Tomasz Skory: Polska placówka dyplomatyczna ewakuowała się z Kabulu w 1992 roku. Pan tę ewakuację przeprowadził. Jak to wyglądało?

Andrzej Wawrzyniak: Zacznijmy może od okresu wcześniejszego. Dotarłem do Afganistanu w 1990 roku. Był to według statysty ONZ-owskich najbardziej niebezpieczny kraj na świecie. Spadało około 2 tysięcy 400 rakiet rocznie na Kabul, a ja i moja żona, która jest dużo większym specjalistą od Afganistanu niż ja – czuliśmy się tam jak ryby w wodzie. Taka sytuacja trwała przez dwa lata, aż do zwycięstwa rewolucji islamskiej. To był 1992 rok 30 kwietnia. Wówczas dopiero zaczęło się prawdziwe piekło, tzn. ponad 1000 rakiet dziennie. Jeszcze blisko dwa miesiące trwałem na placówce w Kabulu i sytuacja była taka, że naprawdę nie wiedzieliśmy czy za 15 minut będziemy wśród żywych.

Tomasz Skory: To z powodu zwalczających się ugrupowań?

Andrzej Wawrzyniak: Tak. My byliśmy akurat i ambasada i moja rezydencja były w centrum walk i zwalczających się ugrupowań mudżachedińskich. Wówczas padają rakiety na rynku, trupy walają się gęsto, bombardowanie zostaje zatrzymane i za 15 minut normalne życie, normalny handel.

Tomasz Skory: Dzisiaj Afganistan jest izolowany przez wspólnotę międzynarodową. Czy pana zdaniem afgańscy Talibowie będą chcieli umierać za Osamę bin Ladena?

Andrzej Wawrzyniak: Pojęcie umierania jest tam zupełnie inne niż u nas. Tam to jest wstępowanie w lepszy świat. Tam się nikt śmierci nie boi.

Tomasz Skory: Czy zdaniem pana Amerykanie, czy jakiekolwiek siły zbrojne, które operowałyby w Afganistanie mają szansę na zwycięstwo z tymi Afgańczykami.

Andrzej Wawrzyniak: Nie. To byłoby największe głupstwo, gdyby chcieli się zaangażować w sposób zmasowany w walkę z Talibami czy w walkę z Afgańczykami. Najlepszym wyjściem jest wzmocnienie i zaopatrzenie w to wszystko co jest potrzebne opozycji afgańskiej, sojuszowi północnemu. Oczywiście sytuacja jest skomplikowana, gorsza po śmieci Ahmmada Szah Massuda, który by wielkim bohaterem i utożsamieniem tego co najlepsze w Afdganistanie. Nie ma drugiej postaci, która jest go w stanie zastąpić.

Tomasz Skory: W tej wojnie, która na pewno nastąpi nie chodzi przecież o sytuację wewnętrzną w Afganistanie tylko o Osamę bin Ladena.

Andrzej Wawrzyniak: Wydaje mi się, że jakieś wyselekcjonowane operacje jednostek specjalnych mogą pomóc Ameryce w jakimś tam uratowaniu twarzy.

Tomasz Skory: Jak pan sądzi skąd bierze się determinacja Afgańczyków w obronie tych swoich terytoriów?

Andrzej Wawrzyniak: To wynika i z tradycji i z religii.

Tomasz Skory: Islam jest tak przepotężny?

Andrzej Wawrzyniak: Na pewno.

Tomasz Skory: Jakie jeszcze przeszkody mogą spotkać oddziały, które chciałyby pacyfikować Afganistan oprócz tych mentalnych i tych geograficznych?

Andrzej Wawrzyniak: Pacyfikacja Afganistanu na pełna skalę jest niemożliwa. Rosjanie mieli ponad 100 tysięcy dobrze czy nawet doskonale wyszkolonych i nie byli w stanie zbyt dużo zrobić. Amerykanie to nie są głupi ludzie i nauki z tego wyciągnęli i na to nie pójdą.

Tomasz Skory: Czy ta obrona Osamy bin Ladena może według pana zatoczyć szersze kręgi niż sam Afganistan. Już Pakistan zapowiada świętą wojnę.

Andrzej Wawrzyniak: Największym problemem moim zdaniem to jest w tej chwili Pakistan, aby tam nie doszło do wojny domowej a moim zdaniem jest do tego bardzo blisko.

Tomasz Skory: Myśli pan, że Amerykanie mogliby liczyć na udostępnienie terytorium Pakistanu do przeprowadzenia operacji w Afganistanie?

Andrzej Wawrzyniak: Na pewno tak. Takie mają zapewniania w tej chwili.

Tomasz Skory: Ale zapewnienia władz oficjalnych, wojskowych. Tymczasem islamiści tamtejsi mówią coś zupełnie innego.

Andrzej Wawrzyniak: No tak. Dlatego stąd ja widzę niebezpieczeństwo zarzewia wojny domowej w Pakistanie.

foto Marcin Wójcicki RMF Warszawa