W środę uczestniczyłem w "okrągłym stole", który zwołany został przez ministra pracy po proteście rodziców dzieci niepełnosprawnych, okupujących przez siedemnaście dni gmach Sejmu RP. Jadąc do Warszawy miałem nadzieję, że spotkanie będzie konstruktywną dyskusją nad czternastoma postulatami, które opracowali protestujący. Postulaty te, bardzo sensowne, są próbą naprawy systemu opieki zdrowotnej i socjalnej, który patrząc od strony zwykłych obywateli sam jest niepełnosprawny, a w niektórych dziedzinach wręcz śmiertelnie chory. Podobnie jest z dialogiem na linii rząd a opiekunowie

Niestety ze spotkania wróciłem z mieszanymi uczuciami, zresztą nie po raz pierwszy. Wprawdzie wszyscy zaproszeni mogli zabrać głos i przedstawić swoje problemy, ale strona rządowa (szczególnie dotyczyło to ministra zdrowia Bartosza Arłukowicza) "pływała" w temacie i przedstawiała mgliste obietnice, a nie konkrety. Na dodatek politycy, bo też niektórzy z nich zostali zaproszeni, wygłaszali w czasie dyskusji swoje przydługawe przemówienia, które były bardziej autopromocją w kampanii wyborczej zwłaszcza, że na sali było wiele kamer telewizyjnych, niż odpowiedzią na społeczne bolączki. Nie pomógł tutaj nawet apel jednego z rodziców, który wręcz prosił, aby politycy nie przemawiali, ale słuchali tego, co opiekunowie osób niepełnosprawnych mają do powiedzenia. Nie zareagowano także na sensowną wypowiedź Anny Dymnej, która wskazywała m.in. na ogromny rozdźwięk pomiędzy działaniami urzędników a potrzebami tych obywateli, którzy nie z własnej winy znaleźli się w ciężkiej sytuacji życiowej.

Co do innych problemów, to w swojej wypowiedzi poruszałem sprawę orzecznictwa (dziś zasady określenia, kto jest a kto nie jest osobą niepełnosprawną, są "od sasa  do lasa") oraz sprawę warsztatów terapii zajęciowej dla niepełnosprawnych, które choć świetnie sprawdziły się w polskiej rzeczywistości są obecnie w ciężkiej sytuacji, gdyż od sześciu lat dotacja PFRON nie jest rewaloryzowana.

Pozytywnym efektem spotkania była decyzja utworzenia pięciu "podstolików", które zajmą się konkretnym sprawami. Reasumując, szkoda, że "okrągły stół" nie powstał siedem lat temu, gdy obecna koalicja PO-PSL obejmowała władzę. Szkoda też, że trzeba było aż okupacji Sejmu, aby ministrowie zaczęli rozmawiać z obywatelami.  No cóż, jak widać nie tylko system opieki, ale i dialog z opiekunami jest też niepełnosprawny.