"Solidarność" wyszła wczoraj z AWS. Związkowcy zapowiadają jednak, że nie zrezygnują z polityki. Kto może wykorzystać związkową siłę w politycznej walce? O m.in. pytaliśmy Janusza Tomaszewskiego. Były związkowiec, przewodniczący regionu łódzkiego "Solidarności" i były wicepremier był gościem Konrada Piaseckiego i Tomasza Skorego w naszej politycznej kawiarni przy Krakowskim Przedmieściu 27.

Konrad Piasecki i Tomasz Skory: Janusz Tomaszewski, polityk Akcji Wyborczej. Jeszcze Solidarność?

Janusz Tomaszewski: Myślę, że się tutaj nic nie zmienia, dlatego że przynajmniej ugrupowanie polityczne, w którym ja jestem powstało z inicjatywy Solidarności i ma nazwę Ruch Społeczny AWS.

RMF: A jest pan pewien, że związkowcy nie zechcą zabrać tego „S” ze sobą?

Janusz Tomaszewski: „S” nie jest przynależne tylko i wyłącznie do związku, ono przynależy również do partii politycznej, która jest zarejestrowana w sądzie i jest pełnoprawnym właścicielem tej nazwy.

RMF: Ale z drugiej strony może być tak, że „Solidarność” powie RS AWS już nie jest godny mieć tego „S” i że powinien zrezygnować z owego „S”.

Janusz Tomaszewski: To nie jest największe zagrożenie polityczne czy to „S” będzie funkcjonowało czy też nie. Ja myślę, że na pewno pozostanie. Na ostatniej Radzie Politycznej gdzie dyskutowaliśmy, o tym jak ma wyglądać nazwa komitetu wyborczego, 99,9 procent opowiedziało się zdecydowanie za tym, żeby AWS było.

RMF: Wstrzymał się w prawdzie tylko jeden człowiek, ale za to szef „Solidarności”.

Janusz Tomaszewski: Ja myślę, że wstrzymał się dlatego, że sam nie ma tutaj sprecyzowanego zdania na ten temat.

RMF: Czy nie będzie tak, że teraz panowie będzie sobie wyrywać ten sztandar „Solidarności”?

Janusz Tomaszewski: Nie, ja myślę, że nie. Ta podjęta wczoraj decyzja związku jest dziś już faktem. O niej się mówiło bardzo dużo, może nie w gremiach tych najwyższych, ale niżej, gdzie ludzi bardzo mocno odczuli, że związek zbyt długo funkcjonujący w polityce przynosi starty dla samego związku.

RMF: Pan wywodzi się ze związku zawodowego, dziś pan jest politykiem. Rozumiem, że wybiera pan wygodny parlamentarny fotel, a nie ciężki los związkowca?

Janusz Tomaszewski: Ja wybrałem cztery lata temu, że przechodzę do polityki, ale łączenie dwóch rzeczy polityka i działacza związkowego jest niemożliwe. Tak jest niemożliwe na Zachodzie jak i chyba w naszym kraju.

RMF: Ale o parlamentarny fotel będzie się pan starł?

Janusz Tomaszewski: Przede wszystkim, żeby się starać to muszę wiedzieć, z jakiej organizacji, z jakiej struktury i jaki komitet wyborczy. Ja jestem członkiem mojej partii, natomiast tak naprawdę nie powstał jeszcze żaden komitet wyborczy i dzisiaj obserwujemy jakieś debaty i dyskusje i negocjacje, a ja jestem zwolennikiem tego, żeby jasno i czytelnie określać preferencje polityczne.

RMF: Jak pan myśli, komu historia przypisze rolę człowieka, który podzielił polską prawicę przed wyborami Anno Domini 2001?

Janusz Tomaszewski: Nie chciałbym, żeby historii ocena była taka jak czasami się słyszy, szczególnie może nie w gremiach politycznych, ale wystarczy wyjść poza te gremia do ludzi i słyszy się, że ten kto kiedyś połączył ten na końcu podzielił.

