Polska kawaleria i piechota wyruszyła we wtorek z kraju, by wziąć udział w bitwie pod belgijskim Waterloo. Chodzi oczywiście o wielką inscenizację, która odbędzie się w dwusetną rocznicę tej ostatniej bitwy Napoleona. Niestety, z powodu problemów z dofinansowaniem spora część naszych rodaków musiała zrezygnować z wyjazdu.

REKLAMA

W wielkim historycznym spektaklu weźmie udział ponad 6 tys. piechurów, 300 kawalerzystów i 150 armat. Polacy od roku przygotowywali się, trenowali konie, szyli mundury, a teraz spora część tej grupy musiała zostać w domu. Z trzystu osób, które szykowało się do wyjazdu, pojedzie około 70. Miało być 6 autobusów, będą dwa - powiedział naszej dzienniakrce przed wyjazdem Piotr Zalewski ze stowarzyszenia "Arsenał", które grupuje polskie regimenty biorące udział w tego typu inscenizacjach.

Polaków będzie mniej pod Waterloo, bo stowarzyszenie "Arsenał" nie otrzymało dofinansowania z Urzędu ds. Kombatantów i Osób Represjonowanych. Zawinili przede wszystkim belgijscy organizatorzy, którzy zbyt późno zaakceptowali wnioski uczestników. Niektórzy otrzymywali dzień lub dwa dni przed wyjazdem. Gdy w końcu można było złożyć wniosek o dofinansowanie mając pełną listę osób, pieniędzy do podziału było już za mało.

"Nawaliła organizacja"

Nawaliła organizacja po stronie belgijskiej, co nam związało ręce - tłumaczy Zalewski w RMF FM. Do tej pory Urząd ds. Kombatantów zawsze w znaczący sposób wspierał wyprawy - mówi z żalem i rozgoryczeniem Maciej Zapaśnik z drugiego Pułku Ułanów Księstwa Warszawskiego.

Na dwa tygodnie przed bitwą ułani i piechurzy szukali dofinansowania na własną rękę. Apelowali o pomoc także na Facebooku. Wielu dopłaciło z własnych pieniędzy, żeby do końca reprezentować Polskę u boku Napoleona.

(mn)