Sylwia Bogacka, srebrna medalistka z Igrzysk Olimpijskich w Londynie pomiędzy swoimi strzeleckimi treningami znalazła czas na poznanie tajników snookera. Swoimi umiejętnościami ma się pochwalić podczas pokazowego turnieju, który odbędzie się w listopadzie w Zielonej Górze. „To dla mnie coś nowego” – podkreśla. „Nie zabieram się zawodowo za snookera, bo musiałbym poświęcić na to tyle lat, ile poświęciłam na strzelectwo” – zastrzega.

Pierwszy trening wicemistrzyni olimpijskiej pod okiem Marcina Nitschke odbył się w warszawskim klubie "147 break". Kolejne odbędą się już w Zielonej Górze, gdzie 10 listopada odbędzie się pokazowy turniej "Hot Shots Masters" z udziałem wielkiej snookerowej sławy Ronnie'ego O'Sullivana.
Patryk Serwański: Pierwsza, najważniejsza sprawa w snookerze jest taka jak w strzelectwie. Przed strzałem i przed uderzeniem bili trzeba się odpowiednio ustawić. Miała pani z tym kłopoty?

Sylwia Bogacka: Zasada jest ta sama. Trzeba przyjąć postawę i się jej wyuczyć. Dla mnie to coś zupełnie nowego, bo tutaj mam lewą nogę ugięta, a prawą prosto, co jest wbrew moim strzeleckim treningom. To akurat jedynie kwestia kontroli. Myślę, że to opanuję, będę miała jeszcze przed turniejem kilka treningów w Zielonej Górze i sobie poradzę.

Ta pierwsza lekcja była intensywna. Od razu poznała pani różne rodzaje rotacji, nauczyła się pierwszego, na razie prostego tricku.

Ja w życiu zawsze mam pod górkę, ale bardzo to lubię, te wyzwania mnie mobilizują. Tak było i w kitesurfingu, czy rajdach samochodowych, że zaczynałam od trudnych rzeczy. Ważne, że od początku towarzyszy mi świetny trening. Marcin Nitschke wszystko idealnie objaśnia. Właśnie tacy ludzie powinni szkolić najmłodszych. Dzieciaczki powinny od razu poznać prawidłowe zachowania, bo jeśli zaczną popełniać jakiś błąd, to potem niwelowanie tego trwa bardzo długo.

Pomyśli pani kiedyś o snookerze bardziej poważnie?

Nie zabieram się zawodowo za snookera, bo musiałbym poświęcić na to tyle lat, ile poświęciłam na strzelectwo, ale kiedyś skończę karierę i będę miała kilka innych możliwości.

Długo się pani zastanawiała nad zaproszeniem Marcina Nitschke do turnieju "Hot Shots Masters"?

W ogóle się nie zastanawiałam. Przy pierwszym telefonie bardzo się ucieszyłam, bo w końcu była okazja, żeby się spotkać. Bo mimo że jesteśmy niemal sąsiadami, nie było na to czasu. Przed igrzyskami dużo trenowałam, koledzy snookerzyści też przygotowywali się do różnych imprez. Ja zresztą byłam bardzo zmęczona, ale teraz jest idealna sytuacja - turniej pokazowy, wielkie sławy! W końcu przyjedzie Roonie O'Sullivan, którego wiele razy oglądałam w telewizji. Mam nadzieję, że będzie szansa, żeby trochę z nim porozmawiać.

Ogląda pani snooker w telewizji, więc pewnie zasady gry ma pani opanowane?

To duże słowo...

Ale te odstawy, to na pewno. W takim razie czym będzie się trzeba zająć na kolejnych treningach?

Muszę się przyzwyczaić do zmiany postawy. Poza tym jakoś boję się mocno uderzyć tą bilę, a przecież wiem, że jej nic nie zrobię. W moim strzelectwie nie jestem zbyt delikatna, ale tutaj jestem zachowawcza, nie chcę zniszczyć pożyczonego kija.

Treningi strzeleckie upływają pani w samotności, tu w snookerze jest chyba bardziej towarzysko?

To jest bardzo fajne. Jeśli chodzi o treningi strzeleckie to samotne trenowanie jest jednak moim wyborem i wynikiem lenistwa, bo nie chce mi się przenosić codziennie walizki ze sprzętem ważącej ponad 30 kilogramów. Czasami tylko jeden kolega trenuje tam, gdzie ja. Wtedy jesteśmy obok siebie, ale mało rozmawiamy tylko skupiamy się na treningu. W snookerze jest podobnie. Przy stołach rozmowy są trochę stłumione, ciche. Gracze skupiają się na zagraniu. Podoba mi się ta atmosfera.

Snooker snookerem, ale jednak najważniejsze jest dla pani strzelectwo, a tu czekają kolejne wyzwania.

Już w niedzielę lecę do Tajlandii na finał Pucharu Świata. To bardzo prestiżowa impreza, do zdobycia jest Kryształowa Kula. Jedzie tam tylko garstka ludzi, tych najlepszych. Są bardzo rygorystyczne zasady kwalifikacji. Olimpijski medal i czwarte miejsce, plus piąte miejsce na jednym z Pucharów Świata dają mi wysokie miejsce w rankingu światowym. Jakiś czas temu zajrzałam jak wygląda ranking i okazuje się, że w pistolecie pneumatycznym jestem chyba druga.

I wcześniej się tym pani nie interesowała, drugim miejscem?!

Nie. Nie czuję takiej potrzeby, nie muszę się tym wszystkim chwalić. Czasami się o tym zapomina, a pamięta jakieś miejsca swoich koleżanek. Oczywiście będę starała się utrzymać tę lokatę, bo jak tak sobie obserwuję inne dyscypliny sportu, to myślę, że to jednak jest istotne.