Jeżeli PiS przedstawi nazwiska nowych członków komisji, to termin zakończenia prac zostanie dotrzymany. Jeśli nie, będę wnioskował o przedłużenie jej prac - mówi w Przesłuchaniu w RMF FM Grzegorz Schetyna. Palikot kilkakrotnie złamał umowy, że będzie grał zespołowo - komentuje szef klubu PO i dodaje, że ciągle wierzy w jego resocjalizację. Tajemniczo dodał też, że toczą się rozmowy o przyszłości Bieleckiego.

Agnieszka Burzyńska: Jest pan dumny z wczorajszych, wieczornych dokonań pańskich ludzi w komisji hazardowej? Było „yes, yes, yes” gdy Wassermann i Kempa pakowali swoje rzeczy?

Grzegorz Schetyna: To nie kwestia dumy, tylko kwestia egzekwowania prawa, które wszystkich dotyczy i które powinno rządzić komisją. W związku z tym, że była zapowiedź posła Urbaniaka o wezwanie jako świadków posła Wassermanna i Kempy wiadomo było, że nie mogą uczestniczyć w posiedzeniach komisji i muszą zostać wyłączeni. Tak się stało.

Agnieszka Burzyńska: A komisja nie zrobiła źle, że choćby dla przyzwoitości nie poczekała na posła Stefaniuka z PSL, aby to zrobić w całym składzie komisji?

Grzegorz Schetyna: Mogła rzeczywiście poczekać, żeby sprawa była poza dyskusją. Tak naprawdę PiS nie powinien wskazywać do komisji ludzi, którzy nadzorowali proces legislacyjny tej ustawy.

Agnieszka Burzyńska: Ale z tych dokumentów wynika tylko tyle, że Wassermann sugerował zwiększenie kontroli ministra finansów nad procesem legislacyjnym, a Kempa zaproponowała poprawki redakcyjne. Wprowadzenie surowej sankcji za prowadzenie hazardu.

Grzegorz Schetyna: Wassermann, wtedy koordynator służb podjął decyzję, nadzorował CBA , które stworzyło krytyczny raport w 2007 roku o procesie legislacyjnym, gdzie zostali wskazani Jarosław Kaczyński i Przemysław Gosiewski jako osoby, które wpływają na proces legislacyjny.

Agnieszka Burzyńska: Czyli są powody dla przesłuchania Wassermanna i Kempy?

Grzegorz Schetyna: Absolutnie są. Ja nie przesądzam o ich winie, czy niewinności. Tylko tak naprawdę, po co kierować osoby do komisji, które wiadomo, że będą przesłuchiwane i wiadomo, że nie będą uczestniczyć, nie mogą być sędzią we własnej sprawie. Uważam, że ta decyzja była po prostu zła - decyzja PiS, albo specjalnie, żeby sparaliżować komisję. Tego są efekty dzisiaj.

Agnieszka Burzyńska: A Beata Kempa łączy swoje odwołanie z żądaniem bilingów telefonicznych byłego wicepremiera Schetyny. Mówi, że przewodniczący naciskał na nią, aby wycofała ten wniosek. Prosił pan posłów PO w komisji, aby popracowali nad posłanką Kempą?

Grzegorz Schetyna: Bilingi zostały przegłosowane jednogłośnie. Ujawnienie bilingów i sprawa jest zamknięta. To nie ma żadnego związku. To jest właśnie taka PiS-owska wizja świata – my przeciwko wszystkim, wszyscy po złej stronie, my jesteśmy po dobrej. I poseł Kempy i posła Wassermanna prawo dotyczy tak, jak innych obywateli i dobrze, żeby zdali sobie z tego sprawę.

Agnieszka Burzyńska: A boi się pan tych bilingów?

Grzegorz Schetyna: Nie boję się.

Agnieszka Burzyńska: Posłowie opozycji chcą z nich przede wszystkim dowiedzieć się, kto ostrzegł Sobiesiaka i spółkę. Znajdą tam potwierdzenie?

Grzegorz Schetyna: To jest kwestia sprawdzania wszystkich rzeczy, spraw, bilingów. To jest dużo pracy. Dużo pracy przed komisją. Dlatego wreszcie PiS powinien wskazać tam ludzi, którzy naprawdę zajmą się pracą a nie robieniem polityki. To jest klub, który ma prawie 150 osób i nie chce mi się wierzyć, że tylko te dwie osoby mogą tam pracować.

Agnieszka Burzyńska: Ale czy znajdą panie przewodniczący potwierdzenie, że to pan ostrzegł?

Grzegorz Schetyna: Absolutnie nie.

Agnieszka Burzyńska: A wierzy pan, że w takiej sytuacji ta komisja zakończy prace do końca lutego?

Grzegorz Schetyna: Wszystko zależy teraz od PiS. Jeżeli w dobry i szybki sposób zostaną przedstawione nazwiska, które będziemy mogli przyjąć już w następny wtorek – bo wtedy jest posiedzenie Sejmu i zacznie komisja pracować od zaraz, to będziemy mogli mówić, że termin zostanie utrzymany. Jeżeli będzie kłopot z wydłużającym się, czy kłopot z czasem, to jako szef klubu PO mogę zadeklarować, że Platforma zagłosuje za tym, żeby przesunąć ten termin. To nie jest tak, że on jest sztywny. On ma mobilizować posłów do pracy, a nie ich kneblować.

