Mogłoby się wydawać, że media społecznościowe to coś zupełnie nowego, wynalazek ostatnich lat, który nie wpisuje się w ramy zasad, opisywanych w tradycyjnych podręcznikach do savoir-vivre’u. Z drugiej strony jednak rzeczywistość wirtualna często jest odzwierciedleniem tej realnej. W końcu i tu, i tam funkcjonują ludzie, którzy muszą się z sobą dogadać…

Zapraszanie

Zaproszenie do znajomych na portalu społecznościowym podlega takim samym zasadom precedencji, jak nasze codzienne życie. Lepiej więc, żeby szef zaprosił pracownika, nauczyciel - ucznia (raczej absolwenta), profesor - studenta, starszy - młodszego, osoba o wyższym statusie społecznym - tę o niższym. Oczywistym jest, że inaczej będzie to wyglądało w przypadku młodej generacji, rówieśników czy grup, które z reguły zmniejszają dystans w relacjach interpersonalnych (artyści, aktorzy, piosenkarze itd.). Na co dzień jednak warto trzymać się tej zasady.

Gdybyśmy chcieli być wierni zasadom precedencji, powinniśmy dodać jeszcze jedno: kobieta zaprasza mężczyznę, nie odwrotnie. Ale czy to jeszcze dziś aktualne? Być może wśród starszego pokolenia, dla młodszej generacji nie ma to chyba już takiego znaczenia.

Czasem otrzymujemy zaproszenia od osoby, której nie chcielibyśmy widzieć w gronie naszych znajomych. Co w tej sytuacji? Zamiast klikania “ignoruj", lepiej takiego zaproszenia po prostu nie zauważyć. Winę możemy zwalić na “złośliwość rzeczy martwych" niż wymierzyć komuś policzek mówiąc “nie".

Wiadomości (maile)

Jeżeli musimy załatwić jakąś służbową sprawę, nie wysyłajmy wiadomości na czyjś portal społeczny. Kiedy nie mamy kogoś w znajomych, taki mail najczęściej trafi do skrzynki “inne", gdzie z dużym prawdopodobieństwem przeleży długie miesiące. Jakie było moje zdziwienie, gdy odkryłem kiedyś jej istnienie... Okazało się, że były w niej trzy propozycje prowadzenia jakichś wydarzeń, od dawna nieaktualne. A wystarczyło wysłać wiadomość na adres dostępny na mojej stronie internetowej.

Wpisy na ścianie

Zacznę od oczywistej oczywistości: zanim coś opublikujemy, zastanówmy się, czy będzie to dla kogoś obraźliwe. Podobnie jak w przypadku zwykłej rozmowy lepiej nie poruszać takich tematów, jak polityka, religia, choroby i pieniądze. I druga zasada: sami nie naruszajmy naszej prywatności, o którą tak bardzo zabiegamy. Jeśli publikujemy post, w którym radzimy się, gdzie szukać najlepszego ginekologa lub laryngologa, to między wierszami mówimy o sobie coś więcej: że być może mamy jakiś problem, że coś nam dolega itd. Są i tacy, którzy o swoich przypadłościach piszą wprost: “Mam refluks żołądkowy. Co zrobić?". Jeśli poszliśmy na L4, a w tym samym czasie publikujemy na portalu społecznościowym zdjęcia z zakupów, wycieczek czy imprez ze znajomymi, to zwyczajnie dużo ryzykujemy...

Ile ludzi, tyle stylów prowadzenia własnego portalu społecznościowego. Nie znam odpowiedzi na pytanie, który jest najlepszy. Jestem jednak przekonany, że nasza obecność na portalu społecznościowym przypomina bycie wśród ludzi i z ludźmi: w pracy, w domu, w sklepie, na ulicy. Wszyscy wiemy, co jest w cenie (uśmiech, pogoda ducha, życzliwość, otwartość, skromność, umiejętność prowadzenia ciekawej rozmowy), a co sprawia, że dystansujemy się wobec drugiej osoby (przemądrzałość, pycha, narzucanie się, nachalność).

“Jak cię widzą, tak cię piszą" - głosi przysłowie. To samo dotyczy mediów społecznościowych.

Zdjęcia

Warto pamiętać, by zdjęcie profilowe przedstawiało nasz... profil. Nie ma to być fotografia jak ze szkolnej legitymacji, ale dodajmy od razu, że jakiś bohomaz również nie znajduje tutaj usprawiedliwienia. Fotografia, która przedstawia nas samych w jakiejś neutralnej pozycji (i sytuacji!) to najlepsze rozwiązanie. Zresztą, jeśli takie portale jak Facebook czy Nasza Klasa służą odnajdywaniu znajomych i podtrzymywaniu kontaktów, to lepiej sobie życie ułatwiać... Proszę pamiętać o uśmiechu!

