Mało prawdopodbne, że pułkownik Lesiak działał sam – mówi w rozmowie z RMF prokurator Jarosław Baniuk, który jako pierwszy badał sprawę inwigilacji prawicy. Przy tej skali zaangażowania środków ludzkich i technicznych, nie powinno to umknąć uwadze jego przełożonych - dodaje.

Konrad Piasecki: Dlaczego przestał pan prowadzić śledztwo w sprawie inwigilacji prawicy?

Jarosław Baniuk: Ponieważ taka była decyzja przełożonych.

Konrad Piasecki: Pan miał poczucie wtedy i ma poczucie dzisiaj, że to była decyzja motywowana politycznie, że pan zbyt wysoko sięgał?

Jarosław Baniuk: Nie wiem czy politycznie. Natomiast była to decyzja zmierzająca do osiągnięcia konkretnego efektu w tym akurat postępowaniu.

Konrad Piasecki: To był czas kiedy ministrem sprawiedliwość była Hanna Suchocka. Czy pańskim zdaniem to ona wpłynęła na to, że odsunięto pana od tego śledztwa?

Jarosław Baniuk: Absolutnie nie mam żadnej wiedzy w tym zakresie, żeby to pani premier Suchocka w jakikolwiek sposób próbowała wpływać na bieg tego postępowania.

Konrad Piasecki: To na jakim szczeblu zapadały te decyzje?

Jarosław Baniuk: Zdecydowanie prokuratury krajowej.

Konrad Piasecki: A jak ona była wtedy motywowana oficjalnie?

Jarosław Baniuk: Inną wizją prowadzenia postępowania. Jego zakończeniem.

Konrad Piasecki: A pan miał poczucie, że jakie są prawdziwe motywy?

Jarosław Baniuk: Przełożeni uważali, że postępowanie to należy zakończyć.

Konrad Piasecki: A wobec kogo by pan wówczas postawił zarzuty, wobec jakiej osoby, która się przewijała w tej sprawie skonstruowałby pan akt oskarżenia?

Jarosław Baniuk: Akt oskarżenia, który skierowała prokuratura przeciwko panu pułkownikowi Lesiakowi pokazuje w jakimś stopniu kierunek, który chcieliśmy przyjąć.

Konrad Piasecki: I tylko Lesiak byłby tym, którego pan by posadził na ławie oskarżonych?

Jarosław Baniuk: Nie potrafię odpowiedzieć na to pytanie, ponieważ moja wiedza na temat tego postępowania ograniczała się tylko i wyłącznie do czynności, które zdążyliśmy przeprowadzić. Chcieliśmy ich przeprowadzić dużo więcej m.in. w celu zweryfikowania tych właśnie założeń postępowania, a więc sprawdzenia czy pan pułkownik Lesiak działał w tym wypadku zupełnie sam, czy też jego przełożeni co najmniej wiedzieli o podejmowanych przez niego działaniach.

Konrad Piasecki: Pańskim zdaniem mogli nie wiedzieć? Czy Lesiak mógł być takim człowiekiem nadgorliwym, który wymyślał, realizował to co sobie umyślił, a nikt o tym, poza nim i jego podwładnymi, nie wiedział?

Jarosław Baniuk: Wydaje mi się, i mojemu koledze Jackowi Gudkowskiemu, wówczas wydawało się także, że jest to mało prawdopodobne.

Konrad Piasecki: Czyli on musiał mieć jakichś protektorów?

Jarosław Baniuk: Czy protektorów nie wiem, natomiast przy tej sakli zaangażowania środków ludzkich, technicznych, wydaje się, że nie powinno to umknąć uwadze jego przełożonych.

Konrad Piasecki: Ale przełożonych jak wysoko?

Jarosław Baniuk: Na pewno szefa Urzędu Ochrony Państwa.

Konrad Piasecki: Czyli Jerzego Koniecznego.

Jarosław Baniuk: Jeśli w tym czasie był on szefem Urzędu Ochrony Państwa -tak.

Konrad Piasecki: Czy z tych materiałów z którymi miał pan do czynienia wynika, że Jan Rokita mógł wiedzieć o całej tej sprawie, mógł ją nadzorować, mógł akceptować, to co robił Jan Lesiak ?

Jarosław Baniuk: Pozycja, którą wówczas zajmował w hierarchii organów państwowych na pewno nie pozwalała mu na bezpośrednie nadzorowanie postępowań prowadzonych przez Urząd Ochrony Państwa.

Konrad Piasecki: Czyli mógł najwyżej dostawać jakieś raporty z tego, co Urząd Ochrony Państwa robił.

Jarosław Baniuk: Nie wiem. Nie potrafię tego jednoznacznie określić. Wydaje mi się natomiast, że jeżeli pan Jan Rokita mógł mieć jakąś wiedzę, to niekoniecznie musiał ją mieć na zasadzie przekazywania informacji bezpośrednio przez Urząd Ochrony Państwa. Być może odbywało się to na zasadzie przekazywania ciekawostek towarzyskich.

Konrad Piasecki: A jaka była rola w tej sprawie Konstantego Miodowicza?

Jarosław Baniuk: Pan Konstanty Miodowicz pełnił wówczas wysoką funkcję w Urzędzie Ochronie Państwa.

Konrad Piasecki: Szefa zarządu kontrwywiadu.

Jarosław Baniuk: Istotnie. W zakresie obowiązków kontrwywiadu mieściło się podejmowanie pewnych działań, które wydawały się być w niektórych momentach zbieżne z działaniami podejmowanymi przez pana Lesiaka. Ale to jest kwestia podziału kompetencji w Urzędzie Ochrony Państwa.

Konrad Piasecki: Dziś Konstanty Miodowicz mówi, że wtedy kontrwywiad interesował się tylko organizacjami skrajnymi: nacjonalistycznymi, faszystowskimi albo komunistycznymi. Czy z akt sprawy wynika, że rzeczywiście jego zainteresowanie ograniczało się tylko do takich organizacji?

Jarosław Baniuk: Absolutnie. Nigdy przedmiotem tego postępowania nie były sprawy prowadzone przez kontrwywiad Urzędu Ochrony Państwa. Nigdy ani my sami nie zwracaliśmy się o udostępnienie nam danych, co do zakresu zainteresowania kontrwywiadu, ani takie dane do nas nie docierały.

Konrad Piasecki: Dziękuję.

Jarosław Baniuk: Dziękuję.