Trwa walka o wał w miejscowości Lucimia w powiecie zwoleńskim, tam 300 osób musi opuścić swoje domy. Zagrożona jest miejscowość Bączki niedaleko Wilgi, gdzie przerwanie wałów grozi ewakuacją około 1000 osób - mówi w Kontrwywiadzie RMF FM wojewoda mazowiecki Jacek Kozłowski. Ale trudna sytuacja jest także w wielu miejscowościach w powiecie kozienickim oraz w gminach Chotcza i Solec.

REKLAMA

Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla audio

Jacek Kozłowski: Wały wiślane na pewno puszczą, już mamy pierwsze alarmy

Konrad Piasecki: W Warszawie najgroźniejsze wciąż przed nami. O której kulminacja fali dotrze do stolicy?

Jacek Kozłowski: Kulminacji fali spodziewamy się dzisiaj około godz. 18-19. Ale już w tej chwili poziom Wisły jest wyjątkowo wysoki. O godz. 7 rano woda przekroczyła 735 cm.

Konrad Piasecki: O ile ta kulminacja będzie wyższa?

Jacek Kozłowski: Około pół metra do 70 cm. To jest to maksimum: 780 cm, które powinno w Warszawie się pojawić. Może nieco poniżej, raczej nieco poniżej.

Konrad Piasecki: I ten stan będzie utrzymywać się przez kilka, kilkanaście czy kilkadziesiąt godzin?

Jacek Kozłowski: Przez kilkadziesiąt godzin. Kulminacja spodziewana jest około 30 godzin po przyjściu czoła. Czoło przybyło wczoraj popołudniu, więc ta kulminacja spodziewana jest dzisiaj późnym wieczorem. Ale potem woda jeszcze długo będzie utrzymywała się w wysokim stanie. Trzeba zakładać, że będzie to trwało cały piątek, sobotę i tak naprawdę spokojniejsi będziemy mogli być dopiero w niedzielę.

Konrad Piasecki: Oddech ulgi właściwie dopiero na koniec weekendu?

Jacek Kozłowski: Im dłużej ta wysoka woda będzie stała między wałami, a właściwie płynęła miedzy wałami, bo jak rzeka górska Wisła wygląda, to warto zobaczyć - chociaż nie zachęcam gapiów do chodzenia na wały, tylko w takie miejsca, gdzie można obserwować bezpiecznie - to jest prąd niesamowity. Ta woda niesie ze sobą zwalone, wyrwane z międzywala drzewa, konary, pełno szlamu. To jest...

Konrad Piasecki: Szare, ciężkie wody. Widziałem wczoraj Wisłę, rzeczywiście wygląda groźnie, ale i imponująco.

Jacek Kozłowski: Z każdą godziną nasze obawy będą rosły, ponieważ im dłużej ta woda będzie między wałami płynąć, tym większe ryzyko, że te wały zaczną przesiąkać, gdzieś ulegną osłabieniu i gdzieś nie wytrzymają.

Konrad Piasecki: Gdzie w tej chwili trwa najbardziej intensywna walka, najbardziej zacięta walka o utrzymanie wałów?

Jacek Kozłowski: Najbardziej zacięta walka trwa w tej chwili w powiecie zwoleńskim, w miejscowości Lucimia i obok powiatu zwoleńskiego jest taka enklawa województwa lubelskiego po lewej stronie Wisły - tam jest ogromne ryzyko, że puszczą wały, zaczyna się obsuwać. Tam trwa walka o uratowanie miejscowości Lucimia, trwa w tej chwili ewakuacja miejscowości Luciamia, to jest około 300 osób. Miejmy nadzieję jednak, że ta walka będzie udana.

Konrad Piasecki: Czy to jest tak, że jeśli stan Wisły będzie na tym poziomie zakładanym, to - rozumiem - nie ma takiego zagrożenia, że ona gdziekolwiek przewyższy wały, że ona się przeleje przez te wały.

Jacek Kozłowski: Nie, raczej nie spodziewamy się ryzyka przelania. Spodziewamy się natomiast, że gdzieś wały mogą puścić pod wpływem przesiąkania, pod wpływem długotrwałego poddania naporowi wody. Bo ta fala tym się różni od typowej, która ma gwałtowną kulminację i gwałtowny spadek, że ona bardzo powoli i bardzo długo trwa.

Konrad Piasecki: A czy jesteśmy w stanie powiedzieć konkretnie: to i to miejsce jest najbardziej zagrożone tym przesiąknięciem, tym przerwanie wałów?

Jacek Kozłowski: Znamy miejsca, identyfikujemy miejsca o podwyższonym ryzyku, ale nie jesteśmy w stanie powiedzieć, w którym miejscu to przerwanie wałów może nastąpić.

Konrad Piasecki: Ale są takie miejsca, którym będziemy się przyglądać ze szczególną uwagą?