Agnieszka Burzyńska: A o ile ten termin przesunąć?

Grzegorz Schetyna: Będziemy czekać na wnioski z komisji. Ile potrzeba czasu, żeby sprawozdanie zakończyło prace komisji. Tak naprawdę tutaj potrzeba pracy zespołowej takiej, która będzie chciała wyjaśnić wszystkie kwestie a nie będzie areną polityczną.

Agnieszka Burzyńska: To teraz o powrotach. Tomasz Misiak wróci na łono Platformy?

Grzegorz Schetyna: On zrezygnował z Platformy, więc ta sprawa jest zamknięta. Nie słyszałem i nie widziałem jego wniosku o przyjęcie do Platformy.

Agnieszka Burzyńska: A zdziwił się pan, gdy usiadł obok pana na kolacji podczas wyjazdowego posiedzenia klubu senatorów w Spale?

Grzegorz Schetyna: Ale to było cztery tygodnie temu, więc to nic sensacyjnego.

Agnieszka Burzyńska: Było ukryte posiedzenie.

Grzegorz Schetyna: Nikt nie ukrywał. Absolutnie nie. Było wyjazdowe klubu.

Agnieszka Burzyńska: A przy szklance whisky nie rozmawialiście o przyszłości? Bo Misiak nie ukrywa, że chciałby do PO powrócić. Czy dostanie taką szansę?

Grzegorz Schetyna: Trudno powiedzieć, to jest kwestia ustalenia. Na razie jesteśmy świadkami, że przepraszają go kolejne gazety, które pisały artykuły o tej jego historii, więc ja bym spokojnie poczekał na razie. To nie jest czas na powroty, to jest czas na refleksję.

Agnieszka Burzyńska: Ale twardego „nie” pan nie mówi?

Grzegorz Schetyna: Nie, ale ja nie mówię, bo nie znam tej sprawy i nie ma takiego wniosku. Więc jeżeli będzie wniosek, to ja mogę się odnieść: tak, lub nie. A na razie nie ma takiego wniosku i nie ma takiego pomysłu.

Agnieszka Burzyńska: Zawarliśmy z Januszem Palikotem umowę, że teraz zamiast „ja” będzie myślał i mówił „my” – ten optymistyczny komunikat wygłosił pan jakieś 2 miesiące temu. Ile razy Palikot umowę już złamał?

Grzegorz Schetyna: Kilkakrotnie. Może nie złamał, bo to kwestia takiego wspólnego spojrzenia i wspólnej odpowiedzialności za klub Platformy i w ogóle za Platformę. Rozumiem, że myśli pani o wywiadzie wczorajszym?

Agnieszka Burzyńska: Myślę o żądaniach wyrzucenia Kapicy, wyrzucenia Kurtyki, niepodpisanie się pod ustawą klubu PO i o wywiadzie też. Co będzie, stracił pan już cierpliwość?

Grzegorz Schetyna: Jest mi przykro i rozmawiamy zawsze. Ostatnio na prezydium przedwczoraj, mówiąc o pewnej zespołowości i odpowiedzialności – mówiliśmy o tym posłowi Palikotowi. Ciąge wierzę w resocjalizację. Człowiek popełnia błędy, ale może się poprawiać i wierzę, że ten przypadek dotyczy także Palikota.

Agnieszka Burzyńska: A kiedy ta cierpliwość się wyczerpie?

Grzegorz Schetyna: Mam nadzieję, że nie będzie musiała się wyczerpywać. Wierzę w pracę zespołową i wierzę, że Palikot może pomagać i może być w tym wielkim naszym projekcie, i może być wiceprzewodniczącym klubu, ale musi się czuć odpowiedzialny za sprawy Platformy, a nie tylko za własną promocję.

Agnieszka Burzyńska: Ale na razie obserwuje… Ale na razie Palikot sobie narzeka, że nie ma poczucia jedności, misji, drużyny, jakie było. „Jak obserwuję Grzegorza i inne podmioty, to oni nie do końca wyszli emocjonalnie z tego, co się wydarzyło. Grzegorz jest trudny, ciężko z nim budować jedną pakę, on jest nauczony wojskowego budowania relacji, nie stanowimy U2, daleko nam do tego ducha” i tak dalej…

Grzegorz Schetyna: To jest taki głos indywidualisty, który rzeczywiście ma kłopot w pracy zespołowej. Ale wszystkiego się można nauczyć. Nigdy na to nie jest za późno i wierzę, że też wyciągnie wnioski Palikot, bo ja wierzę w pracę zespołową. Zespół to klucz do sukcesu, do zbudowania czegoś większego.

Agnieszka Burzyńska: Ale ja pytam ile szans jeszcze dostanie.

