Dziś będzie krótko, bo treść ma być proporcjonalna do przedmiotu, którym się tym razem zajmiemy. Mowa o wykałaczce. Choć jest malutka jak zapałka, może stać się powodem gafy, której rozmiary będą odwrotnie proporcjonalne do jej wielkości. Pytanie brzmi: czy korzystać z wykałaczki przy stole, jeśli po posiłku odkryjemy taką potrzebę?

Odpowiedź jest tylko jedna: absolutnie nie. Nie powinniśmy korzystać z wykałaczki przy stole ani w sytuacji, gdy siadamy do niego sami, ani tym bardziej, gdy znajdujemy się przy nim w towarzystwie przyjaciół czy współpracowników. O tej zasadzie trzeba pamiętać zarówno w domu, jak i w restauracji. Ostatecznie, jeśli w domu nie zachowujemy się tak, jak u królowej angielskiej na herbatce, to na herbatce u królowej angielskiej będziemy zachowywać się dokładnie tak, jak w domu...

Z czego wynika ten zakaz? Z prostego faktu, że przez żołądek, a wcześniej jamę ustną do serca zaglądamy tylko w szczególnych przypadkach zauroczenia, zakochania i ewentualnie krótkiego szalonego romansu. Trzeba też pamiętać, że ocena stanu uzębienia należy raczej do obowiązków dentysty niż współbiesiadników. Nie pomoże nawet zasłanianie ust ręką...

Przy stole i w towarzystwie należy zrezygnować z wszelkich zabiegów higieniczno-kosmetycznych. Dotyczy to w tej samej mierze poprawiania ust, pudrowania, czesania (także nerwowego przeczesywania włosów własną dłonią) i oczywiście bohaterki tej niedzieli, czyli wykałaczki. Jeśli któryś z tych zabiegów wydaje się konieczny, przepraszamy naszych towarzyszy i udajemy się do toalety.

Przez wykałaczkę już niejedna randka stała się ostatnią randką i niejeden pracownik pozostał na swoim dotychczasowym stanowisku zamiast awansować... Ale proszę się nie niepokoić. Nad tak małą rzeczą da się bez problemu zapanować.