W sobotę w Krakowie niemała grupa śmiałków zmierzyła się z niełatwym wyzwaniem. W Auditorium Maximum Uniwersytetu Jagiellońskiego odbyło się III Ogólnopolskie Dyktando Krakowskie. Przy tej okazji na blogu poruszymy temat językowego savoir-vivre’u, przywołując najczęściej popełniane językowe gafy.

W sobotę w Krakowie niemała grupa śmiałków zmierzyła się z niełatwym wyzwaniem. W Auditorium Maximum Uniwersytetu Jagiellońskiego odbyło się III Ogólnopolskie Dyktando Krakowskie. Przy tej okazji na blogu poruszymy temat językowego savoir-vivre’u, przywołując najczęściej popełniane językowe gafy.
Zdj. ilustracyjne /Tomislav Miletic/PIXSELL /PAP/EPA

Moim zdaniem jedną z największych gaf jest dziś "witanie“ na początku maila. Pamiętajmy, "wita“ gospodarz. Małżeństwo, które przyjmuje w domu zaprzyjaźnioną parę wita swoich gości. Konferansjer, który staje na scenie wita publiczność. Taksówkarz wita wsiadającego do taksówki klienta. Właściciel firmy wita odwiedzającego go kontrahenta. Wiadomości elektroniczne, podobnie jak listy - jeśli to korespondencja oficjalna - rozpoczynamy od zwrotu "Szanowny Panie“, "Szanowna Pani“, "Szanowni Państwo“, a w przypadku kontaktu ze znajomymi od "Michale“ albo "Droga Asiu“.

Gafą językową jest mówienie "wziąść“ zamiast "wziąć“. Proszę państwa, żadnych wymówek. Można to łatwo zapamiętać. Tak, jak nie mówi się "braść", tylko "brać“, tak mówi się "wziąć“, a nie "wziąść“.

Muszę jednak przyznać, że jest jeszcze coś gorszego od "wziąść“. To "włanczać“. Nie wiem, kto wpadł na ten pomysł. Mam wrażenie, że na "włanczać“ można sobie połamać język. W przeciwieństwie do poprawnej formy, która niezmiennie brzmi "włączać“.

Kolejny czarny charakter w tym odcinku to "poszłem“. Coraz więcej mężczyzn zamiast "Wczoraj wieczorem poszedłem do kina“ powie "Wczoraj wieczorem poszłem do kina“. Panowie, czy naprawdę aż tak wam zależy na niewieścieniu? Ona poszła do kina, ale on poszedł. Zawsze!

A teraz masakra. Tak, tak, nadużywanie słowa "masakra“ to prawdziwa masakra. Językowa. Od jakiegoś czasu to słowo wytrych dla podsumowania mniej lub bardziej nerwowych przeżyć w pracy czy rodzinie. Mało smaczne danie w restauracji, trudne relacje z przyjaciółmi, nieudane zakupy - wszystko masakra. Okropność.

Cudzysłów. "W cudzysłowie“ czy "w cudzysłowiu“? To chyba nasz największy dylemat. Odpowiedź tymczasem jest prosta i w dodatku nietrudno ją zakodować. "W cudzysłowie jak w rowie“. "Cudzysłów“ odmienia się dokładnie tak, jak "rów“.

"Proszę pani“ czy "proszę panią“? Tak? Czy do tańca? Jeśli na peronie jakiejś damie wypadł bilet z torebki, możemy zawołać "Proszę pani, coś pani zgubiła!“. "Proszę pani, czy może mi pani pomóc?“ - zapyta dziecko nauczycielkę w szkole podstawowej. Ale "proszę panią do tańca“.

"Cofnął się o krok do tyłu i w efekcie spadł dwanaście metrów w dół“. Brzmi to jak opis przygód jakiegoś filmowego bohatera lub postaci z gry komputerowej. Cóż, takie rzeczy mogłyby się dokonać chyba wyłącznie w świecie fikcji, bo czy w rzeczywistości możemy cofać się przód i spadać do góry? Unikajmy masła maślanego. Jeśli się cofam, to wiadomo, że poruszam się w tył. Jeśli spadam, to oczywiście w dół.

Zajrzyjmy teraz do kalendarza. Po roku tysiąc dziewięćset dziewięćdziesiątym dziewiątym nastał rok dwutysięczny. Każdy następny to dwa tysiące pierwszy, dwa tysiące dziesiąty albo dwa tysiące siedemnasty. Forma dwutysięczny siedemnasty jest niepoprawna.

Uważajmy na takie pułapki, jak "większa połowa“. Połowy są przecież równe. Więcej niż połowa obecnych zagłosowała za wyjazdem w góry zamiast nad morze. Być może poszli po linii najmniejszego oporu, ale nie po... najmniejszej lini oporu. To opór, a nie linia może być duży lub mały.

Pamiętajmy, że "ilość“ zawsze odnosi się do rzeczowników niepoliczalnych. Ilość cukru wykorzystywana w produkcji słodyczy jest zatrważająca! Ale liczba zdjęć, które zrobił podczas tej wycieczki jest oszałamiająca.

Na koniec zostawiam sobie błąd, który zdarza się również piszącemu te słowa. Wszelakie elementy garderoby, takie jak garnitur, płaszcz, koszulę lub buty zakładamy, wkładamy lub wsuwamy (te ostatnie), ale ich nie ubieramy. Ubieramy dziecko i ubieramy choinkę. Sami zakładamy marynarkę. W gruncie rzeczy to logiczne, choć czasem właściwy obraz przesłania nam przyzwyczajenie.