"Kabaretowe przesłuchania ministrów przybliżają nas do standardów przypominających Putina. Tusk sięgnął w polityce czegoś, co w medycynie nazywa się syndromem Boga" - mówi gość Kontrwywiadu RMF FM Joachim Brudziński. "Tusk strąca z ministerialnych stolców w odbyt małych sejmowych pokoików i nagradza najbardziej skompromitowanych, ale dzierży władzę tylko dopóki ludzie Komorowskiego nie zdecydują się przestawić wajchy. Kiedy zapadnie taka decyzja, wyśle go, żeby pobiegał sobie po plaży w Sopocie" - twierdzi Brudziński.

REKLAMA

Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla video

Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla audio

Joachim Brudziński: Tusk ma syndrom Boga, prezydent odeśle go na plażę w Sopocie

Konrad Piasecki: Obchody 100 dni, przesłuchania i wszechobecność podratują trochę premiera? Wyciągną go z sondażowego dołka?

Joachim Brudziński: Nie wiem, czy premiera. Ale może bobry, wydry, kormorany... Bo z ostatnich przesłuchań ministrów w wykonaniu pana Donalda Tuska...

Cóż zrobić, premier ma szerokie zainteresowania, wydrami też się musi interesować...

Premier nie tylko wydrami, ale ostatnio musi zająć się też nowymi neologizmami tworzonymi chociażby przez panią "ministrę" Muchę. Sprawia mu to coraz więcej chyba satysfakcji, bo im częściej wyjaśnia, jak bardzo szowinistyczni są politycy opozycji, jak bardzo męskimi seksistami są np, redaktorzy RMF FM...

O seksistach chyba nie mówił.

100 dni premiera w wydaniu tego kabaretowego przesłuchania ministrów coraz bardziej przybliża nas do standardów przypominających te u Władimira Putina
Ale o szowinistach na pewno, o dziennikarzach, którzy z niskich pobudek odpytują złośliwie panią "ministrę" Muchę. Tak, te 100 dni i to podsumowanie tych 100 dni pana premiera w wydaniu tego kabaretowego przesłuchania jego ministrów coraz bardziej właśnie przybliża nas do standardów kabaretowych, standardów, powiedziałbym, bardziej przypominających te u Władimira Putina niż w cywilizowanym - państwie.

Prezes Kaczyński podsumowuje 100 dni, mówiąc w "Gazecie Polskiej", że władza wymyka się Tuskowi z rąk. Pan też ma takie poczucie, że premier tonie i nic go już nie uratuje?

Wie pan, na pewno premier ma jeszcze trzy lata i nie sądzę, żeby tutaj nastąpiło jakieś takie gwałtowne tąpnięcie.

Wymyka mu się, ale nie aż tak bardzo, żeby mu się w tej kadencji wymknęła.

Słabnie w sposób oczywisty, ale póki co jeszcze to wszystko w swoich rękach dzierży. Chyba że rzeczywiście ci, którzy są skupieni wokół Komorowskiego uznają, że warto te wajchę przestawić.

A kto jest skupiony wokół Komorowskiego? Bo prezes też ciekawie o tym mówi, że ludzie z WSI, zwolennicy opcji "na Rosję". Zastanawiam się, gdzie oni są.

Panie redaktorze, gościł pan jednego z nich w tym studio. Jak sobie przypominam, to pan profesor Kuźniar właśnie w rozmowie z panem redaktorem różne dyrdymały opowiadał na temat pana prezydenta Obamy, a piał z zachwytu i komplementował pod niebiosa prezydenta Miedwiediewa.

Ale jak ktoś chwiali Miedwiediewa, to jeszcze nie znaczy, że ma bliskie związki z Rosją, a takiego sformułowania używa prezes.

