Nie wiem, co pan prezydent myślał na temat niezaproszenia Adama Michnika na uroczystość odznaczenia bohaterów Marca ’68. W każdym razie wymienił Michnika wielokrotnie - mówił w Kontrwywiadzie RMF FM Józef Dajczgewand, jeden z odznaczonych. Wg niego, gdyby nie zmiana premiera, to tematu obywatelstwa marcowych emigrantów mogłoby nie być, bo rozmowy z Kazimierzem Marcinkiewiczem były już na etapie technicznym.

Konrad Piasecki: Zabrakło panu wczoraj w Pałacu Prezydenckim Adama Michnika?

Józef Dajczgewand: Sądzę, że trochę tak.

Konrad Piasecki: Uważa pan, że to błąd, że nie został zaproszony? Czy to wpadka czy coś więcej?

Józef Dajczgewand: Nie jestem w stanie odpowiedzieć, co pan prezydent myślał na ten temat. W każdym razie wymienił Adama Michnika wielokrotnie.

Konrad Piasecki: Adam Michanik powiedział wczoraj: „Widocznie pan prezydent uznał, że tak będzie słusznie i sprawiedliwie”. Było słusznie i sprawiedliwie?

Józef Dajczgewand: Nie wiem naprawdę. Sprawiedliwość dziejowa, jak to jest, kto za co odpowiada.

Konrad Piasecki: W każdym razie uznał pan to za zgrzyt tej wczorajszej uroczystości?

Józef Dajczgewand: Było bardzo zimno i czekaliśmy pół godziny przed wejściem. Ale sam fakt w końcu się stał.

Konrad Piasecki: A zabolała pana odmowa przyjęcia odznaczenia przez pana Czajkowskiego, pańskiego kolegę z Marca ’68 roku?

Józef Dajczgewand: Jest to sprawa, na którą nie mam najmniejszego wpływu. Motywy pana Bogdana, pan Bogdan najlepiej wyjaśni.

Konrad Piasecki: A przedstawił je panu, bo panowie rozmawialiście przed tymi uroczystościami?

Józef Dajczgewand: Rozmawialiśmy.

Konrad Piasecki: Pan mówi, że czuje się człowiekiem skrzywdzonym przez Rzeczpospolitą, że czuje taki dysonans. Z jednej stromy ”bieduje”, a z drugiej - państwo przyznaje mu odznaczenie.

Józef Dajczgewand: To jest pewien paradoks rzeczywiście, ale ja sądzę, żę pan Bogdan lepiej będzie jak sam będzie opowiadał.

Konrad Piasecki: Trochę te dwie sprawy zdominowały te wczorajsze uroczystości w Pałacu Prezydenckim. Poprzedziła je bardzo smutna, tragiczna informacja o śmierci Gustawa Holoubka. Pan go pamięta z tych Dejmkowskich „Dziadów”?

Józef Dajczgewand: Absolutnie, kochałem. To jest jeden z największych nie tylko aktorów, ale psychologów w sztuce. Mistrz.

Konrad Piasecki: Pan był na tym ostatnim przedstawieniu, które zapoczątkowało późniejsze wydarzenia?

Józef Dajczgewand: Tak.

Konrad Piasecki: Jaki Gustaw Holoubek był na scenie?

Józef Dajczgewand: Jeżeli są czary, to było coś w tym stylu.

Konrad Piasecki: Po tym przedstawieniu odbyła się demonstracja, podczas której składano kwiaty, wieszano transparent na pomniku Adama Mickiewicza. Pan został wtedy zatrzymany, skazany na grzywnę i to tak naprawdę potem doprowadziło do wydarzeń Marca ’68 roku.

Józef Dajczgewand: Korzenie były dużo wcześniej, ale generalnie tak. To był punkt przełomowy.

Konrad Piasecki: A to prawda, że to w pańskim mieszkaniu zapadła decyzja o tym wiecu na Uniwersytecie Warszawskim?

Józef Dajczgewand: Tak.

Konrad Piasecki: Jak to było?

Józef Dajczgewand: Stała alternatywa, która była: albo przegrać, albo walczyć. Podjęliśmy decyzję, żeby pójść do przodu.

Konrad Piasecki: A pan się spodziewał, że ten wiec będzie miał tak bolesne dosłownie, ale potem dramatyczne następstwa?

Józef Dajczgewand: Spodziewaliśmy się reakcji. Ale absolutnie ani my nawet nasi przeciwnicy nie spodziewali się takiego efektu.

Konrad Piasecki: Tego, że wejdą tam oddziały – właściwie do końca nie wiadomo czego, ale chyba ORMO – tak, Ochotniczych rezerw Milicji Obywatelskiej, tego się nie spodziewano?

Józef Dajczgewand: W żadnym wypadku. To się nazywało „golędzinów” w owym czasie. Nie. I tak brutalnego potraktowania. Okrucieństwo tutaj było tak ewidentne, że prawdopodobnie chodziło o to, żeby młodzieży wyjaśnić, że władza ma jednoznaczną pozycję polityczną - pałkami.

Konrad Piasecki: Pan po marcu został skazany, potem wyemigrował pan. Zmuszono pana do tej emigracji?

