Jesteśmy bardzo blisko mundialu. Teraz to już chyba wszyscy wiemy, że Anglia jest do pokonania, skoro wczoraj przegrała z Północną Irlandią - mówi Jerzy Dudek, bramkarz polskiej reprezentacji, gość Kontrwywiadu Kamila Durczoka.

Kamil Durczok: Świętowanie po wczorajszym zwycięstwie było ostre?

Jerzy Dudek: Nie było ostro, a zapowiadało się, że będzie bardzo ostro.

Kamil Durczok: Nie wiele brakowało, by świętowanie było bardzo ostre. Wczoraj mundial był o krok. „100 sekund od mundialu” – taki tytuł widziałem w jednej z gazet. Pojedziemy na mistrzostwa świata?

Jerzy Dudek: Wydaje się, że tak. Jesteśmy bardzo blisko mundialu. Czekamy na potknięcia innych naszych przeciwników. Zrobiliśmy wszystko, co było w naszej mocy, więc teraz inni muszą się wykazać. Zobaczymy.

Kamil Durczok: Ale trzeba będzie grać z Anglią na całego, czy wyręczą nas Austriacy?

Jerzy Dudek: Mam nadzieję, że nie trzeba będzie grać z Anglią na całego. Austriacy też nie będą musieli nas w jakiś sposób wyręczać. Rozchodziło mi się o to, że inne drużyny tak jak Szwecja, która ma również bardzo dobry układ w tabeli, może potknąć się po drodze. Grają w innej grupie. Jest więc szansa na to, że z drugiego miejsca wejdziemy bezpośrednio. Dwie drużyny z drugiego miejsca mają szansę wejść bezpośrednio do mistrzostw świata – i taką drużyną jesteśmy my. Szwedzi, Chorwaci, Holendrzy i Czesi. Czesi i Holendrzy raczej już nie mają szans. Została tylko Szwecja, która gra z Chorwacją, i na pewno musi się tam ktoś potknąć, tym samym dając nam możliwość awansu nawet z drugiego miejsca.

Kamil Durczok: Trener Janas mówi, że przed wyjazdem do Manchesteru będzie przypominał zawodnikom, że Anglia jest do pokonania. Kto jak kto, ale ty musisz wiedzieć, jak się pokonuje Anglików?

Jerzy Dudek: Teraz to już chyba wszyscy wiemy, że Anglia jest do pokonania, skoro wczoraj przegrała z Północną Irlandią. To wielka niespodzianka – nawet na miarę drugiego tysiąclecia. Jest szansa, żeby znowu, jak za dobrych czasów – czyli z 1973 r., wywieźć tym razem z Manchesteru dla nas bardzo dobry rezultat, który da nam premię do awansu do mistrzostw świata.

Kamil Durczok: A ty będziesz gotowy na mecz w Machesterze?

Jerzy Dudek: Mam nadzieję, że tak. Wszystko jest na dobrej drodze. Jeszcze koło dwóch tygodni powinna zająć mi jeszcze rehabilitacja, która doprowadzi mnie do 100 proc. używalności i będę mógł spokojnie, jako członek zespołu, trenować na zielonej murawie.

Kamil Durczok: Jak się czuje zawodnik, który fenomenalnie broni, tak jak ty broniłeś w Istambule - Liga Mistrzów dla Liverpoolu – i otrzymuje potwierdzenie, że trener chce go zmienić?

Jerzy Dudek: Z tymi spekulacjami już żyłem od długiego czasu. Wszyscy specjalnie o tym mówili, chcąc mnie chyba bardziej zdenerwować albo zmobilizować. Ja nie mam nikomu nic do udowodnienia. Trochę denerwowała mnie sytuacja, że trener tego nie dementował – dawał mi tylko sygnał do tego, że trochę w tym wszystkim prawdy jest.

Kamil Durczok: Ty rozmawiasz teraz z Reiną? Rywalizacja jest tylko na boisku, czy poza boiskiem również? Jakie są relacje między wami?

