Z okazji Walentynek postanowiliśmy przygotować dla Was coś specjalnego. Wpadliśmy na pomysł "rozłożenia na czynniki pierwsze" mózgu zakochanej osoby! Przy pomocy rezonansu magnetycznego, na przykładzie trzech śmiałków sprawdziliśmy, co dzieje się - dosłownie - w głowie człowieka, który patrzy na ukochanego partnera lub partnerkę. Niniejszym przedstawiamy wyniki naszego świecącego, walentynkowego eksperymentu.

Badania przeprowadzone na trzech zakochanych osobach miały pokazać, jak reaguje nasz mózg, gdy widzimy kogoś bardzo nam drogiego. Można by się śmiać z tych eksperymentów, ale takie studia przypadków są niezwykle ważne dla badań nad emocjami - powiedział w rozmowie z reporterem RMF FM kierownik badań, prof. Andrzej Urbanik z Zakładu Diagnostyki Obrazowej Szpitala Uniwersyteckiego UJ w Krakowie.

W ramach eksperymentu mózgi trzech osób, które deklarowały, że są zakochane, zostały podane rezonansowi magnetycznemu. W czasie, gdy śmiałkowie znajdowali się w komorze maszyny wykorzystywanej do badań, na specjalnym wyświetlaczu pokazywano im na przemian fotografie ukochanych partnerów i obojętne obrazy. Takie zestawienie miało wyostrzyć obraz procesów, jakie zachodzą w mózgu, kiedy patrzy się na kogoś, do kogo czuje się przysłowiową "miętę". Jak to możliwe? W różnych rejonach mózgu, które w danym momencie pracują, jest różny przepływ krwi. Im intensywniejsza praca danego obszaru, tym więcej natlenowanej krwi przez niego przepływa. Z kolei ta natlenowana krew ma inne własności magnetyczne, niż krew mniej utlenowana i zaburza pole magnetyczne, co można zobaczyć na zdjęciach z rezonansu - tłumaczył prof. Urbanik.

Innymi słowy, na zdjęciach, które zaprezentowano nam po eksperymencie, widać było wyraźnie, jak niektóre części mózgów naszych śmiałków... świecą! Były to obszary pól wzrokowych, czyli mocna reakcja na obraz. Intensywną pracą obserwowaliśmy jednak także w ośrodkach, które odpowiadają za odczucie przyjemności, sytości - silnych, pozytywnych emocji - wyjaśnił kierownik naszego walentynkowego eksperymentu.

Tych, którzy przejęli się losem naszej bohaterskiej trójki, zapewniamy - nikomu nic się nie stało! Badanie jest bowiem całkowicie nieinwazyjne. Jedynym, nazwijmy to, utrudnieniem jest to, że trzeba wjechać do specjalnej rury, w której wytworzone jest bardzo jednorodne pole magnetyczne, a na głowę ma się założoną "klatkę", czyli cewkę nadawczo-odbiorczą - dodaje prof. Urbanik.

Chcecie wiedzieć więcej o naszym eksperymencie? Obejrzyjcie film!