Eurodeputowani zakończyli przesłuchanie słoweńskiej kandydatki na komisarza ds. unii energetycznej, Alenki Bratusek. Jak donosi nasza brukselska korespondentka, to największa do tej pory kompromitacja kandydata na stanowisko w Komisji Europejskiej. Niektórzy posłowie wychodzili w trakcie przesłuchania, bo nie mogli znieść bełkotliwych wypowiedzi kandydatki.

Nasza korespondentka jako pierwsza informowała, że kandydatura Bratusek budzi kontrowersje. Na nagraniu, które można znaleźć w sieci, widać, jak Słowenka na komunistycznym wiecu śpiewa komunistyczną pieśń pt. "Czerwony sztandar" i piosenki o tym, że Unia to banda złodziei.

Odnosząc się do sprawy nagrania, Bratusek tłumaczyła posłom, że brała udział w różnych uroczystościach, do komunistycznej partii nie należała, a Unię Europejską bardzo kocha.

Niewiele umiała natomiast powiedzieć o ważnej z punktu widzenia Polski unii energetycznej - nie przygotowała ani wizji, ani programu.

Nigdy nie słyszałam jeszcze takiego zirytowania na sali. Jedna z posłanek powiedziała do Bratusek: "Zadam pani trzy pytania, proszę łaskawie konkretnie odpowiedzieć przynajmniej na jedno, bo do tej pory pani odpowiedzi były zupełnie niekonkretne" -
relacjonowała w rozmowie z dziennikarką RMF FM eurodeputowana Platformy Obywatelskiej Róża Thun.

Andrzej Grzyb z PSL nie uzyskał odpowiedzi na pytanie o naciski Rosji w sprawie możliwości przesyłania gazu rewersem, co umożliwia prawo UE. Kandydatka jest mistrzem uogólnień, nie stara się dotknąć sedna sprawy - skomentował później.

Najbardziej oburzeni byli jednak eurodeputowani ze Słowenii. Alojz Petrle, były premier Słowenii, wyraźnie nie mógł słuchać Bratusek. Przecież ona uważa, że komunizm przyniósł nam wolność. Dla niej piosenka "Bandiera Rossa" przez sam fakt, że jest antyfaszystowska, jest dobra - stwierdził zażenowany.

(mn)