Jerzy Dudek: Relacje są bardzo dobre. Ja nie jestem człowiekiem konfliktowym. Jakby tutaj profesjonalizm jest na pierwszym miejscu, a dopiero później jakieś indywidualne zasługi. Jesteśmy bardzo dobrymi kolegami. Mieszkaliśmy razem w pokoju na obozie przygotowawczym w Szwajcarii. Mogliśmy się bardzo dobrze zapoznać. Jest to bardzo fajny kolega. Mam nadzieję, że on to samo może powiedzieć o mnie. Na boisku – wiadomo – jest rywalizacja.

Kamil Durczok: Myślisz, że to będzie taka rywalizacja tylko na boisku? Czy Benitez ściągnął po to Reinę, żeby siedział na ławce, jeśli się okaże, że Jerzy Dudek broni lepiej?

Jerzy Dudek: Zadałeś pytanie, które jednocześnie jest odpowiedzią. Będzie mi bardzo ciężko konkurować z Hiszpanem. Teraz się skupiam na leczeniu mojej kontuzji. Później będę się skupiał na tym, żeby spokojnie rywalizować z Reiną. Jeśli dostanę szansę, by z nim rywalizować na równo, podejmę tą rękawicę i spokojnie będę walczył o swoje. Widzę, że mam szansę, przynajmniej tak mi się wydaje. Czy dostanę taką szansę – nie wiadomo. Jeżeli jej nie dostanę, to będziemy musieli pomyśleć o innym wyzwaniu.

Kamil Durczok: To, co mnie uderzyło, to taka duża otwartość dyskusji o sprowadzeniu dla ciebie zmiennika i twojej wypowiedzi dla prasy. Na pytanie: „Czy chciałby pan grać w Portugalii?” odpowiedziałeś: „Byłoby fajnie”. Co się dzieje z relacjach z trenerem po tak otwartej wypowiedzi?

Jerzy Dudek: Ja mogę śmiało mówić, co chcę, co oczekuję i ewentualnie co trener ode mnie oczekuje. Też mogę zadawać takie pytania.

Kamil Durczok: Trener nie ma pretensji o brak lojalności wobec drużyny?

Jerzy Dudek: To nie ma nic wspólnego z lojalnością. W pierwszym dniu, kiedy się dowiedziałem, że wreszcie sprowadzili tego bramkarza, poszedłem do trenera i zapytałem się, jaka jest ewentualnie teraz moja rola w tym zespole. Trener, dyplomatycznie bądź nie, odpowiedział: „Bardzo byłoby fajnie, gdybyś został, ale jak będziesz miał inną ofertę, to usiądziemy do stolika i porozmawiamy, i zrobimy tak, żeby wszyscy byli zadowoleni”. Ja do czasu nieszczęsnej kontuzji, miałem jakieś możliwości, opcje, ale z drugiej strony, się zastanawiam, po co miałbym z tego Liverpoolu odchodzić?

Kamil Durczok: Chyba po to, żeby wrócić na Śląsk. Chociaż nie wiem, w której drużynie mógłbyś zagrać. Concordia?

Jerzy Dudek: Kto wie! Wiadomo, że tam się wychowałem. Może kiedyś uda mi się kiedyś wrócić do tego klubu.

Kamil Durczok: Wczoraj zadebiutowałeś jako gospodarz sportowego telewizyjnego studia. Czy pomyślałeś choć przez chwilę, że to jest miejsce, kiedy opuścisz pozycję między słupkami w bramce?

Jerzy Dudek: Po pierwsze, to było tak zupełnie komedyjnie wczoraj i nieoczekiwanie zostałem poproszony, żebym się sprawdził w trochę innej roli. Obojętnie jak mi nie wyszło, bardzo się starałem wczoraj. Nigdy się nad tym jednak nie zastanawiałem, bo jeszcze mam co robić i głównym moim celem jest gra w piłkę.

Kamil Durczok: Tobie Żurawski strzeliłby tego karnego?

Jerzy Dudek: Wydaje mi się, że jakbym zatańczył tak jak w Istambule, to nie.

Kamil Durczok: Dziękuję bardzo.