Gdy obejmowaliśmy prowincję Ghazni w Afganistanie, to nie było nikogo, kto kwestionowałby taki pomysł - stwierdził w Przesłuchaniu Bogdan Klich. Szef MON odnosząc się do słów gen. Skrzypczaka, powiedział, że problem z jednym frustratem nie oznacza, że jest problem z całą generalicją. Minister przyznał, że jeśli pojawi się wniosek o to, by to Sejm decydował o udziale żołnierzy w misjach zagranicznych, to zostanie on rozważony.

Agnieszka Burzyńska: Tarcza Obamy może być dla Polski atrakcyjniejsza niż tarcza Busha. Tak można streścić wczorajszą pańską wypowiedź. Czy to oznacza, że będzie jednak amerykańska tarcza w Redzikowie?

Bogdan Klich: Jeśli pomysł amerykański zostałby zrealizowany, to z wojskowego punktu widzenia dla Polski lepsze to rozwiązanie.

Agnieszka Burzyńska: Czy ta amerykańska nowa propozycja to kilka ruchomych wyrzutni SM-3 i stała baza, np. w Redzikowie?

Bogdan Klich: Co do lokalizacji bazy nie sposób się w tej chwili ostatecznie wypowiedzieć, gdzie byłyby zlokalizowane rakiety SM-3.

Agnieszka Burzyńska: Ale baza miałaby być?

Bogdan Klich: Natomiast z deklaracji zarówno prezydenta Obamy jak i ministra obrony Roberta Gatesa wynika, że SM-3 od roku 2015 powinno w Polsce się pojawić i gdyby się pojawiło...

Agnieszka Burzyńska: Czy to jest poważna propozycja czy mglista obietnica?

Bogdan Klich: ...to wtedy rzeczywiście byłaby to lepsza broń antyrakietowa, ponieważ jest bronią przeciwko rakietom krótkiego i średniego zasięgu, a te są groźniejsze dla Polski.

Agnieszka Burzyńska: Czy to jest poważna propozycja czy mglista obietnica, według pana?

Bogdan Klich: Ona jest obwarowana dwoma znakami zapytania. Po pierwsze, musi zostać przedstawiona na piśmie, a po drugie, musi mieć gwarancje realizacji. Ostatni rok nauczył nas ostrożności.

Agnieszka Burzyńska: Ale jakie to miałyby być gwarancje, skoro podpisana umowa nie jest skuteczną gwarancją?

Bogdan Klich: No właśnie i dlatego o nich mówię, tzn. musiałyby być zawarte w naszych ustaleniach z Amerykanami takie gwarancje, które by dawały nam pewność, że tym razem umowa zostanie zrealizowana.

Agnieszka Burzyńska: A mamy pomysł, jakie to mogłyby być gwarancje?

Bogdan Klich: Na ten temat rozmowy się toczą?

Agnieszka Burzyńska: Gdzie jest raport na temat starcia polskich żołnierzy z talibami w Afganistanie, podczas którego zginął kapitan Daniel Ambroziński?

Bogdan Klich: Pani redaktor, kilka opinii zamówiłem, jak pani i państwo pamiętają sprzed miesiąca. Jeden został mi przedłożony. Jest to opinia departamentu kontroli mówiąca o stronie organizacyjnej. Chcę powiedzieć z całą mocą, że nasi żołnierze w Afganistanie wykonują nieprawdopodobną robotę, a ich dowódca – pan pułkownik Andrzejczak – jest jednym z najlepszych dowódców w naszej armii, więc bez względu na to, co będzie w tych raportach, to włos im z głowy nie spadnie.

Agnieszka Burzyńska: Ale co wynika z tego raportu? Popełniono jakieś błędy przy organizacji?

Bogdan Klich: To nie jest raport jawny.

Agnieszka Burzyńska: A kiedy będzie jawny?

Bogdan Klich: To nie jest raport jawny, powtarzam.

Agnieszka Burzyńska: Ale pytam się tylko, czy popełniono jakieś błędy, czy ktoś poniesie za to odpowiedzialność?

Bogdan Klich: Pani redaktor, ta informacja, która została przedstawiona mi przez departament kontroli, mówi o kwestii organizacyjnej, a nie o operacyjnej. W związku z tym kwestie operacyjne nie zostały jeszcze ocenione.

Agnieszka Burzyńska: A jak zostaną ocenione kwestie operacyjne...

