"W tym roku myślałem o odejściu" - zdradza wicepremier i minister finansów Jacek Rostowski w Kontrwywiadzie RMF FM. "Minister finansów zawsze jest zmęczony, ale ja nie mam jeszcze ochoty kończyć z tą męczarnią" - dodaje. Pytany, czy odejdzie na wiosnę, odpowiada: "Co będzie na wiosnę, zobaczymy wiosną". Rostowski twierdzi, że nie słyszał "radykalnych głosów krytyki propozycji rządu ws. OFE", a Buzek i Hausner "krytykują, bo ich nie zrozumieli". Tłumaczy też, że wczorajsze gwałtowne spadki na giełdzie to "dowód na to, jak ryzykowna jest giełda, kiedy zarządzający OFE mają ograniczone umiejętności. Szefowie funduszy mieli przecież czas na przygotowanie się do decyzji rządu".

REKLAMA

Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla video

Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla audio

06.09 Gość: Jacek Rostowski

Konrad Piasecki: "Draństwo, oszustwo, skok na kasę, demontaż" - wsłuchuje się pan i przejmuje tymi głosami oceniającymi zmiany w OFE?

Jacek Rostowski: Ja takich radykalnych głosów, jak pan właśnie przytacza, nie słyszałem.

"Draństwo, oszustwo, skok na kasę" - to Marcinkiewicz, "demontaż" - Buzek i Hausner. Poważni ludzie.

Jeśli chodzi o wypowiedzi pana premiera Buzka i pana Hausnera, to myślę, że po prostu nie zrozumieli propozycji rządu

Pierwsza wypowiedź nie wydaje się bardzo poważna. Jeśli chodzi o wypowiedzi pana premiera Buzka i pana Hausnera, to myślę, że po prostu nie zrozumieli propozycji rządu. Żadna zmiana, która zostawia w OFE całość obecnych środków, składek, zainwestowanych w akcje, i jeszcze zresztą dodatkowe dwadzieścia parę miliardów, nie może być uważana za demontaż systemu. Jedyna rzecz, która w wypowiedziach niektórych obrońców OFE jest przedstawiana jako demontaż, to jest wprowadzenie dobrowolności dotyczącej przyszłej składki. Ale jeżeli o to chodzi, to muszę powiedzieć, że to jest bardzo zaskakujące - dlatego że system, który nie jest w stanie skłonić ubezpieczonych, Polaków, przyszłych emerytów do tego, żeby zdecydowali się zostać w OFE, nie zasługuje na to, żeby funkcjonować w nieskończoność.

System, który nie jest w stanie skłonić ubezpieczonych, do tego, żeby zdecydowali się zostać w OFE, nie zasługuje na to, żeby funkcjonować w nieskończoność

Panie premierze, ale jeśli mówi pan, że oni nie zrozumieli, to nie zrozumiała też złotówka, bo się osłabia, nie zrozumiała giełda, bo wyparowały z niej wczoraj 72 mld złotych, nie zrozumiały obligacje, bo będziemy musieli za nie płacić coraz więcej. To jest ogólne niezrozumienie i to niezrozumienie bolesne dla naszych portfeli.

Nie, każdy z tych przypadków jest inny, osłabienie złotego jest bardzo ograniczone.

Spadek giełdowy już mniej.

Osłabienie obligacji w ciągu ostatnich kilku tygodni miało miejsce wszędzie na świecie. Obligacje niemieckie, amerykańskie nie były tak tanie od trzech czy czterech lat. To, co się stało na giełdzie wczoraj, jest dobitnym dowodem na to, jak ryzykowna może być giełda, szczególnie jeżeli osoby zarządzające Funduszami, mają, mówiąc szczerze, relatywnie ograniczone umiejętności. To, co rząd miał zamiar zrobić, było ogłoszone już w czerwcu, oczywiście w dwóch wariantach, ale każdy z nich miałby podobny skutek. Trochę czasu więc mieli na przewidzenie, że taka decyzja będzie miała miejsce. Chciałbym wrócić do tego ważnego punktu, który pan poruszył i poruszył pan premier Buzek - demontaż systemu. Absolutnie nie. Wszystkie środki, które zostały zainwestowane w akcje przez OFE, pozostaną w OFE i w żaden sposób nie będą tknięte. Uważam, że to jest kluczowe, bo to znaczy, że nie będzie żadnej nacjonalizacji spółek prywatnych w Polsce.