Gdyby Piłsudski miał u swojego boku kogoś takiego jak Kuźniar, zaleciliby mu, aby kury szczać prowadzał, a nie zajmował się poważną polityką
Ale jak ktoś twierdzi - a jest doradcą prezydenta - twierdzi, że Katyń nie był ludobójstwem, tylko zwykłą zbrodnią, a to również ten wspomniany pan profesor Kuźniar, to ja mogę panu Kuźniarowi powiedzieć tylko tyle - bo on we wczorajszej wypowiedzi w niewybrednych słowach bardzo brzydko zaatakował Jarosława Kaczyńskiego, twierdząc, że cytuje Piłsudskiego - więc ja mogę panu Kuźniarowi przekazać tylko tyle, że moim zdaniem gdyby Piłsudski miał u swojego boku kogoś podobnego jak pan Kuźniar, to raczej zaleciliby mu, aby kury szczać prowadził, niż zajmował się poważną polityką.

Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla video

Wracając do dzisiejszej polityki i odchodząc od Piłsudskiego, uważa pan, że Bronisław Komorowski knuje spisek na życie i stanowisko Donalda Tuska?

Komorowski nie zapomni Tuskowi upokorzeń. Jak będzie miał okazję, wyśle go do Sopotu, aby sobie tam biegał po plaży czy grał w piłkę
Bronisław Komorowski nigdy nie zapomni Tuskowi tych upokorzeń, które ten serwował mu w kampanii prezydenckiej i jak będzie miał tylko okazję, to do spółki z tymi, którzy równą sympatią do Tuska pałają jak Komorowski, chętnie Tuska wyśle do Sopotu, aby sobie tam biegał po plaży czy grał w piłkę.

Jeśli o Piłsudskim mówiliśmy, to do Sulejówka raczej powinien go wysłać.

Ja myślę, że Komorowski bardziej będzie zainteresowany tym, żeby sobie Tusk biegał po plaży, a nie miał wpływu na realną politykę.

Tylko dlaczego Platforma Obywatelska miałaby się na to zgodzić?

Dlatego, że dzisiaj jedynym spoiwem Platformy Obywatelskiej są wysokie sondaże i strach przed Tuskiem.

Jeśli Platforma wygrywa wybory - i to szóste wybory z rzędu - to dlaczego miałaby zmieniać tego, który ich prowadzi do zwycięstwa? Skoro PiS, który przegrywa szóste wybory z rzędu, nie zmienia prezesa.

Tusk sięgnął w polityce "syndromu Boga". Jest tym, który strąca z ministerialnych stolców w odbyt mało prestiżowych pokoików czy sejmowych gabinetów
Proszę zapytać tych parlamentarzystów, tych posłów do niedawna bardzo ważnych w Platformie Obywatelskiej, a dzisiaj przez Tuska upokarzanych. Bo sam skład tego nowego rządu - przyzna pan redaktor - jest już składem pokazującym, że Tusk sięgnął w polityce tego syndromu, który czasami w medycynie przypisuje się lekarzom, a mianowicie "syndromu Boga". Jest już tym, który strąca z ministerialnych stolców polityków w odbyt jakichś mało prestiżowych pokoików czy gabinetów w Sejmie. Nagradza najbardziej skompromitowanych ministrów, tak jak panią minister Kopacz za spapraną ustawę refundacyjną czy ustawę zdrowotną.

Jak patrzymy na rządy Prawa i Sprawiedliwości, działo się dokładnie to samo. Też prezes strącał, jednych w niebyt, a innych wyciągał z jakichś otchłani piekielnych.

Ale ja, jak po raz kolejny u pana goszczę w tym studiu, czy jak słucham najbardziej opiniotwórczych dziennikarzy, to mam takie wrażenie, że ilekroć pojawia się merytoryczna, uzasadniona krytyka pod adresem Tuska czy Platformy Obywatelskiej, to pojawia się kontrargument: No, ale to Prawo i Sprawiedliwość, które już od pięciu lat jest w opozycji...

