W polskiej tradycji w ziemiańskim dworku na początku XX wieku wszyscy polewali wszystkich: mężczyźni - kobiety, ale też kobiety - mężczyzn. Zdarzało się, że brakowało umiaru. Polewano tych, którzy jeszcze spali, a domowe korytarze zamieniano w strumienie. Pamiętano jednak o pewnych zasadach, jak pisze Maja Łozińska w książce 'W ziemiańskim dworze": nie oblewano starszego pokolenia, oszczędzano drewniane, pastowane i froterowane podłogi, oblewano wyłącznie do określonej godziny.

REKLAMA

Są to reguły, o których powinniśmy pamiętać i dziś. A więc:

Oblewamy wyłącznie w gronie rodziny, przyjaciół i znajomych (nie ma mowy o atakowaniu przypadkowych osób na ulicy).

Bawimy się wśród rówieśników; nie oblewamy starszych.

Uważamy, żeby nie zniszczyć komuś mieszkania, domu lub ubrania (zmoczenie garnituru, czy to męskiego czy damskiego, może go bezpowrotnie zdeformować i zniszczyć).

Osobiście zrezygnowałbym z używania perfum i wód kolońskich… Proszę sobie wyobrazić, co musi - dosłownie - czuć (i przez ile kolejnych dni?!) kobieta odwiedzona przez kilku mężczyzn… Lepszy jest już plastykowy pistolet na wodę z niewinnym strumieniem wody (w rękach kogoś dojrzalszego nabierze dodatkowo dowcipnego charakteru).

Oblewamy wyłącznie do określonej godziny, najlepiej do południa. Potem już każdy chce spokojnie siąść do stołu, wyjść do restauracji lub na spacer.

Śmigus-dyngus to święto przede wszystkim dla młodych ludzi, dla - jakbyśmy powiedzieli dawnym językiem - panien na wydaniu i kawalerów. Według pogańskich wierzeń miało symbolizować odradzającą się przyrodę, a także zdolność ziemi do rodzenia. I z tym wiąże się jego swoiście erotyczny charakter, bo przecież każda oblana panna była przez kilka chwil "miss mokrego podkoszulka", a kawaler - "misterem mokrej innej części garderoby". O to przecież szło, by rozbudzić to i owo.

Dziś nam się obyczaje trochę zmieniły i wszyscy doskonale wiemy, że śmigus-dyngus to nie jedyna okazja w roku, kiedy młodzi ludzie mają szansę z bliska przyjrzeć się własnej cielesności… Warto więc pomyśleć o tym święcie przede wszystkim jako o jeszcze jednej okazji do spotkań i odwiedzin, do rozmów i spędzania z sobą czasu. Pamiętajmy, żeby oblewając się nie wylać dziecka z kąpielą… Udanej zabawy!

Wojciech S. Wocław - popularyzator wiedzy z zakresu savoir-vivre'u i etykiety w biznesie, konferansjer (występował m.in. w Sydney Opera House), pisarz.