Mam bardzo cenne, bardzo osobiste relikwie, ale ukażę je dopiero po beatyfikacji. Przekażę je Centrum Jana Pawła II - ujawnia w rozmowie z Markiem Balawajdrem kardynał Stanisław Dziwisz, wieloletni sekretarz i przyjaciel Ojca Świętego. Mam też nagranie Jego głosu z ostatnich minut przed operacją w klinice Gemelli. To jest krótkie, bardzo osobiste wyznanie.

Marek Balawajder: Jak bardzo przeżywał Jan Paweł II ostatni Wielki Piątek, przecież on zawsze był obecny?

Abp Stanisław Dziwisz: Pamiętam bardzo dobrze cały dzień, jego ostatni Wielki Piątek. On to bardzo mocno przeżywał. Pamiętam jego cierpienia podwójne: moralne i fizyczne. Moralne, że nie mógł pierwszy raz uczestniczyć w ceremoniach Wielkiego Piątku w Bazylice, a potem nocy krzyżowej w Koloseum.

Marek Balawajder: Co mówił Jan Paweł II o tym, że nie może już uczestniczyć w tych obchodach?

Abp Stanisław Dziwisz: Jan Paweł zdawał sobie sprawę z choroby, ale nigdy nie dzielił się z nami tymi myślami. On był człowiekiem bardzo wewnętrznym. O sobie nigdy nie mówił, nigdy nie narzekał. Całe życie przygotowywał się na kontakt z Panem Bogiem. Dał nam przykład odchodzenia.

Marek Balawajder: Księże kardynale, pamiętamy ten Wielki Piątek, Drogę Krzyżową Jana Pawła II, który się wspiera o taki mały krzyż. Gdzie on jest?

Abp Stanisław Dziwisz: Mam go u siebie. Jan Paweł II nie chciał ukazywać swojej twarzy. On chciał się cały zatopić ze swoją twarzą w ukrzyżowaniu. Kontemplował Chrystusa ukrzyżowanego. Mam też inne bardzo cenne, bardzo osobiste relikwie, ale ukażę je dopiero po beatyfikacji. Przekażę je Centrum Jana Pawła II

Abp Stanisław Dziwisz: Mam dwie kartki napisane osobiście przez niego z ostatniego dnia przed konklawe i po wyborze. On pisał swoje notatniki. Co godzinę notatka po notatce podpisywał się "Karol Wojtyła, Karol Wojtyła". Po godzinie 17.15 napisał Jan Paweł II. Mam też nagranie jego głosu z ostatnich minut przed operacją w klinice Gemelli. To jest krótkie, bardzo osobiste wyznanie. Nigdy go nie ujawnię, wolę słyszeć jego żywy głos w uszach.

Marek Balawajder: Jak ksiądz wspomina ostatnie chwile Jana Pawła II?

Abp Stanisław Dziwisz: Pamiętam, że przed śmiercią wprowadzał nas w ogromny spokój. On nas przygotowywał na pożegnanie. My wiedzieliśmy, że odchodzi. On też to wiedział. Najbliżsi współpracownicy podchodzili - on im podawał rękę. Mówił niewiele. Mówił: "dziękuję". Byłem cały czas z nim. Popołudnie zarezerwował dla siebie. Prosił, by czytano mu Pismo Święte - Ewangelię św. Jana. Czytano mu ją rozdział po rozdziale, a on zatopiony w niej powoli gasł. Odmawiał do wieczora świadomie, spokojnie wszystkie brewiarze i modlitwy.

Marek Balawajder: Czy to nie jest tak, że jak zabrakło Jana Pawła II, to trochę się odsunęliśmy od Kościoła? Że Kościół nie jest już nam taki bliski, że postrzegamy go z daleka?

Abp Stanisław Dziwisz: Niewątpliwie pontyfikat Jana Pawła II zbliżył Kościół do świata a świat do Kościoła. Wiedza, nauka i wiara stały się sobie bliższe. Wiara potrzebuje nauki i nauka potrzebuje oświecenia wiary. Nie ma już tego konfliktu. To trzeba kontynuować dla naszego dobra.

Marek Balawajder: Dlaczego pojawia się opóźnienie związane z beatyfikacją?

Abp Stanisław Dziwisz: Dla mnie nie ma tego opóźnienia. Od samego początku jest przyspieszenie. Trzeba zrobić porządnie robotę, żeby nikt nigdy nie kwestionował, że została zrobiona niedokładnie. Jest jeszcze czas na pogłębienie dziedzictwa Jana Pawła.

Marek Balawajder: Ksiądz był świadkiem cudów?

Abp Stanisław Dziwisz: Jak się robi cuda, to nie byłem świadkiem, ale na pewno spotykałem się z faktami, o których można by powiedzieć, że to były nadzwyczajne znaki z nieba.