Narodowy Bank Polski poda dziś dane o podaży pieniądza w kwietniu. Według ekonomistów, złoty jest za mocny. Osiągnął szczyt, z którego może już tylko zejść. Kiedy zacznie się spadek, tego ekonomiści nie są pewni. Szacują, że złoty straci do końca roku od 10 do 15 procent. W naszej politycznej kawiarni przy Krakowskim Przedmieściu 27 gościem Konrada Piaseckiego i Tomasza Skorego była wiceprezes Europejskiego Banku Odbudowy i Rozwoju - Hanna Gronkiewicz Waltz.

Konrad Piasecki i Tomasz Skory: Pani prezes, czy przywykła już pani do herbatki o piątej, meloników, piętrowych autobusów - słowem - do Londynu?

Hanna Gronkiewicz–Waltz : Do Londynu przywykłam, natomiast u nas jest instytucja międzynarodowa, pracuje pięćdziesiąt cztery narodowości także w samym EBOR-rze jako takim nie ma zwyczajów anglosaskich.

RMF: Herbaty z mlekiem państwo nie pijecie?

Hanna Gronkiewicz–Waltz : Herbatę z mlekiem jak ktoś lubi pije, ale cytryna też się znajdzie.

RMF: Jan Krzysztof Bielecki twierdzi, że zaaklimatyzowała się pani szybko. Tak zupełnie się pani zaaklimatyzowała? Przyjęła pani brytyjskie zasady poruszania się choćby po mieście?

Hanna Gronkiewicz–Waltz : Nie. Mam brytyjską sekretarkę, w tym sensie musiałam się szybko zaaklimatyzować. Natomiast jeśli chodzi o poruszanie się po mieście to oczywiście jak przechodzę przez ulicę, to muszę spojrzeć w odwrotną stronę, niż w Polsce, natomiast instytucja jako taka jest podobna w jakieś mierze do Narodowego Banku Polskiego chociaż nie jest bankiem centralnym. Jest taką hybrydą. To znaczy z jednej strony jest instytucją, która działa na rynku i potrzebuje bardzo dobrych fachowców, a z drugiej strony jest instytucją publiczną, w związku z tym te projekty, które my tam dyskutujemy na zarządzie i zatwierdzamy, również są oceniane pod względem pewnego politycznego prowadzenia i politycznej słuszności, aczkolwiek ja popieram przede wszystkim te projekty zdrowe.

RMF: Pani mówi „Jak przechodzę przez ulicę”, to znaczy, że pani przechodzi. Kto jak kto, ale wiceprezes ważnego banku powinien być po ulicy wożony, a nie przez nią przechodzić.

Hanna Gronkiewicz–Waltz : Po pierwsze, przechodzę przez ulicę, ale w Polsce też przechodziłam. a po drugie, jest taka zasada, że samochód służbowy przysługuje wyłącznie prezesowi, który też jak może to się dzieli z innymi jak są strajki czy inne podobne sytuacje. Natomiast my czasami korzystamy z tak zwanego zewnętrznego zasilenia - bank ma umowę z firmą przewozową, jeśli potrzebujemy samochodu dla celów służbowych to zamawiamy taksówkę.

RMF: Jeździ pani metrem?

Hanna Gronkiewicz–Waltz : Normalnie jeżdżę metrem, a czasami kolega mnie podwozi.

RMF: To wynika też z wrodzonej niechęci do poruszania się lewą stroną?

Hanna Gronkiewicz–Waltz : Nie, to wynika z tego, że jest szybciej i pewniej, natomiast o tej porze kiedy są korki to jest trudniej dotrzeć na czas do pracy.

RMF: Ale lewą stroną pani jeździć pani nie umie. Tak mówił nam w tym programie Jan Krzysztof Bielecki.

Hanna Gronkiewicz–Waltz : Taka jest prawda, ja nawet prawą kiepsko jeżdżę.

RMF: Nie czuje się pani dziwnie, siedząc po lewej stronie kierowcy i nie mając kierownicy przed sobą?