To, co się stało na giełdzie, jest dobitnym dowodem na to, jak ryzykowna może być giełda, jeżeli osoby zarządzające Funduszami, mają, relatywnie ograniczone umiejętności


Ale jeśli nie demontaż panie premierze, to dajcie mi pełną wolność wyboru, pozwólcie mi zostać w OFE również z obligacjami i wtedy będzie rzeczywiście wolność wyboru, liberalizm i wtedy nie będzie demontażu.

Zastanawialiśmy się nad takim wariantem, tylko druga strona tego medalu byłaby taka, że osoby, które wybierają ZUS, przeszłyby do ZUS także z akcjami. Uważam, że to by właśnie było bardzo niebezpieczne.

To pozwólmy zostać w OFE z akcjami i obligacjami tym, którzy będą chcieli.

Jeżeli OFE nie są w stanie przyciągnąć Polaków w tym trzymiesięcznym okresie, to znaczy, że nie mają umiejętności przekonywania Polaków do tego, że spełniają dla nich pożyteczną funkcję

Chwileczkę, jeżeli mam dobrowolność także w obligacjach, to logiczne byłoby mieć dobrowolność także w akcjach. Osoby wybierające wtedy ZUS, przeszłyby do ZUS ze swoimi akcjami, co by oznaczało, że nastąpiła częściowa nacjonalizacja polskiej gospodarki, nie w jakimś gigantycznym zakresie, ale jednak znaczącym. Jako osoba, która wierzy w skuteczność własności prywatnej i rynku, tego nie chciałem. Jedyny element, który mógłby być w jakikolwiek sposób uważany za demontaż systemu, to jest dobrowolność jeśli chodzi o przyszłe składki. Jeżeli OFE nie są w stanie przyciągnąć Polaków w tym trzymiesięcznym okresie, kiedy obecni składkowicze będą decydowali, czy chcą pozostać w OFE, czy nie i nie będą w stanie przyciągnąć nowe, młode osoby wchodzące na rynek pracy, to znaczy, że nie mają możliwości, nie mają umiejętności przekonywania Polaków do tego, że spełniają dla nich ważną, pożyteczną funkcję. W takim przypadku chyba ten system nie zasługuje na to, żeby się rozwijał. Oczywiście nie ma mowy o demontażu, będzie po prostu tak, że ten system nie będzie się rozwijał. To będzie zależało w dużej mierze od efektywności inwestowania, konkurowania między sobą ze strony OFE.

Możecie trochę zmienić - albo w jedną, albo w drugą stronę - tą propozycję?

Konsultacje są po to, aby konsultować, ale mieliśmy już dwa miesiące bardzo rozległej dyskusji, więc wydaje mi się, że mamy optymalne rozwiązanie

Konsultacje są po to, aby konsultować, ale mieliśmy już dwa miesiące bardzo rozległej dyskusji, więc wydaje mi się, że mamy optymalne rozwiązanie, które jest bardzo wyważone. Unika głównych zagrożeń jak nacjonalizacja. Zapewnia dobrowolność w ważnym zakresie. Zapewnia bezpieczeństwo przed tzw. ryzykiem złej daty, czyli tego, że emeryt może dużo stracić na skutek tego, że w dniu jego przejścia na emeryturę będzie tąpnięcie na giełdzie - takie jak na przykład widzieliśmy wczoraj - i przed tym będziemy chronili emerytów, przesuwając jedną dziesiątą środków co roku przez ostatnie 10 lat. Jest to zrównoważony, wyważony projekt, który naprawia błędy reformy z 1999 roku, pozostawiając jej wielkie osiągnięcia w zakresie zrównoważenia części ZUS-owskiej, za którą zresztą należy chwalić premiera Buzka.

Czuje się pan spełnionym ministrem finansów?

Minister finansów nigdy nie jest spełniony, bo jest zawsze praca do zrobienia, i minister finansów zawsze jest zmęczony, od pierwszego dnia swojego urzędowania.

Minister finansów zawsze jest zmęczony, od pierwszego dnia swojego urzędowania.

Nie chciałby pan skończyć już z tą męczarnią?

Nie. W tej chwili są jeszcze wyzwania. Ale nie było roku, kiedy nie myślałem o tym, że może dobrze by było odejść.

A w tym roku też pan o tym myśli?

Myślałem, ale obecnie jest dużo zadań.

Podawał się pan do dymisji?

Nie.

Rozmawiał pan z premierem o odejściu?

Ja o różnych rzeczach z premierem rozmawiam i z różnymi kolegami. To są między nami sprawy.

Dziś tematu dymisji Rostowskiego nie ma.

Dziś nie.

Dymisja na wiosnę? Zobaczymy wiosną.

A na wiosnę?

To zobaczymy na wiosnę.