RMF: A nie Janusz Tomaszewski na przykład? Bo my słyszymy i takie głosy.

Janusz Tomaszewski: Ja na razie nie mam co dzielić. Nie jestem odpowiedzialnym za trwające w tej chwili spory i negocjacje. Nie jestem liderem, jestem jednym w wielu liderów.

RMF: Ale to pan powiedział parę dni temu: „Nie będzie jednej listy polskiej prawicy.”

Janusz Tomaszewski: Ja chodzę realnie po ziemi i widzę, że ugrupowania, które przez cztery lata nie były w parlamencie - bo jeszcze nie istniały i dzisiaj chyba jeszcze też nie istnieją, bo nie są zarejestrowane, a więc de facto mówimy o inicjatywach - ugrupowania, które były w parlamencie i głosowały przez cztery lata przeciwko rządowi Jerzego Buzka i przeciwko inicjatywom AWS-u nagle miałaby się znaleźć na jednej liście. Byłoby to bardzo trudne dla samych polityków.

RMF: Ale szef pańskiej partii rozmawia z tymi politykami, bo mówimy o Janie Olszewskim.

Janusz Tomaszewski: Stara się podtrzymać inicjatywę podniesioną przez pana przewodniczącego Krzaklewskiego, która dla mnie jest nierealna i niemożliwa do spełnienia.

RMF: Czyli nie powinno się już rozmawiać, powinno się pogodzić z podziałem prawicy?

Janusz Tomaszewski: Podejmować wreszcie decyzje. Mamy cztery miesiące i kilka dni do wyborów.

RMF: A gdyby pan Janusz Tomaszewski miał dziś podjąć decyzje w jakim kształcie ma pójść polska prawica do wyborów, miałyby wieszczyć w jakim kształcie pójdzie do wyborów. To co by pan powiedział?

Janusz Tomaszewski: Ja bym powiedział, że jednym blokiem naturalnym ugrupowań, które pracowały przez cztery lata, które budowały AWS byłyby Zjednoczenie Chrześcijańsko–Narodowe, PPChD i Ruch społeczny to są ugrupowania, które są zapleczem rządu.

RMF: A Przymierze Prawicy nie?

Janusz Tomaszewski: Przymierze Prawicy musi być najpierw partią polityczną. Na razie mówimy o inicjatywie, mówimy o złożonym wniosku, o czymś co dopiero za jakiś okres czasu będzie.

RMF: Gdzie powinno się znaleźć środowisko Przymierza Prawicy? Wiesław Walendziak, Kazimierz Michał Ujazdowski i Stefan Niesiołowski?

Janusz Tomaszewski: To są ich decyzje oni sami wybierają. Jeżeli panowie obserwujecie wypowiedzi liderów tej inicjatywy politycznej, która dopiero ma powstawać, to ja myślę, że na pewno nie w Akcji Wyborczej Solidarność, bo były bardzo negatywne wypowiedzi co do szefa AWS i premiera rządu. Ja myślę, że to w zupełnie innym kierunku idzie i myślę, że bardziej do drugiej inicjatywy - braci Kaczyńskich.

RMF: Co z Marianem Krzaklewskim i jego otoczeniem?

Janusz Tomaszewski: Marian Krzaklewski jest członkiem Ruchu Społecznego, zresztą wczoraj na konferencji również to podkreślił i jest członkiem tej partii i myślę, że jeśli to ugrupowanie podejmie decyzję o pójściu do wyborów w takim kształcie jak mówiłem to chyba pójdzie w tym, albo może nie zdecyduje się kandydować.

RMF: Dzisiaj w gazecie przeczytałem wypowiedź Marka Jurka: „Jedyną przyszłością dla prawicy, bez Solidarności jest budowa obozu w oparciu o zweryfikowane autorytety publiczne jak Lech Kaczyński i Marian Krzaklewski”.

