Myśmy pana Kwaśniewskiego zaprosili nie na konsultację do komisji, tylko po prostu jako świadka. Świadek ma obowiązek przyjść - mówi gość RMF Józef Gruszka, szef sejmowej komisji ds. Orlenu.

Tomasz Skory: Jak komisja powinna zareagować na ten bezprzykładny atak, jaki na jej członków przepuścił wczoraj prezydent?

Józef Gruszka Mnie niezmiernie przykro, że w ten sposób się to dzieje. Po pierwsze, uważam, że organy państwa powinny szanować się nawzajem, z a drugiej występować w sposób jasny i normalny, nawet jeśli mają sobie coś do przekazania. Problem polega na tym, że otrzymałem późnym wieczorem list szefowej Kancelarii Prezydenta, tłumaczący niestawienie się pana prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego przed komisją.

Tomasz Skory: Co tam jest? To, co mówił prezydent na konferencji? To że w działaniach komisji mamy do czynienia z głęboką demoralizacją np.?

Józef Gruszka Ale dokończę jeszcze poprzednią myśl. Ja zadaję sobie pytanie, w jakiej roli występuje szefowa Kancelarii. Pan Aleksander Kwaśniewski, Prezydent Rzeczpospolitej, został wezwany przed komisję jako świadek. Gdyby uczynił pełnomocnikiem swoją szefową Kancelarii, to ja rozumiem w tym trybie można się wypowiadać, ale w trybie informującym, że prezydent nie przybędzie. Myśmy pana Kwaśniewskiego zaprosili nie na konsultację do komisji, tylko po prostu jako świadka. Świadek ma obowiązek przyjść.

Tomasz Skory: Świadek Kwaśniewski zorganizował konferencję prasową, na której oświadczył: W działaniach komisji mamy do czynienia z demoralizacją, stosowaniem metod niegodnych. Mówi o awanturze politycznej. To są słowa, które wymagają chyba reakcji.

Józef Gruszka Mało tego. Myślę, że komisja w tej sprawie musi mocno zaprotestować. Co to znaczy „demoralizacja komisji”? Przecież posądzenie organu sejmowego o demoralizację to idzie w kierunku natychmiastowego rozwiązania najpierw komisji, a potem Sejmu.

Tomasz Skory: Powiem więcej, awanturnictwo komisji wg prezydenta marnuje dorobek demokratycznej Polski.

Józef Gruszka Nie można wszystkiego oceniać ze swojego punktu wiedzenia. Jest w takim bardzo ważnym fakcie - który ja postrzegam w kategoriach moralnych czy wyznaniowych – jakim są niewątpliwie dwa przykazania miłości – Boga i bliźniego. I tam jest powiedziane, w drugim przykazaniu – miłuj bliźniego swego jak siebie samego. Jeśli ktoś pomawia, musi na pomówienia się narazić.

Tomasz Skory: O pomówienia oskarża prezydent członków komisji, którzy relacjonują to, co mówił jej Marek Dochnal. Co wyście właściwie obiecali Dochanlowi? Pomoc w zwolnienie aresztu? Zwolnienie z aresztu?

Józef Gruszka Tu muszę zaprotestować przeciw właśnie takiej relacji. Gdyby relacja była oparta o fakty, niczego takiego by nie było. Myśmy Dochanlowi obiecali – ja osobiście to wypowiedziałem w imieniu komisji, po konsultacji z komisją - że jeżeli świadek Marek Dochnal będzie zeznawał przed komisją, to komisja w trybie artykułu 60 Kodeksu karnego par. 3 wystosuje do ministra sprawiedliwości opinię o jego zachowaniu się przed komisją. Tyle i aż tyle.

Tomasz Skory: A te 4 strony stenogramów ostatnich rozmów Marka Dochnala podsłuchanych na końcu? Czy rzeczywiście jest tam mowa, że Dochanal chciał z własnej woli – był wówczas wolny – spotkać się z komisją i rozmawiać o prezydencie i jego związkach?

Józef Gruszka To jest może zbyt daleko idący wniosek. Ja myślę, że Dochnal nie deklarował komisji spotkania.

Tomasz Skory: Nie rozmawiał z komisją tylko z asystentem.

Józef Gruszka Oczywiście. Natomiast ważne jest to, i to należałoby podkreślić – jak mówimy, w kontekście realizacji uchwały sejmowej i zadań nałożonych na komisję, jak mówimy o bezpieczeństwie energetycznym, że Dochnal został zatrzymany w momencie, gdy z Kazachami rozmawiał o dostawie ropy naftowej. I to jest fakt, który należałoby wyświetlić.

Tomasz Skory: Sprowadzając wczorajsza prezydencką rozmowę do formalności, komisja powinna zażądać kary porządkowej?

Józef Gruszka Moim zdaniem komisja powinna wystąpić jeszcze raz z wezwaniem do świadka, bo z tych dokumentów, które dostaliśmy, wynika, że pan prezydent nie zrozumiał, o co my się do niego zwracamy. Albo zaginęło wezwanie i zostało tylko jakieś omówienie zaproszenia, bo inaczej tego rozumieć nie można.