Hanna Gronkiewicz–Waltz : Nie, dlatego, że ja kierowcą takiego samochodu od wielu lat już nie byłam i to nie z powodu tego, że byłam prezesem już wcześniej zaniechałam prowadzenia samochodu, bo jakoś nie czułam do tego nadzwyczajnej smykałki, natomiast do wszystkiego się można przyzwyczaić. Ja jestem osobą otwartą na różne nowe zwyczaje i specjalnie się nie dziwię i akceptuje.

RMF: Drążymy kwestię tej lewostronności, ponieważ w Polsce skłonność do lewostronności politycznej wyraźnie bierze górę. Czy myśli pani, że to powód do tego, żeby się czuć tak przykro?

Hanna Gronkiewicz–Waltz : Ja myślę, że aczkolwiek moje korzenie oczywiście są solidarnościowe, centroprawicowe tak bym je nazwała, to po to ludzie Solidarności walczyli o demokrację z systemem totalitarnym, żeby przyjąć wyroki demokracji, bo to jest najlepsze dla kraju, a że prawica ma skłonność większą do bycia w opozycji, a lewica u władzy, to wynika też z pewnych przyczyn historycznych. Lewica była u władzy, natomiast prawica była tą protestującą przeciwko totalitaryzmowi, dlatego trudniej jej się zintegrować i to występuje w Polsce w sposób bardzo widoczny, ale także w innych krajach pokomunistycznych, a również we Francji widać wyraźnie, że prawica jest bardziej rozbita, niż lewica.

RMF: Nie ma pani ochoty pomóc troszeczkę polskiej prawicy, choćby doświadczeniem, wiedzą umiejętnościami, a może finansowo?

Hanna Gronkiewicz–Waltz : Myślę, że moja misja jest przede wszystkim taka, żeby prezentować Polskę na różnego rodzaju konferencjach na które bardzo często jeżdżę. Jutro jadę na konferencję do Gdańska na temat poszerzenia Unii Europejskiej, transformacji, tutaj w naszych krajach, spotykam wiele osób związanych z Komisją Europejską, przekazy z różnych konferencji. Moja misja polega na tym, żeby cały czas umacniać przekonanie, że Polska jak najszybciej powinna wejść do Unii Europejskiej i w tym zakresie jestem ambasadorem tego poglądu.

RMF: Wejść do Unii Europejskiej to znaczy, że jak pani rozmawia z wielkimi i możnymi tego świata to nie straszy pani powrotem lewicy do władzy? Nie mówi pani, że to będzie powrót do strasznych, komunistycznych korzeni?

Hanna Gronkiewicz–Waltz : Myślę, że politycy na Zachodzie mają świadomość, że lewica jest przede wszystkim pragmatyczna. Lewica lubi być u władzy i w związku z tym, kiedy władza nie była demokratyczna, to była to jakaś forma bycia na świeczniku i w tej chwili lewica w większości tej kadry pokomunistycznej wpisała się dość w sposób pragmatyczny w nowe struktury władzy i chce po prostu rządzić.

RMF: Strachu przed lewicą pani nie zauważa?

Hanna Gronkiewicz–Waltz : Nie, aczkolwiek w „The Economist” był artykuł o liderze lewicy Leszku Millerze, przedstawiał dość istotne fakty z jego życia. Była to po prostu analiza pewnych faktów, bez jakieś nadzwyczajnej oceny.

RMF: A myśli pani, że lewica wprowadzi Polskę do Unii Europejskiej?

Hanna Gronkiewicz–Waltz : Ja myślę, że może tak być. Tak jak za czasów prezydenta Kwaśniewskiego - co było uwieńczeniem rządów wielu i również i Solidarnościowych kiedy po 89’ roku weszliśmy do NATO. Jest to prezydent, który nie ukrywa, że czuje się związany z lewicą. Może tak być, że lewica wprowadzi do Unii Europejskiej, ale myślę że władza jest po to, żeby służyć narodowi.

RMF: Jeśliby lewica wprowadzała, to znaczy że stało by się to przed 2005 rokiem, bo wtedy będą następne wybory. Myśli pani, że jest to możliwe?

