Donald Tusk, rezygnując z kandydowania w wyborach prezydenckich, zrobił prezent wszystkim oprócz Platformy Obywatelskiej - uważa Leszek Miller, gość Kontrwywiadu RMF FM. Według byłego premiera, Tusk zrobił błąd, lekceważąc urząd prezydenta. PO musi wystawić wielbiciela żyrandoli i dywanów - ironizuje. Miller jest oburzony filmem "Obywatel Generał", reżysera nazywa Goebbelsem naszych czasów.

REKLAMA

Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla video

Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla audio

Gościem Konrada Piaseckiego był były premier Leszek Miller
Konrad Piasecki: Pan jak wracał, to też się pan tak witał, jak Józef Oleksy?

Leszek Miller: Aż tak wylewnie nie.

Konrad Piasecki: Dzisiaj na pierwszej stronie "Faktu": "Tak polewa Oleksy, rękę ma pewną".

Leszek Miller: Bardzo ładne zdjęcia, myślę, że mój kolega się ucieszy.

Konrad Piasecki: Że go tak dobrze witano, czy że to tak dobrze zauważono?

Leszek Miller: Że jest na pierwszej stronie "Faktu".

Konrad Piasecki: On więcej nagrzeszył, więc więcej musiał polewać.

Leszek Miller: No tak, rzeczywiście.

Konrad Piasecki: Pan nie polewał niczego.

Leszek Miller: Ja nie, ale spotkałem się z moimi przyjaciółmi, tylko nie przy okazji wstępowania do SLD, tylko później. Ale widzę, że standard naszego przyjęcia był niższy, niż standard przyjęcia Oleksego.

Konrad Piasecki: Czy premier Leszek Miller chciał zostać prezydentem Millerem?

Leszek Miller: Prze moment o tym myślałem, ale jeszcze przed objęciem urzędu premiera, bo potem szybko zdałem sobie sprawę, że droga z Alei Ujazdowskich na Krakowskie Przedmieście jest niemożliwa.

Konrad Piasecki: Kancelaria premiera jest złą trampoliną do prezydentury?

Leszek Miller: Tak, premier się zbyt szybko zużywa i to było nie do pokonania. Przez moment myślałem, że premier Tusk zaryzykuje i byłem ciekaw tego eksperymentu.

Konrad Piasecki: Po czym powiedział, że pałace, dywany i żyrandole go nie interesują.

Leszek Miller: Więc premier Tusk potwierdza moją opinię, że nie można przejść urzędu premiera na urząd prezydenta.

Konrad Piasecki: Zszokował pana tym, co powiedział?

Leszek Miller: Byłem trochę zdziwiony, dlatego że przez wiele, wiele miesięcy pan Tusk sprawiał wrażenie, że jego głównym celem jest prezydentura.

Konrad Piasecki: Pomyślał pan sobie o nim "tchórz" czy "bohater"?

Leszek Miller: Nie, pomyślałem sobie, że musiały zajść jakieś ważne okoliczności, które motywowały nim w celu zmiany decyzji.

Konrad Piasecki: A nie myśli pan, że tą poważną okolicznością był obraz, jaki Donald Tusk miał przed oczami, gdy zamykał oczy, obraz Leszka Millera i jego koabitacji z Aleksandrem Kwaśniewskim?

Leszek Miller: Może w jakimś sensie też, ale myślę, że główną jego troską było wnętrze Platformy Obywatelskiej. Nie tyle pytanie, co się stanie w kraju, ile co się stanie w jego partii.

Konrad Piasecki: A nie było tak, że pomyślał sobie :"jako prezydent będę zamknięty w złotej klatce, ubezwłasnowolniony i słaby, tak jak słaby był przez moment Aleksander Kwaśniewski przy premierze Millerze"?

Leszek Miller: Ale prezydent nie musi być zamknięty, nie musi dać się zamknąć, ma wiele możliwości. Uważam, że poważnym błędem ze strony premiera Tuska jest lekceważenie urzędu prezydenta.

Konrad Piasecki: Jakie możliwości miał prezydent Kwaśniewski przy panu jako premierze, kiedy pan się cieszył popularnością, siłą partyjną i większością sejmową?

Leszek Miller: Miał ogromne możliwości zarówno na zewnątrz kraju jak i wewnątrz, a przede wszystkim miał coś, czego premier nie ma w nadmiarze , to znaczy czas. Dużo czasu.

Konrad Piasecki: Dobrze, może sobie pooglądać Eurosport i napić się dobrego wina.

Leszek Miller: Nie, może ten czas zagospodarować i tworzyć własne zaplecze. Naprawdę premier Tusk bardzo przesadził, wyrażając się dość pogardliwie o prezydenturze.

Konrad Piasecki: Kto w tej sytuacji wygra wybory?

Leszek Miller: Dobre pytanie. Mam nadzieję, że wygra najlepszy.

Konrad Piasecki: "Superszmaja"?

Leszek Miller: Jakby Szmajdziński wygrał, byłoby bardzo dobrze i życzę mu tego. Będę w każdym razie głosował zarówno w pierwszej turze, jak i w drugiej turze na Szmajdzińskiego.

