Po przedstawieniu w Sejmie przez ministra Rostowskiego projektu nowelizacji budżetu na 2013 rok wydawało się, że ujawniając w II połowie roku wynoszącą blisko 30 mld zł gigantyczną dziurę we wpływach budżetowych, chce ostatecznie skończyć z kreatywną księgowością budżetową.

Wprawdzie minister chcąc zwiększyć deficyt budżetowy o 16 mld zł i ciąć wydatki na kwotę 7,6 mld zł sugeruje, że zabraknie mu w tym roku niecałe 24 mld zł, ale zmniejszenia wpływów podatkowych i niepodatkowych mówią niestety co innego.    

Otóż  tym razem minister Rostowski przewiduje, że w roku 2013 wpływy z podatku VAT mają wynieść około 113 mld zł i będą mniejsze od tych planowanych wcześniej o 13,4 mld zł, wpływy z akcyzy 59,8 mld zł i będą mniejsze o 4,7 mld zł, wpływy z CIT wyniosą tylko 22 mld zł i będą niższe aż o 7,6 mld zł, wreszcie wpływy z PIT mają wynieść 40,9 mld zł i będą niższe od tych planowanych o ponad 2 mld zł.                      

Sumarycznie więc wpływy podatkowe z tych 4 głównych podatków mają być mniejsze od tych planowanych aż o 27,8 mld zł i taka skala braków dochodów podatkowych przy minimalnym, ale jednak wzroście PKB (przewidywany wzrost PKB w tym roku ma wynieść 1,5%), jest dosłownie porażająca.

Ministra Rostowskiego pogrążyły dodatkowo przeszacowane wpływy z opłat, grzywien i odsetek. Zamiast planowanych wpływów w wysokości 20,1 mld zł, tym razem szef resortu finansów przewiduje tylko 18,4 mld zł czyli o 1,7 mld zł mniej. Wszystko więc wskazuje na to, że fotoradary nie są tak wydajne jak wcześniej zakładał.           

Hojny dla Rostowskiego okazał się tylko prezes NBP Marek Belka, który zamiast zapowiedzianej wpłaty z zysku w wysokości 0,4 mld zł , wpłacił  blisko 5,3 mld zł czyli o 4,9 mld zł więcej.

Więcej niż wcześniej zamierzał, szef resortu finansów chce pobrać także dywidend od spółek skarbu państwa. Do tej pory wpływy te były zaplanowane w wysokości 5,8 mld zł, po nowelizacji ma to być aż 6,9 mld zł czyli o ponad 1 mld zł więcej.

W tej sytuacji pokrycie bilansu tych braków we wpływach podatkowych i niepodatkowych i dodatkowych wpłat głównie ze strony NBP w łącznej wysokości blisko 24 mld zł, wynoszącym 16 mld zł dodatkowym deficytem budżetowym ( deficyt budżetowy po zmianach ma wynieść 51 mld zł) i cięciami wydatków na 7,6 mld zł , są tylko próbą dostosowania ustawy budżetowej do tego co nieuchronne w gospodarce, a w konsekwencji i w finansach publicznych.

Zresztą cięcia takich wydatków jak na modernizację armii na kwotę blisko 3,2 mld zł, na modernizację kolei na kwotę ponad 1 mld zł, czy rezerw celowych, z których współfinansowane są projekty unijne także na kwotę ponad 1 mld zł, nic dobrego gospodarce nie przyniosą, wręcz przeciwnie będą ją dalej osłabiały, a tym samym będą dodatkowo uszczuplały wpływy podatkowe.

Jak się jednak głębiej przyjrzymy zawartości projektu ustawy nowelizującej budżet, to wychodzi na to, że minister Rostowski nie tylko nie skończył z kreatywną księgowością, ale ją pogłębia i udoskonala.

Najbardziej jaskrawy przykład to operacje szefa resortu finansów wokół Funduszu Ubezpieczeń Społecznych (FUS), z którego wypłacane są emerytury i renty przez ZUS. Otóż minister Rostowski przemyca w nowelizacji budżetu kolejne podwyższenie limitu kredytu budżetowego, jaki będzie mógł udzielić FUS, zamiast stosowanych w takim przypadku dotacji. Teraz będzie to 18 mld zł, czyli o 6 mld zł więcej niż planowano wcześniej.

Na koniec roku FUS będzie miał najprawdopodobniej blisko 38 mld zł kredytów budżetowych (blisko 20 mld zł kredytów uzbierało się w ciągu ostatnich 4 lat) i przecież jest jasne, że nigdy ich nie spłaci. Następca Rostowskiego będzie musiał je umorzyć, a wtedy cała ta kwota zamieni się w wydatek budżetowy, a w konsekwencji  w deficyt budżetowy i dług.

A taka kwota to blisko 2,5% PKB i gdyby ją już teraz ujawnić, to deficyt sektora finansów publicznych wyniósłby na koniec 2013 roku nie 4,5% PKB ale 7% PKB, a to oznaczałoby wzrost rentowności naszych obligacji przynajmniej do 6% i poważne kłopoty z obsługą wynoszącego już blisko 950 mld zł długu publicznego.                                                                                

A przecież operacje budżetowe z FUS to nie wszystko. Mamy jeszcze przejęcie przez Rostowskiego ponad 7 mld zł z Funduszu Pracy, ponad 4 mld zł z Funduszu Gwarantowanych Świadczeń Pracowniczych czy ponad 17 mld zł Z Funduszu Rezerwy Demograficznej, z którego budżet miał korzystać dopiero po roku 2020.     

W tej sytuacji kwota 950 mln zł, której minister Rostowski nie chce przekazać z budżetu do Narodowego Funduszu Zdrowia w 2014 roku na leczenie pacjentów nieubezpieczonych, choć to jego obowiązek ustawowy (jak informuje Mariusz Piekarski na portalu RMF24.pl), jest tylko kolejnym potwierdzeniem, że szef resortu finansów kontynuuje kreatywną księgowość w najlepsze.  

Zbigniew Kuźmiuk - dr nauk ekonomicznych, poseł na sejm RP obecnej kadencji (członek Komisji Finansów Publicznych oraz Komisji Samorządu Terytorialnego i Polityki Regionalnej), poseł do PE w latach 2004-2009.