Bogdan Klich: Jak zostaną ocenione kwestie operacyjne, to jestem przekonany prawie w stu procentach, że będą ocenione pozytywnie.

Agnieszka Burzyńska: A kiedy zostaną ocenione?

Bogdan Klich: Po zakończeniu obecnej zmiany w Afganistanie.

Agnieszka Burzyńska: W Afganistanie jest wojna, zgadza się?

Bogdan Klich: W Afganistanie jest misja stabilizacyjna, w której uczestniczą polscy żołnierze oraz żołnierze innych sił narodowych NATO i która łączy się z działaniami typu wojennego, tak.

Agnieszka Burzyńska: „Wojsko powinno być wysyłane na misje wojenne tylko za zgodą Sejmu” – tak mówił generał Koziej. Sygnalizował to również Marszałek Sejmu. Powinno tak być czy nie?

Bogdan Klich: Przede wszystkim musi być utrzymany obecny standard, tzn. że żołnierze jadą na misję tylko i wyłącznie wtedy, kiedy mają taką wolę, kiedy na to się godzą, kiedy sami chcą. Nikt ich nie może zmuszać.

Agnieszka Burzyńska: Ale ja pytam o udział Sejmu...

Bogdan Klich: Natomiast jeżeli chodzi o aprobatę Sejmu, to ta propozycja jest do rozważenia.

Agnieszka Burzyńska: To znaczy, że jeżeli ktoś ją zgłosi, to powinna zostać rozważona według pana?

Bogdan Klich: Dokładne to znaczy, pani redaktor.

Agnieszka Burzyńska: Czyli Sejm jednak powinien wyrażać zgodę na to?

Bogdan Klich: Ja mówię tylko i wyłącznie, że taka propozycja może być rozważona, a nie mówię o tym, że powinna być wprowadzona do polskiego porządku prawnego.

Agnieszka Burzyńska: Zostajemy jeszcze w Afganistanie. Z tych dwóch ekspertyz na temat naszej misji w Afganistanie, które pan zamówił, wynika, iż powinniśmy w Afganistanie zostać czy się wycofać?

Bogdan Klich: Jedna ekspertyza wojskowa, druga ekspertyza polityczna. Z częścią sugestii w nich zawartych się zgadzam, z częścią się nie zgadzam. Pracujemy w tej chwili nad projektem strategii dalszej obecności w Afganistanie.

Agnieszka Burzyńska: Czyli nie pada tam żadna data?

Bogdan Klich: Proszę mi pozwolić skończyć. Obecności, która by prowadziła do większej skuteczności naszych działań zgodnie z tym, czego chcą zresztą wszyscy sojuszniczy, żeby cała misja w Afganistanie była skuteczniejsza.

Agnieszka Burzyńska: Czyli nie ma mowy o wycofaniu naszych wojsk, czy też ograniczeniu naszej prowincji?

Bogdan Klich: Elementem takiej strategii, jeśli ona ma być poważna, a musi być, jeśli ma być dalekosiężna, jest także strategia wyjścia, tzn. odpowiedź na pytanie, jakie warunki winny być spełnione, aby można było przygotować się do opuszczenia Afganistanu. Ja osobiście nie mam wątpliwości co do tego, że są to trzy warunki, tzn. sprawność administracji lokalnej...

Agnieszka Burzyńska: Z tym słabo?

Bogdan Klich: Z tym różnie, dlatego że w niektórych dystryktach, jak np. w dystrykcie Karabach czy dystrykcie Giro - lepiej, ale w innych dystryktach, jak np. w dystrykcie Andar – gorzej. Ta sytuacja zmienia się dosłownie z miesiąca na miesiąc.

Agnieszka Burzyńska: To znaczy, że jeszcze długo nie powinniśmy stamtąd wychodzić?

Bogdan Klich: Po drugie, zdolność sił bezpieczeństwa, czyli wojska i policji, do zapewnienia mieszkańcom odpowiedniego bezpieczeństwa i pożytku publicznego, czyli dokładnie te same trzy kryteria co w Iraku. Administracja, wojsko oraz policja afgańskie, które są zdolne do przejęcia odpowiedzialności od strony polskiej.

Agnieszka Burzyńska: Czyli to oznacza, że jeszcze długo, długo tam powinniśmy pozostać?

Bogdan Klich: To oznacza tylko i wyłącznie to co powiedziałem i nic więcej.