Konrad Piasecki: Pytanie, czy będzie ta druga tura z Jerzym Szmajdzińskim. Ale pytam o "Superszmaję", bo to nowy sposób na promowanie kandydata SLD. Strona superszmaja.pl, kandydat SLD w roli Supermana i to wszystko z błogosławieństwem partyjnym.

Leszek Miller: I dobrze, teraz przez internet trafia się do młodego pokolenia

Konrad Piasecki: Wyobraża pan sobie Szmajdzińskiego w czerwonej pelerynce i takim obcisłym niebieskim stroju?

Leszek Miller: Wyobrażam sobie, dlaczego nie. W każdym razie, cieszę się, że moi koledzy uciekają się również do niekonwencjonalnych metod promocji Szmajdzińskiego.

Konrad Piasecki: A nie lepiej byłoby w tej sytuacji niekonwencjonalnie pójść do Cimoszewicza, paść na kolana i powiedzieć: "Włodziemierzu, dajemy Ci pieniądze, dajemy Ci struktury, tylko kandyduj, bo wobec wycofania się Tuska nasze szanse rosną"?

Leszek Miller: Włodzimierz Cimoszewicz potwierdza, że nie będzie się ubiegał o urząd prezydenta i przecież nie może być Pinokiem, któremu nos się wydłuża, bo co chwilę mówi co innego. To jest poważny polityk i jeśli powiedział "nie", to "nie". Sprawa skończona.

Konrad Piasecki: No ale powiedział "nie" w innych warunkach politycznych.

Leszek Miller: Rzym przemówił, sprawa skończona.

Konrad Piasecki: Roma locuta, causa finita.

Leszek Miller: Tak jest.

Konrad Piasecki: I Włodzimierz Cimoszewicz jest jak Rzym? Jak papież?

Leszek Miller: Dla siebie na pewno. To jest człowiek, który ma tak silną własną pozycję, nie musi specjalnie zabiegać o żadne zaplecze.

Konrad Piasecki: Ale poważnie mówiąc, nie uważa Pan, że to co zrobił Tusk, jest tak naprawdę nowym rozdaniem kart i w tym nowym rozdaniu kart trzeba być może sięgnąć po metody niestandardowe.

Leszek Miller: No bardzo możliwe. Niektórzy uważają, że premier Tusk jeszcze zmieni zdanie. Ja przez moment tak myślałem, ale chyba sprawy zaszły za daleko i nie sądzę, aby Tusk próbował odkręcać to, co sam już nakręcił.

Konrad Piasecki: A dla kogo ta jego decyzja jest najlepszym prezentem? Dla Szmajdzińskiego, Olechowskiego, Kaczyńskiego?

Leszek Miller: Dla wszystkich poza kandydatem PO. Dlatego, że proszę zwrócić uwagę, że premier Tusk wyrażając się dość pogardliwie o prezydenturze w bardzo trudnej sytuacji postawił kandydata PO na prezydenta. Bo w tej sytuacji to właściwie Platforma nie powinna nikogo wystawiać.

Konrad Piasecki: No chyba, że wielbiciela żyrandoli i dywanów...

Leszek Miller: No chyba tak, ale to naprawdę utrudnia sytuację kandydatowi PO, niezależnie kto nim będzie.

Konrad Piasecki: A kogo PO wystawi? Komorowskiego?

Leszek Miller: Myślę, że Komorowskiego, dlatego że Sikorski odnotował kilka bardzo istotnych porażek w polityce zagranicznej i to przeciwnicy łatwo by wykorzystali.

Konrad Piasecki: "Chaos, kłamstwa, niepotrzebne emocje" - SLD protestuje przeciwko filmowi o generale Jaruzelskim. O taką telewizję publiczną walczyliście, Panie Premierze?

Leszek Miller: Nie chodzi o to, o co SLD walczyło, chodzi o to, żeby obywatele, zwłaszcza ci, którzy płacą abonament, nie byli atakowani tego rodzaju propagandą. Właściwie, kiedy ten film się kończył, to zamiast nazwiska reżysera powinno być napisane Goebbels.

Konrad Piasecki: Nie, no przesadza Pan...

Leszek Miller: Nie, nie przesadzam. Uważam, że cały ten film został skonstruowany wg takiego dobrego rzemiosła goebbelsowskiego.

Konrad Piasecki: Autor filmu mówi o Jaruzelskim: "zdrajca, sprzedawczyk, kłamca, jego zdrada i zaprzaństwo zaważyły na życiu moim i milionów Polaków" i ma w tym dużo racji, Panie Premierze...

Leszek Miller: Goebbels dokładnie tak samo mówił o swoich przeciwnikach politycznych, o Żydach, o Polakach. To jest dokładnie to samo.

Konrad Piasecki: Uważa Pan, że Grzegorz Braun jest Goebbelsem dzisiejszych czasów?

Leszek Miller: Tak, porównuję go do Goebbelsa dzisiejszych czasów. Z niesmakiem ten film oglądałem i myślę, że wielu ludzi, którzy płacili do tej pory abonament, przestaną go płacić.

Konrad Piasecki: Pan przestanie go płacić?

Leszek Miller: Moje obywatelskie poczucie odpowiedzialności mi na to nie pozwala. Ale słyszałem już wielu moich kolegów, którzy mówili: "No, po cholerę będziemy utrzymywali taką telewizję".