Jan Błachowicz obronił mistrzowski pas federacji UFC w wadze półciężkiej. Polak w ubiegły weekend pokonał jednogłośnie na punkty Nigeryjczyka Israela Adesanyę. W rozmowie z RMF FM opowiada m.in. o tym co może dać mu ostatnie zwycięstwo. Jednocześnie podkreśla, że w najbliższych tygodniach chce poświęcić czas niedawno urodzonemu synkowi.

Dla Jana Błachowicza pokonanie Israela Adesanyi było pierwszą obroną mistrzowskiego pasa UFC w wadze półciężkiej. Nigeryjczyk po raz pierwszy w karierze wyszedł z oktagonu pokonany. Błachowicz ma nadzieję, że to nieoczekiwane przez wielu zwycięstwo otworzy przed nim nowe, większe możliwości.

Ugruntowałem swoją pozycję jako topowy zawodnik bez podziału na kategorię wagową. Przyszłość się fajnie klaruje. Tylko duże walki. Nie jestem już najmłodszym zawodnikiem i tylko takie mnie interesują. Mam nadzieję, że dzięki temu zwycięstwu właśnie takie będę dostawał - zaznacza.

Przygotowania do walki zabrały jak zwykle długie tygodnie. Jan Błachowicz przyznaje, że samej walki z Adesanyą jeszcze nie oglądał. Ten konkretny pojedynek nie okazał się dla niego bardzo kosztowny pod względem zdrowotnym. Ile czasu zajmie powrót do całkowitej równowagi i zamknięcie tematu walki z Adesanyą?

Fizycznie to zależy od taka jaka to była walka, jakie wyniosłeś z niej obrażenia. Czasami nic nie boli. Wystarczy tydzień przerwy i wracasz do siebie. Czasami dochodzisz do siebie przez miesiąc. Po tej walce przez dwa tygodnie nic nie będę robił, żeby spokojnie dojść do siebie. Po tym czasie zacznę się lekko ruszać, ale to nie będzie trening w formie walki tylko rower i inne aktywności. Trzeba też się troszkę uspokoić, zakończyć tą medialną stronę tej walki. Potem nastąpi resecik, a za jakiś czas pojawi się nowy termin, nowy rywal. Wtedy odcinamy się od tego co było i lecimy z nowym tematem - podsumowuje Błachowicz.