Piątkowa interwencja NBP i BGK to silne zaznaczenie, że państwo istnieje, że nie jesteśmy bezsilni - mówi w Kontrwywiadzie RMF FM Jacek Rostowski. Od wczoraj skończyły się spekulacje na polskiej walucie. Nie bronimy konkretnego kursu - zaznacza. Ale mając do czynienia z działaniami stadnymi spekulantów, takie działania musimy rozbijać.

REKLAMA

Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla video

Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla audio

Jacek Rostowski w Kontrwywiadzie RMF FM

Konrad Piasecki: Minister finansów Jacek Rostowski, dzień dobry, witam.

Jacek Rostowski: Dzień dobry panie redaktorze, dzień dobry państwu.

W niezmiennie optymistycznym nastroju?

Chyba nie słynę z optymistycznego nastroju, tylko wprost przeciwnie.

Wprost przeciwnie, tym bardziej gdy tygodniki ekonomiczne piszą: Polska i rząd Tuska tracą zaufanie inwestorów.

Tego to…

Bloomberg tak napisał, wczoraj, przedwczoraj.

No to może, ale myślę, że to może był skutek jeszcze informacji sprzed tygodnia, znaczy z ubiegłego tygodnia, kiedy oczywiście była presja nie tylko na Polskę, ale na waluty wielu krajów, które są potęgami przemysłowymi. Wtedy, kiedy złoty tracił na wartości, to zwrócę uwagę, że także ostro tracił won koreański, dolar tajwański, ringgit malezyjski, brazylijska waluta - wszystko to kraje o dużym potencjale eksportowym. Myślę, że błędnie.

Ale pańska diagnoza jest taka, panie ministrze, że to jest tak, że w te kraje uderzają spekulanci czy że inwestorzy tracą do takich krajów zaufanie?

Ja myślę, że inwestorzy obawiali się, że jeżeli będzie dramatyczna zapaść gospodarcza w Stanach Zjednoczonych i w Europie, to kraje o silnym potencjale eksportowym mogą zostać uderzone. Ale uważam, że to jest błędna analiza. Wiemy, że była analogiczna sytuacja w pierwszym kwartale 2009 roku, kiedy podobnie reagowali inwestorzy i się grubo pomylili.

"Spekulacja na polskiej walucie jest od kilku dni bezdyskusyjnym faktem" - mówi premier. Dla pana ten fakt także jest bezdyskusyjny?

Od wczoraj, jak daliśmy im pewną nauczkę, już tej spekulacji nie ma.

Mówi pan o interwencji Narodowego Banku Polskiego.

Dodatkowo Banku Gospodarstwa Krajowego. Bardzo ważnym sygnałem było to, że była to wspólna interwencja tych dwóch instytucji. Było to bardzo silne zaznaczenie tego, że państwo istnieje i nie jesteśmy bezsilni wobec działań właśnie takich osób. Chciałbym zaznaczyć, że jest to bardzo duża różnica w porównaniu z brakiem działań NBP zimą 2009 roku, kiedy to dowództwo Narodowego Banku Polskiego, mianowanego jeszcze za rządu PiS, otworzyło ręce i powiedziało: "no co my możemy zrobić". My jesteśmy Narodowym Bankiem "nic nie możemy zrobić" Polski.

Ale doskonale pan wie, że jak spekulanci się uprą na jakąś walutę, to nawet rezerwy NBP nie pomogą. Tego dowiodła światowa ekonomia.

Oczywiście. Dlatego też prezes Belka bardzo wyraźnie powiedział, że nie bronimy konkretnego kursu, ale jak mamy do czynienia z działaniami stadnymi, czyli niekontrolowanym pędem spekulantów, to takie stado trzeba rozbić. Wspólnie Bank Gospodarstwa Krajowego i NBP interweniowały i to stado rozbiły. Proszę zauważyć, że w tym samym czasie były interwencje banków centralnych Korei, Tajwanu itd.

Czy nie jest tak, że ten jednak rosnący dość konsekwentnie kurs euro sprawia, że ten alarmistyczny próg 55 procent zadłużenia staje się progiem, który osiągniemy?

Nie. Myślę, że nie ma takiego zagrożenia.

Przy jakim kursie byśmy go osiągnęli? 4,80? 4,90?

To jest dość łatwe do obliczenia i pozostawię to tym, którzy chcą obliczyć. Powiem jednak, że nie jest ważny kurs dzisiejszy czy przyszłotygodniowy, tylko kurs 31 grudnia. Jak pan widzi, dziś mamy zupełnie inną sytuację, niż w zeszłym tygodniu. Pod koniec tygodnia możemy mieć znowu inną sytuację.

Obniży pan prognozy wzrostu gospodarczego na przyszły rok?

Nie, nie ma mam obecnie przesłanek ku temu.

Wszyscy mówią, że on jest nadto optymistyczny.

Nieprawda.

Nawet Międzynarodowy Fundusz Walutowy.

Przepraszam, nie nawet Międzynarodowy Fundusz Walutowy. Międzynarodowy Fundusz Walutowy. Ale z drugiej strony Bank of America, Marilyn Lynch, wielki bank inwestycyjny uważa, że będzie 4 procent. Marilyn Lynch 3,8 powiedział. 4 procent. A jeśli chodzi, Moody's też przewiduje 4 procent, ale jest ważniejsza rzecz. Dwie rzeczy, które bym podkreślił. Po pierwsze, że na skutek tego, że w tym roku 4 procent z dużą dozą prawdopodobieństwa będzie i że inflacja jest nieco wyższa, to mamy do czynienia z wyższą bazą. Czyli że dochód narodowy w przyszłym roku, a on decyduje o sytuacji budżetu nie wzrost, będzie taki nawet przy niższym wzroście, jaki planowaliśmy przy niższym dochodzie w tym roku, a trochę wyższym wzroście. A druga rzecz jest taka, że budżet nasz jest bezpieczny nawet przy 3 procentowym wzroście. A jeśli się nie mylę to obecnie nikt nie przewiduje niższy wzrost niż 2,9 czyli tak naprawdę 3. Jeszcze jedna rzecz. Oczywiście w miarę napływu informacji, jeżeli będzie taka potrzeba, to wtedy, jak będziemy naprawdę mieli ku temu przekonywujące przesłanki, to będziemy gotowi zmienić te prognozy.

Dwa krótkie pytania na koniec. To prawda, że odstąpiliśmy od przesunięcia środków unijnych z kolei na drogi?

Nic o tym nie wiem. Bardzo wątpię.

A złoży pan dług PSL-u i umorzy odsetki od niego?

To jest decyzja administracyjna, będę musiał tę kwestię przeanalizować, zasięgnąć opinię, to nie jest ani decyzja polityczna, ani decyzja, którą się podejmuje tak sobie.

Ale to miłe, jak losy PSL-u są w pana rękach.

Ale wie pan, tak naprawdę od dłuższego czasu wiemy że prędzej czy później może to trafić do Ministra Finansów. PSL odwołał się do Trybunału Konstytucyjnego.

Przegrał tam.