Ks. infułat Janusz Bielański, były proboszcz Katedry Wawelskiej, nie przyznaje się do winy. Co więcej, twierdzi, że zrezygnował z zajmowanej funkcji, bo poprosił go o to kard. Stanisław Dziwisz. Jak mówi Bielański, krakowski metropolita obiecał mu inne stanowisko w kurii.

Ks. Janusz Bielański: Dzisiaj czuję się bardzo dobrze. Sen dobrze działa na mnie, modlitwa jeszcze lepiej. Po rozmowie z Panem Bogiem, po rozmowie z niektórymi kolegami, też nie głupimi, bardzo mądrymi, doszedłem do wniosku, że życie człowieka jest poważną, trudną sprawą, ale trzeba się zawsze kierować sumieniem. Ja tym sumieniem kieruję się w swoim życiu.

Maciej Grzyb: Dlaczego ksiądz podał się do dyspozycji kardynała?

Ks. Janusz Bielański: Proszę pana, dlatego podałem się do dyspozycji kardynała, bo kiedyś przed laty, kiedy pana jeszcze na świecie nie było, ja włożyłem moje ręce w ręce biskupa i powiedziałem: „Przyrzekam”, bo zapytał mnie: „Czy przyrzekasz mnie i moim cześć i posłuszeństwo?”. Ja odpowiedziałem: „Przyrzekam” i to obowiązuje.

Maciej Grzyb: Ale kardynał wymusił na księdzu odejście?

Ks. Janusz Bielański: Żadnego wymuszenia. Ksiądz kardynał jest kulturalnym człowiekiem. To była by hańba, gdyby ksiądz kardynał wymuszał. Nie. On powiedział mi, czy chcę nie być proboszczem na Wawelu, a otrzymać inną pracę. Ja mówię: „Bardzo o to proszę, gdyż wiem, że sytuacja moja jest taka na Wawelu, że na pewno lepiej, żebym od probostwa odszedł”.

Maciej Grzyb: A czy to jest przyznanie się do winy, do współpracy z SB?

Ks. Janusz Bielański:Nie. Współpracy z SB nie było. Sam ksiądz kardynał powiedział: „Janusz, wiem, żeś ty nie był współpracownikiem SB. Ja też mogę to przysiąc”.

Maciej Grzyb: A dokumenty?

Ks. Janusz Bielański: Jakie dokumenty? Nie ma dokumentów.

Maciej Grzyb: Pseudonim TW „Waga”?

Ks. Janusz Bielański: To proszę pana to waga – to dobrze. Teraz by mi dali jeszcze wzrost, bo jestem jeszcze wysoki, nie tylko ciężki. Co oni pisali, proszę pana, to oni pisali, a nie ja, ani nie kardynał, ani nie moi przełożeni. To jest sprawa tego rodzaju, że nigdy nie byłem agentem, nigdy nie byłem współpracownikiem, na nikogo nie pisałem, ani nie mówiłem i nigdy żadnych honorariów nie otrzymywałem. Oczywiście mówi się i pisze, że dostałem album. Tak, dostałem album kiedyś i zaraz wstałem, i dałem mu też album o katedrze temu panu, który dał mi album, chyba o Polsce albo Krakowie. Nie pamiętam, który to album, bo tych albumów mam dużo.

Maciej Grzyb: A lata 80. i msze patriotyczne tutaj na Wawelu?

Ks. Janusz Bielański: Oni przychodzili przed mszami i w czasie mszy byli, i po mszy świętej byli. Po co przychodzili? Pytali:

"Kto będzie odprawiał?

– Ksiądz Tischner.

Kto będzie miał kazanie?

– Ksiądz Tischner."

Maciej Grzyb: Ksiądz im to mówił, oni to notowali?

Ks. Janusz Bielański: Oczywiście... A nie, nikt przy mnie nic nie notował. Może nagrywali, ale ja tego nie widziałem. Nie zdawałem sobie sprawy, że to mi zaszkodzi, że ja zachęcałem ludzi we mszy za ojczyzny. Nigdy sobie tego nie uświadamiałem. Jest mi bardzo przykro, że takie rzeczy, które mówiłem – takie podstawowe, fundamentalne, teraz są zarzutem przeciwko mnie. Ani razu do nich nie poszedłem, ani razu do nich nie dzwoniłem, ani nigdy w życiu ich nie potrzebowałem - ani do szczęścia, ani do nieszczęścia.

Maciej Grzyb: Dlaczego ksiądz w takim razie usunął się w cień?

Ks. Janusz Bielański: Nie poddałem się wrzawie, tylko jestem posłuszny wobec księdza kardynała Stanisława Dziwisza, który mi mówi: „Dobrze by było, żeby był nowy proboszcz na Wawelu”. Nie pytałem, dlaczego dobrze by było, nie mówiłem, że się nie zgadzam, tylko powiedziałem: „Księże kardynale. Ślubowałem posłuszeństwo. Ksiądz kardynał wyżej stoi, lepiej widzi potrzebę Kościoła katolickiego, lepiej widzi potrzebę Wawelu, ludzi tu się modlących. Proszę czynić, co ksiądz kardynał uważa za właściwe”. Powiedział: „Będziesz przeniesiony”. Dziękuję, chętnie przyjmę każdą decyzję, gdziekolwiek mnie ksiądz kardynał wyznaczy.

Maciej Grzyb: A kardynał nie powiedział księdzu: „Może lepiej, żeby się ksiądz usunął, bo za głośno, bo to Wawel, bo te teczki, bo atmosfera nie najlepsza”?

Ks. Janusz Bielański: Nie. Nie było takiej rozmowy.

Maciej Grzyb: A może ksiądz jest ofiarą lustracji w Kościele.

Ks. Janusz Bielański: Raczej nie. Cóż zrobić. Ksiądz Zaleski był moim uczniem, do pierwszej komunii go przygotowywałem i tak mnie teraz urządził. (…) Ale mu daruję. Myślę, że kiedyś do mnie przyjdzie i jeszcze kawę wypijemy razem na znak zgody, jedności i pojednania.