Dają nam wszystkim piękny przykład na to, że miłość może przytrafić się w każdym wieku. Poznajcie niezwykłą historię uczucia dwojga podopiecznych gryfickiego Domu Pomocy Społecznej.

REKLAMA

Dwupiętrowy budynek na obrzeżach centrum Gryfic przy ruchliwej ulicy. Do środka prowadzi przeszklone wejście, znajdujące się na niewielkim podwórku Domu Pomocy Społecznej. W środku lekko zaciemnione korytarze, po których dostojnym krokiem spacerują seniorzy. Na końcu korytarza na pierwszym piętrze przy oknie siedzą pani Czesława i pan Jan. Trzymają się za ręce. Już z kilkunastu metrów widać, że łączy ich prawdziwe, gorące uczucie. Wypowiadane szeptem "kocham cię" słychać dopiero z odległości metra. To jedno z najczęściej wypowiadanych słów, które Czesława i Jan kierują w swoją stronę - mówi mieszkająca obok kobieta.

Pani Czesława i Pan Jan dają przykład, co robić, żeby w ich wieku miłość nadal trwała. Po prostu nie można kłócić się ze sobą. Trzeba czasem powiedzieć dobre słowo - mówią.

Zakochani poznali się 3 lata temu, na początku lutego 2010 roku, gdy 64-letni pan Jan przeniósł się ze Szczecina do gryfickiego Domu Pomocy Społecznej. Spotkaliśmy się już w pierwszej chwili jego pobytu - mówi pani Czesława. Dzień dobry, dzień dobry. Ja panu pokażę dom, ja panu wszystko wytłumaczę. Zaczęłam oprowadzać, pokazywać... Tak się wszystko zaczęło - wspomina.

Kolejne miesiące umocniły wrażanie z pierwszego spotkania - to była miłość od pierwszego wejrzenia. Uczucie kilkanaście miesięcy później zaprowadziło zakochanych na ślubny kobierzec. Przed budynek DPS-u podjechał samochód. Młoda para pojechała do Urzędu Stanu Cywilnego. Tam zakochani powiedzieli sobie sakramentalne "tak". Gdy wrócili do domu, w przystrojonej białymi i fioletowymi balonami stołówce czekali na nich goście. Grała orkiestra z DPS-u w Resku. Impreza weselna trwała do nocy. Po ślubie pani Czesława i pan Jan zamieszkali we wspólnym pokoju.

Śpią na rozkładanym tapczanie. Pomagają sobie nawzajem w codziennych obowiązkach. Jest się do kogo odezwać. Lepiej jest we dwoje. Samemu ciężko - tłumaczą. Pan Jan dodaje, że nie wyobraża sobie już życia bez swojej żony.

To nie słowa, to czyny. Zakochani szanują się, wspierają - relacjonuje pielęgniarka Stanisława Kwaśniewska. Siedzą przy oknie na pierwszym piętrze i cały czas ściskają jak dwa gołąbki - dodaje z uśmiechem.

Jak mówią - chcą być razem do końca swoich dni, bo to jest prawdziwa miłość. Na nią nigdy nie jest zbyt późno.