Chciałbym pokazać im, że w ich własnym kraju muszą zacząć się sami rządzić, bo mają bogaty kraj, z dużymi tradycjami i mogą to zrobić - mówi o swojej irackiej misji gen. Mieczysław Bieniek. Za kilka dni przejmie on dowództwo nad wielonarodową dywizją w Iraku.

Konrad Piasecki: Czy to prawda, że pana ulubione powiedzenie brzmi: Panowie, nie wiem jak, ale ma być dobrze?

Mieczysław Bieniek: Tak, to jest moje ulubione powiedzenie. Natomiast ja wiem, jak to ma być. Głęboko wierzę, że ludzie również wiedzą.

Konrad Piasecki: Nie boi się pan, że w Iraku, choćby nie wiem jak, to dobrze nie będzie?

Mieczysław Bieniek: Należy liczyć się z takimi sytuacjami. Zresztą wydarzenia ostatnich dni pokazały to, że to, co było nieprzewidywalne, stało się. Walka z terroryzmem to jest walka asymetryczna i tutaj czynnik czasu i przestrzeni, a także sił jest trudny do określenia. Oni uderzają wszędzie i w taki sposób, że normalny, myślący człowiek nie byłby w stanie tego przewidzieć. My musimy być przygotowani do tego nieprzewidywalnego.

Konrad Piasecki: W ostatnich tygodniach w Iraku zamiast coraz lepiej, jest coraz gorzej. Coraz trudniej jest też w polskiej strefie. Czy ma pan jakieś cudowne recepty na to, jak tam uspokoić sytuację?

Mieczysław Bieniek: Takich recept, podejrzewam, nikt nie ma. Uważam, że nasi żołnierze pod dowództwem generała Tyszkiewicza i innych naszych dowódców zrobili świetną robotę. Zresztą pokazano to, niech pan sobie przypomni sytuację sprzed półtora miesiąca, kiedy to jeden atak na bazę włoską spowodował straty 19 zabitych. Tu trzy zsynchronizowane ataki i straty były – 7 zabitych – ale proszę zauważyć, wszyscy terroryści zostali zabici. Niestety, jeden samochód został zdetonowany zbyt blisko bazy i stąd te ofiary.

Konrad Piasecki: Skoro jest coraz trudniej, skoro nie za bardzo wiadomo, jak sytuację w Iraku poprawić, to nie ma pan takiego ludzkiego strachu, że pan tam będzie przeżywał bardzo trudne chwile?

Mieczysław Bieniek: Każdy z nas ma takie uczucie strachu, ja także. Bardziej jednak martwię się o to, w jaki sposób wykonać zadania, jak ochronić żołnierzy. Głęboko wierzę, że uda nam się sytuację ustabilizować w przeciągu następnych kilkunastu miesięcy naszego tam pobytu.

Konrad Piasecki: A czy jest w panu na tyle odwagi, by powiedzieć: tak, będą następne polskie ofiary?

Mieczysław Bieniek: Nie, tego nie mogę powiedzieć, ponieważ jestem olbrzymim optymistą. Gdybym takie założenie sobie przyjął, to nie miałbym tam po co jechać. To ja jestem tym, który tchnie optymizmem i to jestem tym, który odpowiada za szkolenie, wyposażenie, przygotowanie moralne i psychiczne tych żołnierzy.

Konrad Piasecki: A jeśli chodzi o zachowanie polskich żołnierzy w Iraku, to pan jest entuzjastą "kija” czy "marchewki"?

Mieczysław Bieniek: Jednego i drugiego. W większości są tam ludzie gotowi do współpracy, 75-80% społeczeństwa chce mieć stabilizację, ekonomię, pracę, pokój. Chce mieć tę świadomość, że jak jego dziecko pójdzie do szkoły, to wróci z tej szkoły cało. To jest niewyobrażalne, by atakować własne ośrodki szpitalne, szkolne, drogi, obiekty administracji publicznej. To nie mieści się w głowie każdego normalnego człowieka.

Konrad Piasecki: Pytam o ten „kij i marchewkę”, bo czytałem pańskie wypowiedzi, w których pan mówi, że pan lubi Arabów; podobno umie pan nawet kląć po arabsku. Czy ma pan takie poczucie, że takie obłaskawianie Irakijczyków to jest najlepszy sposób na załatwienie problemów, które stoją przed Polakami, Amerykanami, Brytyjczykami i całym światem w Iraku?

Mieczysław Bieniek: Nie upraszczałbym tego do obłaskawiania. Po prostu chciałbym pokazać im, że w ich własnym kraju oni muszą zacząć się sami rządzić, bo mają ten kraj bardzo bogaty, z dużymi tradycjami i mogą to zrobić. Ja jestem zbudowany tym, co już zobaczyłem w prowincjach w Nadżafie, w Karbali, w Al-Kut - tam, gdzie jest nasza strefa, jak się te społeczności zorganizowały. Trzeba tym ludziom pomagać, trzeba tej administracji pomagać. Pokazać tą „marchewkę”, ale jednocześnie uderzać „kijem” w tych, którzy chcą to destabilizować.

Konrad Piasecki: Ten pański szlak wojskowy to m.in. Syria, Sahara Zachodnia, Bośnia, Turcja. Ma pan poczucie, że ten iracki etap będzie najcięższy?

Mieczysław Bieniek: Tak, mam takie poczucie. Z drugiej strony jestem pełen wiary i wierzę w szlachetne intencje tej misji.

Konrad Piasecki: Myśli pan, że to będzie ukoronowanie pańskiej kariery wojskowej?

Mieczysław Bieniek: No, nie wiem (śmiech). Nie wiem, co pan ma na myśli. Uważam, że już tak wiele osiągnąłem, że jestem bardzo zadowolony z tego, co mam. Przede wszystkim jestem zadowolony z tego, że cieszę się szacunkiem swoich podwładnych, przyjaźnią swoich bliskich i doskonałą rodziną, którą tu zostawiam na miejscu w Krakowie.

Konrad Piasecki: Pytam, czy ukoronowanie czy tylko kolejny szczebel?

Mieczysław Bieniek: Jeszcze troszeczkę służby mam przed sobą, a jakie dalsze będą moje losy, to już nie moja sprawa. W pełni koncentruje się na tych kilku miesiącach, które są przede mną. O niczym innym obecnie nie myślę.

Konrad Piasecki: Dziękuję bardzo.

Foto: Krzysztof Musiał RMF