Nadzieję zawsze mam do końca. Ale trzeba wiedzieć, po prostu wiedzieć, że odchodzimy w pewnym momencie - komentuje ostatnie doniesienia z Watykanu Krzysztof Kozłowski z „Tygodnika Powszechnego”.

Konrad Piasecki Kolejne dramatyczne informacje i kolejne zaprzeczenia. Którym pan wierzy?

Krzysztof Kozłowski Wierzę doświadczeniu swemu życiowemu, że ludzie umierają i niedostrzeganie śmierci, jest moim zdaniem grzechem; jest ogromnym zaniedbaniem moralnym. Nie wolno udawać.

Konrad Piasecki Mówi pan tak, jakby zgasła już najmniejsza iskierka nadziei?

Krzysztof Kozłowski Nie, nadzieję zawsze mam do końca i należy do końca robić wszystko, co w naszej mocy. Ale trzeba wiedzieć, po prostu wiedzieć, że odchodzimy w pewnym momencie i Pan Bóg wyznacza ten moment.

Konrad Piasecki To dlaczego Watykan nie mówi prawdy? Chce nas oswoić z tymi najgorszymi informacjami, które czekają nas lada godzina?

Krzysztof Kozłowski To jest pewna konwencja, w tym wypadku watykańska, a także nasza polska. Unika się, nie mówi się słowa „śmierć”. Próbujemy udawać, że to jeszcze nie teraz, że to nie to.

Konrad Piasecki Ale tabu śmierci w przypadku osoby duchowej, najwyższego duchownego Kościoła katolickiego, powinniśmy zupełnie inaczej postrzegać.

Krzysztof Kozłowski Tak. Sam Karol Wojtyła napisał kiedyś wiersz o śmierci, gdzie w tym wierszu mówi, że to śmierć rodzi nadzieję. Jest jakby na odwrót. Teologicznie biorąc i dla człowieka wierzącego, śmierć jest zalążkiem wielkiej nadziei, ponieważ głęboko wierzymy, że nie kończy egzystencji człowieka. Bądźmy nie tylko realistami, ale uwierzmy w to, co wierzymy.

Konrad Piasecki Ciężko się z tym zmierzyć, ciężko uwierzyć.

Krzysztof Kozłowski Ale mamy doświadczenie na naszym skromnym redakcyjnym wycinku – na dziś wyznaczyliśmy już dzień jubileuszu 60-lecia „Tygodnika Powszechnego”, zaprosiliśmy ludzi i nie wyobrażam sobie, byśmy mogli wywiesić kartkę na drzwiach. „Przepraszamy, odwołujemy.” Niezależnie co się stanie. Jeśli ludzie przyjdą, a jest taki odruch w nas, aby być razem, wspólnie w momentach trudnych. Jeśli ludzie przyjdą, to trzeba wyjść do nich na sposób, na jaki nas stać, jaki potrafimy, powiedzieć kilka słów. Chcieliśmy robić program żartobliwy popatrzeć na siebie, na naszą historię z przymrużeniem oka. Nie będzie to program kabaretowy, ale nie wyobrażam sobie, abyśmy się razem z naszymi przyjaciółmi, naszymi czytelnikami się nie spotkali.