To jest dokładnie tak: robimy dużo huku, ogłaszamy nagonkę, chodzi o to, by dziennikarze wycofali się - mówi o działaniach prokuratury i wypowiedziach szefa ABW wobec dziennikarzy szef Centrum Monitoringu Wolności Prasy, Andrzej Krajewski.

Konrad Piasecki: Połajanki, upomnienia, zarzuty, śledztwa – dlaczego właściwie rząd poluje na dziennikarzy?

Andrzej Krajewski: Myślę, że jest to dobry cel, wyraźny, nie trzeba specjalnie poszukiwać - podpisani w gazecie, słychać ich na antenie, pokazują się w telewizorze – a przecież to oni powodują, przynajmniej tak rząd uważa, że spadają wskaźniki popularności premiera, partii. Najłatwiej uderzać w dziennikarzy.

Konrad Piasecki: Ale czy pana zdaniem to jest rzeczywiście groźne polowanie z nagonką, w którym trup ma się słać gęsto, czy raczej straszenie i pokazywanie – jesteśmy silni, możemy wam zrobić krzywdę?

Andrzej Krajewski: Nie, to są raczej rozpaczliwe ruchy tonącego, tzn. jest to machanie trochę rękami na oślep, jednocześnie przy deklaracjach, że wcale nie machamy, dlatego że to, co powiedział w Sejmie minister Kurczuk, to są bardzo ważne słowa i ważne deklaracje. Zresztą one wcale mnie nie zdziwiły. Minister Kurczuk w czerwcu, przed sejmową komisją mówił dokładnie to samo, mówił, że nie będzie polowania na dziennikarzy, tylko że fakty temu przeczą.

Konrad Piasecki: Ale czy to polowanie ma przynieść ofiary? Rzeczywiście ma przynieść ofiary, ma przynieść tych, którzy pójdą do więzienia, albo zapłacą grzywny?

Andrzej Krajewski: Nie, myślę, że to jest takie polowanie, które ma nie przynieść ofiar, ale ma wystraszyć zwierzynę. To jest dokładnie tak: robimy dużo huku, ogłaszamy nagonkę, chodzi o to, by dziennikarze wycofali się w leśne ostępy.

Konrad Piasecki: Czy w tym polowaniu nie jest jednak tak, że dziennikarze nie są bezbronną i niewinną zwierzyną? Jeśli szef ABW Andrzej Barcikowski mówi, że media dają się podpuszczać lobbystom, „podpuszczać” może być eufemizmem, to chyba ma jednak trochę racji.

Andrzej Krajewski: Ja na miejscu szefa ABW bym się trzy razy zastanowił, zanim głośno oskarżył dziennikarzy o to, że są przekupni - a takie słowa padły - i nie miał na to żadnych dowodów.

Konrad Piasecki: A nie są przekupni? Jakie pan ma poczucie? Jesteśmy przekupni, my – dziennikarze?

Andrzej Krajewski: Wie pan, to są bardzo delikatne sprawy i tu jednak domniemanie niewinności powinno nam służyć, tak jak wszystkim innym.

Konrad Piasecki: Nikt nikogo za rękę nie złapał.

Andrzej Krajewski: Tak jest. Nikt nikogo za rękę nie złapał, aczkolwiek na pewno są warunki do tego, żeby próbować przekupywać dziennikarzy.

Konrad Piasecki: Amerykański Instytut Public Relations ogłosił niedawno, że polscy dziennikarze są najbardziej przekupni wśród dziennikarzy państw kandydujących do Unii.

Andrzej Krajewski: Ja mogą powiedzieć tylko tyle, że dziennikarze, którzy opisywali ten raport amerykańskiego instytutu zrobili to nierzetelnie, ponieważ dotarłem do źródeł, dotarłem do samego raportu – otóż tam nie napisano w najmniejszym stopniu o tym, że to dziennikarze polscy są najbardziej przekupni, tylko, że w Polsce są najlepsze warunki do przekupywania dziennikarzy. Co z tego wynika – i to jest instytut PR – to jest wskazanie: w Polsce macie pewne szanse, próbujcie.

Konrad Piasecki: A to, co dzieje się na linii władza-dziennikarze, to jest rzeczywiście raczej polowanie, czy wojna?

Andrzej Krajewski: Mam nadzieję, że to jest polowanie i to oświadczenie ministra Kurczuka jest dla mnie bardzo ważne. Ja cieszę się, że w Sejmie odbyła się dzisiaj taka dyskusja, ponieważ minister poszedł jeszcze jakby krok dalej – powiedział, że on to swoje przesłanie przekaże sędziom i prokuratorom w najbliższym czasie. I to jest bardzo istotne, bo jestem przekonany, że władza nie mówi jednym głosem – to, co mówi minister Kurczuk, to jest dobrze słyszane w Warszawie i w Sejmie, natomiast to, co się dzieje, to jest zupełnie co innego. Mam taki przykład bardzo świeży – dziennikarz „Wieści Polickich” pan Andrzej Marek został niedawno skazany na 3 miesiące więzienia w zawieszeniu na 2 lata za to, że opublikował wizytówkę lokalnego notabla. Tenże lokalny człowiek, to był naczelnik Wydziały Promocji Gminy Police, który jednocześnie miał swą firmę piarowską. Sąd nie dopatrzył się sprzeczności interesów w zajmowaniu tych dwóch pozycji i za tytuł „Promocja kombinatorstwa” skazał dziennikarza na 3 miesiące. To był sąd rejonowy, niedługo będzie rozprawa przed Sądem Okręgowym w Szczecinie; myślę, że ten wyrok zostanie zmieniony, bo to przecież wyrok skandaliczny.

Konrad Piasecki: Ale okazuje się, że to grożenie palcem i strasznie może mieć bardzo namacalne i ponure konsekwencje.

Andrzej Krajewski: Tak, bo tenże dziennikarz jest już w tej chwili człowiekiem skazanym, a człowiek karany, to już jest zupełnie co innego i nie ważne, że on chodzi, bo wyrok jest w zawieszeniu, ale jego prawa obywatelskie są ograniczone przez to. To już jest inny człowiek i o to chodzi, aby takiej wojny nie było. Także to odtrąbienie polowania na górze może spowodować, że te drobne, lokalne wojenki jako dziennikarze będziemy wygrywać, a nie przegrywać.

Foto: Marcin Wójcicki RMF Warszawa