Józef Dajczgewand: W jakimś sensie tak.

Konrad Piasecki: Ale poczuł się pan zmuszony represjami politycznymi czy represjami antysemickimi

Józef Dajczgewand: Nawet fizycznymi.

Konrad Piasecki: To znaczy?

Józef Dajczgewand: To znaczy ostatnie dni pobytu więzienia, potraktowanie fizyczne nazwałbym to torturami i niebezpieczeństwo egzystencji fizycznej.

Konrad Piasecki: A potem powiedziano: musisz wyjechać?

Józef Dajczgewand: Przede wszystkim zrobiono wszystko, abym nigdzie nie mógł znaleźć miejsca pobytu. Pozbawiono mnie mieszkania, które rodzina, wyjeżdżając do Izraela zostawiła, pozbawiono mnie środków do życia, praca bowiem była absolutnie niemożliwa. To było chore.

Konrad Piasecki: Musiał pan zrzec się polskiego obywatelstwa?

Józef Dajczgewand: Tak.

Konrad Piasecki: A potem je pan odzyskał. Dzisiaj je pan ma czy nie?

Józef Dajczgewand: Tak

Konrad Piasecki: Ale co pan sądzi o całej tej dyskusji na temat odzyskiwania obywatelstwa. Czy jest jakiś prosty sposób, żeby ludziom prześladowanym po Marcu ’68 to obywatelstwo przewrócić?

Józef Dajczgewand: Absolutnie.

Konrad Piasecki: Jaki?

Józef Dajczgewand: To w ogóle nie jest żaden issue, to jest kwestia techniczna, a nie…

Konrad Piasecki:…a nie prawna?

Józef Dajczgewand: Nie

Konrad Piasecki: To jak to technicznie można zrobić?

Józef Dajczgewand: Przede wszystkim można to zrobić w sposób internetowy. Ludzie, którzy mają jakieś problemy wchodzą na daną stronę w Internecie, która jest bezpośrednio połączona z odpowiednimi urzędami. Nawet część emigracji gotowa jest w tym pomóc, pod warunkiem, że będzie dobra wola.

Konrad Piasecki: Czyli ci, którzy są chętni do odzyskania obywatelstwa logowaliby się na jakiejś stronie internetowej i ta strona przekierowywałaby ich do urzędów wojewódzkich?

Józef Dajczgewand: Jasne.

Konrad Piasecki: Czy potrzeba jakiegoś specjalnego prawa do tego, czy to jest kwestia wyłącznie techniczna?

Józef Dajczgewand: Paru komputerów i dobrej organizacji i that’s all.

Konrad Piasecki: A zwracaliście się z prośbą do władz polskich o taką właśnie instytucję?

Józef Dajczgewand: Tak.

Konrad Piasecki: Jak zareagowały?

Józef Dajczgewand: Pozytywnie. Z panem Marcinkiewiczem mieliśmy rozmowy, prawie że techniczne na temat rozwiązania tych problemów i wszystko było gotowe do następnego ruchu, tylko potem pan Marcinkiewicz przestał być premierem.

Konrad Piasecki: I sprawa umarła?

Józef Dajczgewand: Została zamrożona.

Konrad Piasecki: Pan wyemigrował, mieszka pan w Szwecji. Jak pan sobie radzi na emigracji?

Józef Dajczgewand: Całkiem nieźle.

Konrad Piasecki: Nie myśli pan o powrocie do Polski?

Józef Dajczgewand: Ja tu jestem bardzo często. „Powroty” to brzmi bardzo dramatycznie, a ja poruszam się, jeżdżę w tę i z powrotem. Świat jest otwarty, ale chętnie bym został tu na dłużej niż tylko z wizytą.

Konrad Piasecki: Wy nazwani przez historię, a trochę i przez siebie Marcowymi Komandosami, byliście grupą przyjaciół, dziś ta przyjaźń jest jeszcze żywa?Potraficie się jeszcze dzisiaj ze sobą spotkać i zapomnieć o podziałach, które wtedy były i dzisiaj są?

Józef Dajczgewand: Zaczynamy się zbliżać do punktu jakiejś równowagi, porozumienia. Oczywiście jeszcze ciągle są zgrzyty i konflikty, ale…

Konrad Piasecki: A na przykład z Adamem Michnikiem pan się potrafi spotkać i porozmawiać?

Józef Dajczgewand: Ja pana Adama chętnie spotkam przy dowolnej okazji, jeżeli pan Adam będzie chętny na spotkanie na jakimś panelu dyskusyjnym

Konrad Piasecki: A na ile was podzieliło śledztwo, prześladowania, to że jedni zaczęli sypać w tym śledztwie, potem występowali jako świadkowie oskarżenia. To jest jeszcze żywe?

Józef Dajczgewand: Już przestaje być żywe. Chyba się skończyły te fatwy. W dniu, kiedy pani Irka Lasota dostała najwyższe odznaczenie, przestała być wykreślana z historii i nasza grupa Kickiego też weszła z powrotem. Zajęła to miejsce, które miała.

Konrad Piasecki: Dzisiaj po tym odznaczeniu przez prezydenta czuje się pan uhonorowany przez Polskę?

Józef Dajczgewand: Tak.