"Małyszomania" ogarnęła kraj. A po mistrzostwach świata w Lahti małyszowa gorączka może jeszcze o parę stopni podskoczyć. Zanim w weekend zasiądziemy przed telewizorami by obserwować kolejny historyczny skok, o naszym faworycie rozmawiają z Barbarą Górską - Janusz Zaorski, reżyser i znany kibic, Jacek Banasikowski z Redakcji Sportowej telewizji Polskiej i Andrzej Samson – psycholog:

Barbara Górska: Pierwsze słowo w tej rozmowie należy do psychologa. Czy to co się dzieje wokół Adama Małysza mieści się w normie, czy jest już jakimś szaleństwem zbiorowym?

Andrzej Samson: Polacy od pewnego czasu odczuwają głód jakiegokolwiek sukcesu. I to już naprawdę jakiegokolwiek. Po kompromitacjach piłkarzy i po bardzo, bardzo skąpej olimpiadzie. Po tym, jak właściwie nazwisk polskich sportowców w świecie się nie słyszy, nagle objawiła się gwiazda pierwszej wielkości i supernowa. Wielka nadzieja Polski skupiła się na nim. Dodatkowo jeszcze spełnia on pewne psychologiczne standardy, mianowicie jest mały w odróżnieniu od Gołoty, który jest wielki i od razu budzi pewną agresję. Małysz nie budzi agresji, budzi raczej odruch opiekuńcze. Po drugie jest skromny i małomówny. Co Polacy też lubią, bo Polacy są gadatliwi i raczej sami lubią gadać, a nie, żeby sportowcy gadali. Sportowcy maja wygrywać i milczeć, a nie za dużo gadać.

Barbara Górska: Czy to jest tak, że gdyby Małysz nie istniał należałoby go wymyślić? Czy on jest realny, czy z gatunków tych nadprzyrodzonych? Gdzieś przeczytałam też dziś, że jest rany za kosmitę w Finlandii.

Andrzej Samson: Otóż ten Małysz - „Dużysz” jest po prostu ewenementem, ponieważ nie pcha się na pierwsze strony, to od niego się wyciąga informacje. Jest skromny. Ja przypomnę, kilka lat temu najpopularniejszym sportowcem okazał się piłkarz Citko, może nawet nie dlatego, że na Wembley strzelił bramkę, ale, że był bardzo skromny, powiedział, że służył do mszy, nie pchał się. I może to jest jakieś zapotrzebowanie na kogoś kto nie wychodzi przed orkiestrę. Jest po prostu niesamowicie opanowany jak na swoje 23 lata. Tego mu zazdroszczę, tego życzę wszystkim aktorom i reżyserom.

Barbara Górska: Czy dziennikarze sportowi się ucieszyli, że Adam Małysz istnieje? Czy on jest dla widowisk telewizyjnych i sportowych tym czym jest dla wyschniętej nieco gleby deszcz?

Jacek Banasikowski: Ja myślę, że tak, oczywiście. Na pewno jest tematem niezwykle wdzięcznym z tych wszystkich względów, o których mówili moi przedmówcy, jest na pewno bardzo ciekawą postacią. Ja miałem akurat okazję w Willingen przebywać podczas jednego z konkursów Pucharu Świata, widziałem jak pracuje Małysz z całą ekipą. Małysz od momentu wyjścia z hotelu dwie godziny przed skokami jest bardzo skupiony, on myśli tylko i wyłącznie o tym co się wydarzy za dwie godziny, i myślę, że ten kształt psychiczny jaki on w tej chwili prezentuje, to wszystko jest jakąś najważniejszą chyba składnią tego sukcesu. Bo on skakać potrafi, on już pięć lat temu wygrywał konkursy Pucharu Świata.

Janusz Zaorski: Tam był taki nieudany flirt z tym czeskim trenerem Mikeszką.

Jacek Banasikowski: No, Mikeszki nie chciał słuchać.

Janusz Zaorski: On po prostu zastopował Małysza.

Andrzej Samson: Ale wiecie Panowie co mnie się najbardziej podobało, tak naprawdę, od strony ludzkiej? Jak go ktoś zapytał dlaczego on nosi okulary on odpowiedział tak: "Jak się jest takim małym, ma się żonę i córkę, to naprawdę trzeba człowiekowi trochę powagi". I to jest w pewnym sensie cały Małysz. On ma powagę w okularach

Janusz Zaorski: Nie chciałbym, żeby taka była teoria, że ponieważ nie widzi progu to tak daleko skacze.

Jacek Banasikowski: Ja myślę, że on to ma zaprogramowane. Któryś z dziennikarzy niemieckich w Willingen powiedział, że Tajner ma przy sobie guzik, który po prostu w odpowiednim momencie naciska i Małysz jak zaprogramowany leci i odbija się, pokonuje ten dystans. Tak rzeczywiście z Adamem w tej chwili jest.

Barbara Górska: Czyli nie do końca człowiek wynika z tej rozmowy?

Jacek Banasikowski: Ja myślę, że mimo wszystko jednak człowiek aczkolwiek w dzisiejszych czasach, kiedy sport jest tak skomercjalizowany jest niezwykle trudno wyłączyć się z wszystkiego, z tego marazmu, który nas ogarnia, szczególnie Polakowi, trudno jest wyłączyć się ze wszystkiego, z tego marazmu, który nas ogarnia, szczególnie Polakowi, polskiemu sportowcowi i postawić się w zakomitej dyspozycji psychicznej. Rozmawiałem z Adamem i pytałem o narty i on mówi: "Ja w ogóle o tym nie myślę. Narty? To ktoś dla mnie robi, ja mam do niego zaufanie". Ja pytam: co jesz? Też nie myślę o tym co jem. Ja wiem, że oni dadzą mi wszystko, co mam jeść. Mam do nich absolutne zufanie. Ja tylko staję na górze, jadę w dół i skaczę, jak najdalej potrafię. Cała reszta mnie nie interesuje".

Barbara Górska: Trwają mistrzostwa świata już, czy Polska będzie mogła poszczycić się pierwszym w historii mistrzem świata w skokach?

Andrzej Samson: Na pewno będe trzymał kciuki, jak również duże palce u nóg żeby mu sie udało, i żeby został mistrzem świata.

Janusz Zaorski: Tak niedziela godzina dwunasta. Ja myślę, że to, że Adam Małysz jest skoczkiem, skoczek czyli goniec w szachach, ale on właściwie jest królem. Ja absolutnie wierzę, że on nie tylko wygra na dużej, ale też na średniej skoczni i po prostu, być może nawet w sobotę w skokach treningowych tak zdeprymuje rywali, że nie będzie miał żadnej konkurencji. Jestem przekonany, że tak będzie. Ponieważ to jest nieprawdopodobny talent, oszlifowany diament, król. A teraz państwa przepraszam, wychodzę, żeby zjeść "małyszówkę" czyli kajzerkę z bananem.

Jacek Banasikowski: Będzie o to naprawdę bardzo, bardzo trudno, bowiem wszyscy, którzy skaczą w tym sezonie, budowali formę nie tylko na puchar świata, ale również na tą najważniejszą imprezę, czyli na mistrzostwa świata i będą bardzo groźni Finowie, Niemcy, także Japończycy. Adamowi Małyszowi życzymy oczywiście jak najlepiej. Wierzę w to, że zdobędzie dwa medale. Obojętnie jakiego koloru byłyby to krążki, to będzie wspaniały sukces całego skromnego bardzo, pokornego sztabu, który pracował od początku roku nad sukcesem Adama.