Agnieszka Burzyńska: „Wzięcie odpowiedzialności za prowincję to było nieporozumienie. Chciano uzyskać efekt polityczny, wysoko wznieść polską flagę, ale nie dokonano analizy naszych możliwości” – kto tak mówi?

Bogdan Klich: Ktoś, kto tak mówi, dyskwalifikuje się i kompromituje jako strateg, ponieważ w owym czasie, kiedy ta sprawa była rozważana, a dokładnie na przełomie 2007 i 2008 r., nie było nikogo – ani wewnątrz resortu obrony narodowej, ani poza nim – kto kwestionowały taki pomysł. Oczywiście, że ta koncepcja niosła za sobą trudności, ale wszyscy zgodziliśmy się co do tego, że jest uzasadniona, dlatego że rozproszenie polskich sił po pięciu prowincjach, w tym w prowincji Ghazni i prowincji Paktika, było czymś kompletnie poronionym. Dlatego też koncentracja tych sił na jednym obszarze w prowincji Ghazni była czymś w pełni uzasadnionym.

Agnieszka Burzyńska: To ja jeszcze powiem, że mówi to generał Skrzypczak w bardzo ostrym wywiadzie dla dzisiejszej „Rzeczpospolitej”, w którym oskarża pana i pański ministerialny dwór o naciski, błędne decyzje i kierowanie się układami towarzyskimi przy obsadzie stanowisk, ale mówi też o misji w Afganistanie i mówi tak: „To minister Klich powinien ponieść odpowiedzialność za to, że podjął decyzję, która jest szaleństwem”. Generał mówi, że on ostrzegał, że tam powinno być co najmniej sześć tysięcy żołnierzy i wtedy moglibyśmy dać radę.

Bogdan Klich: Generał ostatnio coraz częściej myli się z prawdą. Natomiast ten jego dzisiejszy wywiad, przeczytawszy, traktuję jak bajkę o żelaznym wilku, tzn. jest tam mnóstwo bredni.

Agnieszka Burzyńska: Czyli nie boi się pan buntu w armii i kolejnych spektakularnych odejść?

Bogdan Klich: Pani redaktor, mamy w armii 142 generałów i 140 spośród nich to generałowie, którzy doskonale rozumieją swoje miejsce i rolę w demokratycznych siłach zbrojnych, którzy znakomicie pełnią swoją funkcję. Znam osobiście znaczną większość spośród nich. Miałem okazję z nimi współpracować w różnych okolicznościach w ciągu ostatnich dwóch lat. Ogromnie ich cenię i to, że jest problem z jednym frustratem, nie oznacza, że jest to problem z całą generalicją.

Agnieszka Burzyńska: Nie żałuje pan porzucenia europarlamentu na rzecz ministrowania?

Bogdan Klich: I tak, i nie. Oczywiście zarobki w europarlamencie są czterokrotnie wyższe od pensji ministerialnej, a odpowiedzialność jest znacznie mniejsza. Ale powiedzmy sobie szczerze – odpowiadać za reformę polskich sił zbrojnych w tak ważnym czasie, jak w tej chwili, to jest duże wyzwanie, duża odpowiedzialność, ale i duża satysfakcja. Wojsko Polskie za trzy lata nie będzie już tym samym wojskiem, które pamiętamy sprzed lat.

Agnieszka Burzyńska: A lubi być pan chłopcem do bicia, bo z jednej strony krytykują pana wojskowi, a z drugiej strony gorzkich słów nie oszczędza panu premier? Pamiętamy wypowiedź Donalda Tuska o irytacji związanej z działalnością pańskiego resortu.

Bogdan Klich: Z premierem jestem w stałym kontakcie, w stałym dialogu. Przekonujemy siebie nawzajem i jak w każdej trudnej pracy zdarzają się też słowa trudne.

Agnieszka Burzyńska: Czyli to jest szorstka przyjaźń w tej chwili?

Bogdan Klich: To jest dobra współpraca przede wszystkim, pani redaktor, i to jest najważniejsze.

Agnieszka Burzyńska: I nie ma pan ochoty sam odejść z rządu?

Bogdan Klich: Rezygnacja z funkcji ministra jakiegokolwiek resortu jest oczywiście w rękach każdego z nas, ponieważ jesteśmy ludźmi wolnymi, ale zadanie, które się przyjęło do wykonania, winno być wykonane. Taka przynajmniej jest moja galicyjska, krakowska filozofia.