Hanna Gronkiewicz–Waltz : Myślę,, że jest to możliwe że jednak ta data określona przez Parlament Europejski, że chciał parlament Europejski widzieć nas w 2004 roku jako już kraj uczestniczący w wyborach do Parlamentu Europejskiego, że jest to nadal możliwe i trzeba pod tym kątem zewrzeć szeregi, czy się jest z prawicy, czy z lewicy, bo jeśli Polska by nie weszła do Unii Europejskiej to rzeczywiście będzie to miało bardzo złe skutki z punktu widzenia gospodarczego naszego powiązania, dobrobytu społeczeństwa, a władza jest po to, żeby służyć jednak ludziom, żeby im się lepiej żyło. Popatrzmy na Hiszpanów, na Portugalczyków, na Greków. Oni po wejściu do Unii Europejskiej zrobili ogromy skok i majątkowy w sensie poprawienie swojego poziomu życia i również kulturowy.

RMF: Rozmawiając z możnymi, może nie świata, ale Europy czuje się pani jak „petent i stołownik uciążliwy”. Tak nazwał nasze samopoczucie Guenther Verheugen. Mówi, że w Europie mamy wizerunek takich uciążliwych petentów i stołowników.

Hanna Gronkiewicz–Waltz : Ta wizja kobiety kannejskiej, która tak męczyła tego sędziego, jest bliska i jeśli to nie uwłacza godności i służy społeczeństwu polskiemu jak najlepiej, to ja jestem takim petentem. Niedawno rozmawiałam m.in. z ambasadorem francuskim w Londynie i gdzie mogę to ciągle wszystkich podkręcam - kiedy będzie ta data, jak widzicie nasze postępy, chyba jesteście zadowoleni...

RMF: Słyszą panią i myślą sobie „Oj to męczydusza”?

Hanna Gronkiewicz–Waltz : Tak, ale jakoś przed mną jak do tej pory jeszcze nie uciekli.

RMF: Ale myśli pani, że słusznie proponujemy tak długi okres przejściowy w dziedzinie handlu ziemią. Osiemnaście lat? Czy nie stukają się w czoło Europejczycy?

Hanna Gronkiewicz–Waltz : Myślę, że to nie jest precedens, ktory już został stworzony przez Danię i przez inne kraje. Ja byłam dwa tygodnie temu na konferencji w Hamburgu, miałam to pytanie ze strony audytorium: dlaczego tak długo? Powiedziałam, że to jest też kwestia ekonomiczna. My byśmy chcieli, żeby nasi obywatele doszli do pewnego poziomu życia, żeby mogli sobie pozwolić na zakup nieruchomości, bo inaczej jesteśmy w nierównej konkurencji ekonomicznej z tymi, którzy przychodzą z zewnątrz.

RMF: Wracając na grunt polski. Sto pięćdziesiąt miliardów na reprywatyzację - tyle chce przeznaczyć rząd. Pani wyobraża sobie wydanie takiej sumy? Skąd ją wziąć?

Hanna Gronkiewicz–Waltz : Nie wyobrażam sobie dlatego że, to by znaczyło zwiększenie deficytu budżetowego i rozregulowanie makroekonomicznych warunków funkcjonowania państwa. Myślę to jest pewien akt rozpaczy ze względu na to, że ta ustawa nie przeszła. Ja bym proponowała zająć się takim systemem francuskim odszkodowań to znaczy, to był pewien fundusz, który przez dwadzieścia kilka lat zwracał ludziom niesłusznie zabrane nacjonalizowane majątki.

RMF: Będzie pani odwodziła rząd od tego pomysłu?

Hanna Gronkiewicz–Waltz : Myślę, że to jest po prostu nie realne i jest to taka troszeczkę propozycja na tzw. rybkę, natomiast państwo polskie, niestety ciągle jest za biedne, żeby mogło oddać sto pięćdziesiąt miliardów, a jednocześnie przeznaczać tego na dalszy rozwój.

foto Marcin Wójcicki RMF FM Warszawa