Bycie anonimowym, stosowanie nicku zamiast imienia i nazwiska czy używanie niewyraźnego zdjęcia to jak przyjście na plażę nudystów bez zamiaru zrzucenia bielizny. Po co? Żeby podglądać? Wyjątek zrobiłbym jedynie dla osób bardzo znanych, które narażone są na otrzymywanie tysięcy zaproszeń.

I jeszcze jedno, dla każdego młodego rodzica to duża radość, kiedy może przedstawić znajomym swojego potomka. Nie ma w tym nic złego, pamiętajmy jednak, żeby nie wklejać zdjęcia dziecka (i mamy!) tuż po urodzeniu, kiedy oboje są straszliwie zmęczeni. Dajmy im parę dni na dojście do siebie... Zrezygnowałbym też z wklejania zdjęć USG z okresu ciąży. Tych z prześwietlenia płuc czy tomografii głowy też nie publikujemy...

Oznaczanie innych na zdjęciach

Za nami świetna impreza, po której pozostało mnóstwo zdjęć. A na fotografiach... Proszę Państwa, nie wszystko musi ujrzeć światło dzienne. Zanim opublikujemy zdjęcia, na których są nasi znajomi, zapytajmy ich o zgodę. Bezwzględnie. Wszyscy znamy przypadki osób, które przez coś takiego straciły pracę czy życiowych partnerów.

Meldowanie się w miejscu

Zawsze się zastanawiam, czemu służy oznaczanie się w miejscach, takich jak restauracje, kluby czy miasta. Jeżeli to komunikat: “Jeśli chcesz, to dołącz do mnie, mam chwilę na kawę" to jest to i miłe, i pragmatyczne. Jeśli to jednak manifestacja zasobności swojego portfela lub dowód na “bywanie" w odpowiednich miejscach - zapomnijmy o takiej opcji.

Komentarze

Podobnie jak w przypadku wpisów na naszych ścianach po pierwsze powinniśmy się zastanowić, czy nikogo nie obrażamy. Nie używajmy wulgaryzmów. Z obowiązku bycia grzecznym nie powinniśmy się zwalniać również wtedy, gdy komentujemy wpisy na fanpage’ach osób znanych oraz instytucji, czasopism, miejsc itd. W tym wypadku nasze słowa również docierają do żywych ludzi.

Klikanie w linki

Im bardziej kuszący i pikantny link, rzekomo opublikowany przez naszego znajomego, tym silniejszy powinien być nasz opór przed kliknięciem. Sam dałem się kiedyś nabrać na artykuł o “katastrofie pod twoim miastem". W efekcie zaśmiecany swoją ścianę i portale naszych znajomych.

Łańcuszki

Wszyscy wiemy, że nie wygrywa się miliona złotych ani lepszego życia od wklejenia na ścianę 50 naszych znajomych linka do jakiegoś szczególnego tekstu. Można za to komuś skutecznie popsuć humor. Podobnie, gdy z uporem lepszej sprawy, co dwa dni polecamy komuś jakąś grę lub fanpage. Jeśli ktoś raz nie przyjął naszego zaproszenia, to nie ponawiajmy go, przesyłając komuś dodatkowo wiadomość, a następnie wklejając na ścianie specjalny apel o polubienie takiego a takiego fanpage’a. Lepiej z tzw. łańcuszków zrezygnować. * * *

Pani Łucji obiecuję, że odpiszę na pytanie o kolejność nalewania wina w niedalekiej przyszłości. Chciałbym napisać osobny tekst na ten temat, stąd tak długo to trwa. Dziękuję za wyrozumiałość.

A Państwa chciałbym dziś zapytać o Wasze doświadczenia z mediami społecznościowymi. Co jest na miejscu, a co nie? Proszę się podzielić swoimi uwagami w komentarzach.

I jeszcze jedno. Muszę przyznać, że zaintrygował mnie problem zaproszeń między mężczyznami a kobietami. Co Państwo o tym myślicie? Czy to dzisiaj ma jakiekolwiek znaczenie czy też nie? Czy np. mężatkę może zaprosić jakiś mężczyzna czy w tej sytuacji powinien poczekać na jej ruch? 

Miłego weekendu!