: Ja myślę, że to jest wizja pana Marka Jurka. Ja ją słyszałem wcześniej w „Kropce nad i”, ale to jest pokazywanie jakby jednej strony. Należy pamiętać o tym, że Lech Kaczyński jest również członkiem rządu Jerzego Buzka i nie można tego oderwać od realiów. Pamiętajmy również, że czasami poparcie społeczne dla jednego polityka, nie dla całej formacji politycznej, nie przekłada się na wybory. Mieliśmy do tego przykład z Jackiem Kuroniem i jeszcze kilka innych przykładów. Marian Krzaklewski w wyborach prezydenckich zdobył ponad dwa miliony głosów, ale dzisiaj bym nie kupił tego wyniku, dzisiaj trzeba pamiętać o tym, że również istnieją badania, które pokazują siedemdziesiąt parę procent negatywnego elektoratu.

RMF: Pan mówi „Lech Kaczyński jest członkiem rządu Jerzego Buzka”, a pańscy zwolennicy raczej powtarzają po cichu, niż głośno - skoro jest członkiem rządu Jerzego Buzka, a ma tak wysokie notowania, to powinien przestać być członkiem rządu Jerzego Buzka, bo będzie szefem konkurencyjnego bloku politycznego. Pan podziela to zdanie?

Janusz Tomaszewski: Ja myślę, że w tej chwili pan premier Buzek ma bardzo trudną sytuację polityczną, dlatego że jest szefem rządu mniejszościowego i musi podejmować decyzję, które pozwolą, aby ten rząd sprawniej funkcjonował.

RMF: A Lech Kaczyński powinien być członkiem tego rządu, czy nie?

Janusz Tomaszewski: Ja myślę, że powinien być skoro jego działania odbierane są pozytywnie.

RMF: Kto powinien poprowadzić ten pański blok do wyborów?

Janusz Tomaszewski: Ja nie chciałbym się tutaj wypowiadać w personalnych sprawach. Ja myślę, że na to odpowiedź już jakby padła. Pan premier na Radzie Politycznej Ruchu Społecznego powiedział, że on chciałby nie stawać na czele komitetu wyborczego, ale chciałby się zająć przygotowaniem analizy czterech lat i funkcjonowania rządu pod jego kierownictwem.

RMF: Jeśli nie Jerzy Buzek, to kto według pańskiej wizji?

Bo wieszczymy sobie tutaj.

Janusz Tomaszewski: Tak, ale ja bym personalnego wieszczowania tutaj nie uprawiał.

RMF: Szefowanie komitetu zostawmy. Szefowanie sztabowi wyborczemu?

Janusz Tomaszewski : Jest parę osób, które już mają doświadczenie.

RMF: Janusz Tomaszewski?

Janusz Tomaszewski: Myślę, że jest to możliwe do rozpatrywania chociaż coraz mniej realne, dlatego że ja też nie zdecyduje się wziąć szefa kampanii wyborczej w sytuacji, kiedy za chwilę będziemy mieli trzy miesiące do wyborów. Nie chciałbym powtórzyć wyniku, który mieliśmy w wyborach prezydenckich.

RMF: Znajdzie się ktoś?

Janusz Tomaszewski: Jest kilka osób, które mają doświadczenie w prowadzeniu kampanii wyborczej, chociażby mój przyjaciel Józef Polkowski, który prowadził zwycięską kampanię samorządową i jest kilka osób, które ze mną współpracowały.

RMF: A nowe twarze w kierownictwie tego komitetu?

Janusz Tomaszewski: O personaliach nie mówmy.

RMF: Mówi się, np. Andrzej Bachleda–Curuś, krąży tak plotka. Co pan na to?

Janusz Tomaszewski: Gdyby to była prawda, to na pewno Andrzej podjąłby szybko decyzję. Ja znam go z tej strony, że on podejmuje decyzję, a nie czeka w nieskończoność.

RMF: Czyli ta plotka ma coś w sobie z prawdy?

Janusz Tomaszewski: Nie, ja myślę, że to jest na razie jeszcze tylko plotka.

foto Marcin Wójcicki RMF FM Warszawa