Nie wiem, czy mowa o "syndromie Boga" jest konstruktywną krytyką.

Ale mówiłem to troszkę złośliwie.

Tak, dostrzegłem to, że złośliwie.

Jeżeli pyta pan o merytoryczny aspekt naszej pracy, to wolałbym, żeby pan pytał o nasze propozycje dotyczące chociażby ustaw emerytalnych, żeby pan pytał o nasze propozycje dotyczące chociażby ustaw zdrowotnych. Ale jakoś wolicie pytać o konflikty w Platformie.

Ja wiem, że pan pracował kiedyś w radiu, ale to jednak ja chciałbym zadawać panu pytania, wobec czego zadam zupełnie inne pytanie. Czy wierzy pan swojemu prezesowi, zawsze i wszędzie?

Panie redaktorze, łaska wiary jest mi rzeczywiście dana, ale rozróżniam to, co jest polityką od tego, co jest transcendentalną wiarą.

Mówię oczywiście o polityce i pytam, czy wierzy pan prezesowi, gdy mówi, że nie wystartuje w wyborach prezydenckich?

Mogę potwierdzić to, o czym Jarosław Kaczyński mówił. Rzeczywiście po tej tragedii 10 kwietnia był poddany swoistego rodzajowi naciskowi ze swoich bliskich współpracowników, w tym również z mojej. Potwierdzam, że ostatecznie Jarosław Kaczyński zdecydował się kandydować w tamtych wyborach tylko ze względu na pamięć swojego tragicznie zmarłego brata.

I powiedziano wtedy: " To pierwsze i ostatnie wybory prezydenckie, w których startuję"?

Jarosław Kaczyński startował po to, żeby wygrać. Robiliśmy wszystko, niestety nie udało się, aby wygrał. Rzeczywiście był zaangażowany. Nie oszukiwał wyborców.

Dzisiaj pan uważa, że naprawdę nie wystartuje już nigdy?

Dzisiaj uważam, że Jarosław Kaczyński, tak samo jak mówił wtedy po 10 kwietnia, twierdzi nadal, że realna władza w ustroju konstytucyjnym jaki jest w naszym kraju, to władza premiera.

I zapewne pan się nie zastanawia, kto w takim razie wystartuje z Prawa i Sprawiedliwości?

Panie redaktorze, są trzy lata do wyborów.

Warto już dzisiaj budować swojego kandydata.

W polskiej polityce trzy lata to niejednokrotnie wieczność. Ja wiem jedno, dzisiaj bardziej nas interesują wybory w roku parlamentarnym 2015 po to, aby rzeczywiście mieć wpływ na to, co się w państwie dzieje.

Czyli prezydenturą się nie zajmujecie?

Dojdzie do wyborów, będzie kandydat, będziemy robili wszystko, aby ten kandydat uzyskał jak najlepszy wynik. Ale będzie to też wpisane w naszą strategię w kampanii parlamentarnej, bo dla nas najważniejsze są wybory parlamentarne i Jarosław Kaczyński jako premier przyszłego rządu.

Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla video

W partii nie ma nikogo młodego, przystojnego, kandydata na frontmana? Panie redaktorze, a ja, a Jurgiel, a Karski?"
A nie zabolało pana, kiedy prezes powiedział, że w partii nie ma nikogo stosunkowo młodego, przystojnego, realizującego program PiS-u, który mógłby zostać jej frontmanem?

Panie redaktorze, a ja, a Krzysiek Jurgiel, a Karol Karski?

No właśnie pytam...

Mało to przystojnych?<śmiech>

Czyli tu się prezes pomylił?

A mówiąc zupełnie poważnie, jestem ostatnim, który byłby chętny do krytykowania fizjonomii moich kolegów, natomiast wiem jedno, że w PiS nie brakuje również bardzo merytorycznych, w tym również niezwykle atrakcyjnych, pań.

I panów też. Brudziński, Jurgiel, Karski.