Grzegorz Schetyna: Zobaczymy, mam nadzieję, że to, co jego indywidualne, opinie indywidualne – każdy ma do nich prawo - natomiast to, co zespołowe i platformiane, tam potrzebna jest odpowiedzialność.

Agnieszka Burzyńska: A chciałby pan zostać Marszałkiem Sejmu, poprowadzić sobie obrady?

Grzegorz Schetyna: Nie marzyłem o tym. Znaczy, nie marzę o tym teraz. Kiedyś, to przecież wszyscy wiemy, że to wielkie miejsce dla wielkich postaci – nie wiem, czy zasłużone.

Agnieszka Burzyńska: Ale taką rolę rozpisał dla pana pański zastępca znowu. Komorowskiego obsadzi w roli premiera i szefa partii, dla Bieleckiego nie znalazł co prawda miejsca – przynajmniej w tym pana wspiera. Może to pocieszające jest. A w ogóle skąd taka niechęć pomiędzy Janem Krzysztofem Bieleckim a Grzegorzem Schetyną?

Grzegorz Schetyna: Nie ma niechęci. Rozmawiamy.

Agnieszka Burzyńska: Lubicie się?

Grzegorz Schetyna: Analizujemy politykę bieżącą i także przyszłość. Mamy dobre relacje, nie ma tutaj żadnego drugiego dna, czy jakiejś niechęci. Nie, tak nie jest.

Agnieszka Burzyńska: A kiedy rozmawiał pan ostatni raz z premierem?

Grzegorz Schetyna: Z premierem Tuskiem?

Agnieszka Burzyńska: Tak.

Grzegorz Schetyna: Kilka dni w tym tygodniu mieliśmy kontakt, myślę, że w czwartek.

Agnieszka Burzyńska: A o scenariuszach z Janem Krzysztofem Bieleckim też rozmawiacie?

Grzegorz Schetyna: Rozmawiamy o polityce. Mieliśmy posiedzenie zarządu, to jest partia żywa, duża, która ma wielkie wyzwania przed sobą i jest wielką nadzieją Polaków. I to jest nasze wielkie zobowiązanie i odpowiedzialność. Dlatego musimy rozmawiać.

Agnieszka Burzyńska: A gdzie pan widzi Jana Krzysztofa Bieleckiego? Bo premier mówi, że w RPP go nie widzi. Pan mówił, że tam by pan widział go najpierw, a później w NBP.

Grzegorz Schetyna: Ja nie jestem od scenariuszy, pisania scenariuszy dla Jana Krzysztofa Bieleckiego. On zrobi to najlepiej sam, ma wielkie doświadczenie, ma charyzmę i wielkie umiejętności, i wielką historię.

Agnieszka Burzyńska: A nie boi się pan, że w scenariuszu z Janem Krzysztofem Bieleckim nie będzie dla pana miejsca?

Grzegorz Schetyna: Nie boję się o brak miejsca dla siebie, czy o miejsce dla siebie. Ja nie jestem po to w życiu publicznym, w polityce, żeby myśleć o miejscu dla siebie. Ja jestem dla innych spraw.

Agnieszka Burzyńska: PSL podobno szykuje dziś prezent dla Donalda Tuska w postaci powiedzenia stanowczego „nie” dla zmian w konstytucji zaproponowanych przez premiera. Jeśli tak się stanie – będzie źle? Będzie kryzys w koalicji?

Grzegorz Schetyna: Poczekamy. Nie, kryzysu na pewno nie będzie, dużo rozmawialiśmy i wcześniej i rzeczywiście mamy różne spojrzenia na kwestie konstytucyjne, tych zasadniczych zmian. Ale trzeba rozmawiać. Nie ma partii, do której jest nam bliżej, niż PSL. Tą koalicję bardzo dobrze oceniam i po prostu wszyscy wiemy, że trzeba o nią dbać, bo jest najlepszą propozycją dla Polski.

Agnieszka Burzyńska: Czyli nawet jeżeli powiedzą „nie, nie, nie”, to nic się nie stanie.

Grzegorz Schetyna: Będziemy rozmawiać wtedy, będziemy się przekonywać, będziemy szukać wspólnych pomysłów, tego wspólnego mianownika. Ja ciągle wierze, że to jest możliwe. Trzeba tylko szukać i być cierpliwym.

Agnieszka Burzyńska: Na koniec: dostał pan SMS-a od Jacka Karnowskiego o treści „no, baranki drogie, tu złodziej, sknera umorzyli centrum Haffnera”?

Grzegorz Schetyna: Ja nie komentuję prywatnych SMS-ów i też tego, czy je dostawałem, czy nie.

Agnieszka Burzyńska: A pomoże pan rozszyfrować choćby o co chodzi ze sknerą? Do kogo to było?

Grzegorz Schetyna: Tego nie wiem. Sknera kojarzy mi się w tym wierszyku z „Haffnera” i z rymem częstochowskim, ale jednak, który pasuje tutaj. Natomiast cieszę się, że sprawa została zamknięta dla Jacka Karnowskiego w tak pozytywny sposób, że ma po tych wielu miesiącach problemów wreszcie sprawę za sobą.

Agnieszka Burzyńska: Spokój.