Mówi się, że jeśli nie wiadomo o co chodzi, to na pewno chodzi o pieniądze. To również jeden z tych tematów, których w towarzystwie należy unikać, bo częściej ludzi dzieli niż łączy. Poruszmy dziś sprawę płacenia rachunku w restauracji, kawiarni czy barze.

Generalna zasada głosi, że płaci osoba, która nas zaprasza. Omówmy kilka sytuacji:

Randka. Jeśli mężczyzna zaprosił kobietę na randkę, to ma obowiązek zapłacić rachunek. Jeżeli nie dysponuje zbyt dużymi środkami, to powinien zaproponować randkę w kawiarni, a nie w drogiej restauracji. Jeżeli kobieta zainicjowała randkę i występuje w roli zapraszającego, to ona ureguluje rachunek. Oczywiście w tej sytuacji większość mężczyzn będzie chciała przejąć inicjatywę. Część pań zapewne to zaakceptuje, ale część może poczuć się urażona. Sens tej zasady najlepiej widać w przypadku randek osób tej samej płci. Kiedy spotykają się dwaj mężczyźni lub dwie kobiety trudno mówić o jakichkolwiek stereotypowych czy kulturowych założeniach. Płaci więc osoba, która zaprosiła, a więc która jest gospodarzem spotkania.

Urodziny, imieniny. Jeżeli jubilat albo solenizant zaprasza nas do kawiarni z okazji swoich urodzin, to możemy być pewni, że ureguluje rachunek. "Nie organizuję w tym roku niczego wielkiego, ale chciałbym Cię zaprosić na kawę i ciastko z okazji moich urodzin". To wyraźne zaproszenie.

“Panowie, od nowego miesiąca będę kierownikiem w firmie. Zapraszam na kolejkę do baru". W tej sytuacji również nie będziemy mieli wątpliwości, co do podziału ról na zapraszającego i gości.

Jeżeli jeden biznesmen zaprasza drugiego na lunch albo obiad, bo chciałby omówić interes, to musi się liczyć z obowiązkiem pokrycia rachunku. “Cześć Kasiu, wpadłam ostatnio na pewien pomysł, który może cię zainteresować. Czy mogłabym cię zaprosić na lunch? Opowiedziałabym ci o szczegółach".

Pamiętajmy, że jest znacząca różnica pomiędzy zaproszeniem kogoś na obiad czy drinka a propozycją wspólnego wyjścia.

Proszę sobie wyobrazić biuro w porze obiadowej. Jeden pracownik zwraca się do drugiego: “Może wspólnie zjemy obiad?". W tym wypadku nikt nikogo nie zaprasza. Pada za to propozycja, żeby razem pójść do stołówki czy kantyny. W tej sytuacji każdy zapłaci za siebie.

W relacjach damsko-męskich może być podobnie. Jeśli koleżanka zaproponuje koledze z pracy “Może skoczymy w sobotę na drinka?", to ani sama nie zobowiązuje się do płacenia za niego ani jego nie zobowiązuje do płacenia za siebie. W takiej sytuacji każdy sam reguluje rachunek. Panowie, proszę takiej propozycji nie traktować jako obowiązku płacenia za kogoś, bo szybko doprowadzi to do tego, że przestaniecie się z sobą umawiać.

Nierzadko wychodzimy dziś do restauracji z grupą znajomych. Co wtedy? Najwygodniejszym rozwiązaniem jest podzielenie rachunku przez ilość osób i zrzucenie się po równo. To rozwiązanie praktykowane w wielu zachodnich krajach. Pamiętajmy przy tym, że sprawdzi się, jeśli wszyscy równo uczestniczą w biesiadzie. Jeżeli jednak jedna osoba zjada obiad składający się z czterech dań, a druga spóźniona przychodzi jedynie na deser, to trudno będzie zachować proporcje. W tej drugiej sytuacji już na etapie zamawiania dobrze zorientować się, co do wysokości rachunku, żeby potem nie studiować przez 15 minut paragonu i być przygotowanym na wyciągnięcie odpowiedniej kwoty z portfela. Proszę też pamiętać, żeby przed takimi wyjściami wyposażyć się w pieniądze o mniejszym nominale. Dzięki temu łatwo będziemy mogli dołożyć właściwą kwotę (w tej sytuacji napiwek również obowiązuje).

Jeżeli przedstawiciele dwóch firm umawiają się na spotkanie robocze w kawiarni (podobnie dwaj studenci itd.), to nikt z nich nie ma obowiązku płacenia za drugą osobę. W tej sytuacji nikt nikogo przecież nie zapraszał.

Jeżeli spotykamy się z kimś regularnie, to możemy wprowadzić rotację w płaceniu rachunku. Raz ja, raz ty. Znam dużo takich przykładów. Sam mam paru znajomych (obojga płci), z którymi postępujemy właśnie w ten sposób.

* * * 

Kilka ogólnych uwag:

1. Jeśli zostaliśmy zaproszeni, pozwólmy zapraszającemu być gospodarzem i zapłacić. Nie wyrywajmy się wtedy z inicjatywą, obserwujmy, co robi gospodarz spotkania.

2. Jeśli ktoś nas zaprosił i chce zapłacić rachunek - nie protestujmy. Odbierzemy mu przyjemność goszczenia nas.

3. Nie traktujmy zaproszenia na randkę jako śmiertelnego zobowiązania. Jeśli to nie to, nie musimy w przyszłości kogoś zapraszać tylko po to, by zapłacić rachunek i w ten sposób się zrewanżować.

4. Podziękujmy naszemu gospodarzowi, ale bez nadmiernej egzaltacji. Najlepiej to zrobić na koniec spotkania. Nie musimy wykonywać teatralnych gestów przy kelnerze. 

5. Zostawianie napiwku należy do osoby, która płaci. Jeśli ktoś uregulował rachunek, zostawia też napiwek. Nie róbmy tego za kogoś.

6. Jeśli my kogoś zapraszamy i chcemy zapłacić rachunek, a ktoś protestuje, powiedzmy coś w stylu: “Będzie mi bardzo miło, jeśli zgodzisz się być moim gościem". Jeśli ktoś nie ustaje w swoich naleganiach - trudno. Trzeba rachunek podzielić na pół.

7. Przenigdy nie tłumaczmy naszej chęci płacenia rachunku w sposób, który umniejszy drugiej stronie: “Jesteś jeszcze młoda, ja zapłacę" albo “Nie zarabiasz, biorę rachunek na siebie".

8. Poprośmy kelnera o rachunek dyskretnie. W ten sam sposób spójrzmy na paragon - bez nadmiernego studiowania czy komentowania “Ależ tu drogo sobie liczą za zupę!". 

9. Płacenie kartą jest elegantsze niż gotówką (przy czym pamiętajmy, że lepiej w gotówce zostawić napiwek).

10. Pod koniec spotkania możemy przeprosić towarzystwo i odejść na chwilę od stołu. Możemy wtedy dyskretnie uregulować rachunek z kelnerem.

(md)