Jacek Kozłowski: Oczywiście. Patrolowaniu i obserwowaniu podlegają wszystkie wały. Gdzie tylko pojawią się jakiekolwiek przesiąki, natychmiast kierowane są tam wzmocnione siły strażaków, w tej chwili także wzmocnione wojskiem. Układane są worki, układane geowłóknina, układane specjalne folie, żeby te przesiąki zatrzymać. Jak dotąd to się udaje. Już kilkadziesiąt takich miejsc na terenie województwa mazowieckiego, nad którymi próbujemy zapanować - i na razie nam się to udaje - mamy. Pamiętajmy, województwo mazowieckie to jest najdłuższy odcinek wałów wiślanych, znacznie dłuższy niż w województwie lubelskim, świętokrzyskim, podkarpackim czy małopolskim. Jeżeli w tamtych województwach nastąpiło co najmniej jedno (w województwie lubelskim) i po kilka, kilkanaście przerwań wałów, byłoby nierozsądne zakładać, że nie zdarzy się taki przypadek w województwie mazowieckim. Raczej należy brać pod uwagę - przynajmniej my mamy taki obowiązek - wersję pesymistyczną.

Konrad Piasecki: Ale brać pod uwagę, czy powiedzieć właściwie ze stuprocentową pewnością: gdzieś na pewno ten wał zostanie przerwany? Pytanie: nie czy, a gdzie?

Jacek Kozłowski: Dokładnie tak należy formułować problem. Prawie z pewnością trzeba zakładać, że gdzieś w województwie mazowieckim w którymś miejscu wały wiślane puszczą. Nie wiemy tylko gdzie i kiedy. Miejmy nadzieję, że tak się nie stanie, ale powinniśmy być też przygotowani na ten gorszy wariant rozwoju sytuacji.

Konrad Piasecki: A czy może to być Warszawa?

Jacek Kozłowski: To może być też Warszawa, choć byłoby to najtrudniejsze i najbardziej katastrofalne, bo w Warszawie groziłoby to potężnymi skutkami dla dużej liczby osób i dużej liczby budynków. Miejmy nadzieję, że jednak nie będzie to Warszawa, bo jest najlepiej przygotowana.

Konrad Piasecki: Jest taka część Warszawy, która powinna najbardziej drżeć o wały?

Jacek Kozłowski: Tak, to południowa część Warszawy, zarówno po lewej, jak i po prawej stronie Wisły. Czyli Łuk Siekierkowski, Czerniaków, Gocław, Saska Kępa. Tam sytuacja jest pod największym nadzorem. Mamy też pierwsze alarmy. Ok. 3.00 w nocy przy ul. Ogrodowej na Wawrze była mobilizacja strażaków i żołnierzy. Zaczęto uzupełniać wał, bo okazało się, że woda podchodzi pod pierwsze domostwa. Tam jest koniec wału. Wiemy, że tam jest słaby punkt. Przed 7.00 rano mobilizacja była też na jednej z ulic na Wawrze, gdzie wał zaczął przesiąkać. Takich sytuacji, takich sygnałów będzie coraz więcej.

Konrad Piasecki: Hipotetyczna sytuacja: ludzie w tej chwili wyjeżdżają ze swoich domów, jadą do pracy. Dowiadują się koło 12.00, 13.00, będąc w pracy, że ich dom właśnie zalewa fala powodziowa. Co mają robić?

Jacek Kozłowski: Nie zakładam takiej sytuacji.

Konrad Piasecki: Będziemy wiedzieli z wyprzedzeniem, że coś będzie się działo?

Jacek Kozłowski: Będziemy wiedzieli z wyprzedzeniem - to mówią moi koledzy wojewodowie z południowych województw, gdzie ta fala już była. Tam, gdzie nastąpiło przerwanie wałów, poprzedzone było wiele godzin wcześniej wyraźnymi sygnałami ostrzegawczymi. Wiedziano już wcześniej, że ten wał jest słaby. Pojawiły się stopniowo rosnące przesiąki. Do momentu przerwania wału od tych pierwszych sygnałów ostrzegawczych było zazwyczaj kilkanaście godzin pozwalających na przygotowanie się. Zakładamy więc, że nie stanie się tak, że wał zostanie przerwany nagle i niespodziewanie na Mazowszu czy w Warszawie. Będziemy wiedzieli, że takie zagrożenie narasta i ten czas, który będziemy mieli, pozwoli nam przygotować się do tego, poinformować ludzi, nawet jeżeli są w pracy.

Konrad Piasecki: Czy w Warszawie albo na Mazowszu jest w tej chwili takie miejsce, które jest bardzo zagrożone, gdzie wał przesiąka i wiemy, że on tam puści?

Jacek Kozłowski: Trwa walka o wał koło miejscowości Lucimia w powiecie zwoleńskim. Zagrożonym miejscem jest miejscowość Bączki niedaleko Wilgi, w gminie Wilga. Wczoraj woda bardzo mocno już tam przesiąkała i wybijała po drugiej stronie wałów, zalewając drogę wojewódzką. Tam tą sytuację opanowaliśmy, ale ten wał jest bardzo słabiutki, bardzo naruszony. Tam potencjalne przerwanie wałów grozi ewakuacją ok. tysiąca mieszkańców. Miejmy nadzieję, że do niej nie dojdzie. Obserwujemy wiele innych takich trudnych miejsc: miejscowość Kłoda i Łoje w powiecie kozienickim, miejscowości w gminie Chotcza i w gminie Solec nad Wisłą w powiecie lipskim. Tam zaczyna się już trzecia doba walki o utrzymanie wałów. To jest ten najtrudniejszy moment - kiedy woda już opada, ale jeszcze wciąż jest bardzo wysoko, a wały są już bardzo mocno osłabione.