Od kilku dni ulegamy wszyscy złudzeniu, że posłowie uchwalili zmiany w Kodeksie karnym. Nic podobnego. Marszałek Sejmu już w środę orzekł, że przedstawione przez rząd propozycje zaostrzenia kar nie są zmianami Kodeksu karnego. Czym więc są - nie wiadomo. Wiadomo jednak, że uchwalono je w trybie niedopuszczalnym dla zmian w kodeksach.

REKLAMA

To spostrzeżenie nienowe, bo przedstawiane już na sejmowej sali, niemniej warto podkreślić jego podstawy. Sprowadza się ono do stwierdzenia, że albo przy uchwaleniu nowelizacji Kodeksu karnego złamano Regulamin Sejmu, albo - jeśli go nie złamano - uchwalone przepisy nie są wcale zmianami w kodeksie.

Regulamin Sejmu

Przepisy Regulaminu Sejmu, który postępowaniu z projektami kodeksów poświęca cały rozdział, są jednoznaczne: według art. 89 ich pierwsze czytanie może się odbyć nie wcześniej niż 30. dnia od dostarczenia posłom projektu, a pierwsze czytanie projektów zmian w kodeksach - nie wcześniej niż po 14 dniach od dostarczenia ich treści posłom.

Uchwalony właśnie rządowy projekt wpłynął do Sejmu 14 maja, zatem najwcześniej - gdyby był projektem zmian w kodeksie - można byłoby się nim zająć 28 maja.

Sejm zajął się jednak rządowym projektem już następnego dnia, 15 maja. Czyli - jeśli nie złamano regulaminu - nie mogło chodzić o zmiany w kodeksie. Według autorów wprawdzie chodzi wyraźnie o "Projekt ustawy o zmianie ustawy Kodeks karny oraz niektórych innych ustaw", jednak marszałek Kuchciński miał na ten temat inną opinię.

Marszałek Sejmu

Według Regulaminu Sejmu to jego marszałek decyduje, co należy uznać za kodeks lub zmianę kodeksu. Mówi o tym art. 87 par. 2, stwierdzający, że nadając projektowi bieg marszałek rozstrzyga to ostatecznie.

Marek Kuchciński już w środę oświadczył: Rozstrzygnąłem, że to nie będzie tryb kodeksowy, i stąd, proszę państwa, nie ma głosowania dotyczącego komisji kodeksowej.

Nie-kodeks zmieniający kodeks?

Mimo oczywistego oświadczenia marszałka z nieznanych powodów część opinii publicznej uporczywie trzyma się opinii, że uchwalone przepisy zmieniły Kodeks karny. To także wymaga sprostowania.

Gdyby chodziło o zmianę kodeksu, projekt zostałby skierowany do Komisji Sprawiedliwości i Praw Człowieka - mielibyśmy wtedy niepowtarzalną okazję obserwowania, jak nieprzejednanym wrogiem pedofilii jest jej przewodniczący, poseł Stanisław Piotrowicz. Tak się jednak nie stało, więc oczywiście chodzi o nie-kodeks.

Gdyby rozpatrywano kodeks, można byłoby też do rozpatrzenia zmian powołać - jak wyraźnie i w kilku artykułach sugeruje regulamin - Komisję Nadzwyczajną, która z kolei w toku swoich prac mogłaby wnioskować do Sejmu o rozstrzyganie wybranych zagadnień. Tak jednak nie było, więc - oczywiście nie-kodeks.

Zamiast tego skierowano rządowe propozycje do Komisji Ustawodawczej.

Gdyby wreszcie chodziło o zmiany w kodeksie, zgodnie z art. 95 Regulaminu Sejmu ich tzw. drugie czytanie mogłoby się odbyć nie wcześniej niż 14. dnia od dnia doręczenia posłom sprawozdania Komisji Nadzwyczajnej. Czyli nastąpiłoby to nie wcześniej niż w połowie czerwca, a nie niemal natychmiast po pierwszym czytaniu. A tak stało się - co oczywiste - z nie-kodeksem.

Nie-kodeks, czyli co?

Właśnie... Tryb uchwalania ustawy "o zmianie Kodeksu karnego" świadczy o tym, że nie uchwalono zmian w Kodeksie karnym, tylko coś innego. Ciekaw jestem co.

Chyba że uchwalono jednak zmiany w Kodeksie karnym. Jeśli jednak tak, to zrobiono to z ewidentnym naruszeniem zasad stanowienia prawa.

Przyglądając się temu, co wyprawia irracjonalny ustawodawca, zastanawiam się, kiedy ten gorliwy, bezmyślny gamoń wreszcie odkryje, że łamanie prawa już przy jego uchwalaniu może być kiedyś surowo przez prawo ukarane.