Rodzina marszałka Marka Kuchcińskiego od wielu miesięcy korzysta z bezpłatnych przelotów rządowym samolotem. Centrum Informacyjne Sejmu najpierw utrzymuje, że nic o tym nie wie, a kiedy rzecz wychodzi na jaw bez jego udziału - stwierdza, że "obecność dodatkowych osób na pokładzie nie wpływa na koszt przelotu". Takiego tupetu jeszcze w Sejmie nie było.

REKLAMA


Coś takiego nie zdarzyło się nigdy

Co więcej - także w Kancelarii Prezydenta nikt nie przypomina sobie zabierania do utrzymywanego z pieniędzy podatników służbowego samolotu "na łebka" i za darmo członków rodziny nawet pierwszej osoby w państwie. A Marszałek Sejmu jest w tzw. precedencji osobą drugą.

Kiedy Donald Tusk jako premier, czyli czwarta z takich osób, osiem lat temu zabrał do samolotu kontuzjowanego chłopaka swojej córki, rzecz nazwano "rozrzutną bezczelnością". Samolotowe podróże Tuska do domu w Sopocie krytykowane były tak powszechnie, że z czasem sprawiało to wrażenie rytuału, a jednak i wtedy regularne "podwózki" członków rodziny nie wchodziły w grę. Służbowy był tylko szef rządu i jego przeloty, a nie jego krewni i znajomi.

Co ważne, sprawa przewiezienia Staszka Cudnego z uszkodzonym kolanem wyszła na jaw już następnego dnia. Nikt nawet nie próbował tego ukrywać, ani tym bardziej wprost kłamać, że nic o tym nie wie, jak w sprawie darmowych przelotów żony, córek i syna marszałka robili urzędnicy Sejmu. Pozwalając na to (o ile nie wręcz oczekując tego) Marek Kuchciński kpi w żywe oczy z wyborców i ich rozumu.

Służbowy marszałek z przyległościami

Chciałbym niezachwianie wierzyć, że wszystkie podróże marszałka mają charakter służbowy i nie ma wśród nich zwykłego latania do domu kilkaset kilometrów dalej maszyną, przystosowana nie do połączeń lokalnych, ale lotów transoceanicznych. Że wszystkie wymagały pilnego przemieszczenia się nieporównywalnym z podróżą samochodem kosztem wielu tysięcy złotych za każdym razem. Ale kompletna niewiarygodność i służb prasowych Sejmu i samego marszałka niestety na to nie pozwalają.

Gdyby podobne wydarzenia przytrafiły się jakiemukolwiek innemu marszałkowi Sejmu, powołanemu do stania na straży praw, godności i powagi Sejmu oraz reprezentowania Sejmu - gotów byłbym się założyć, że zostałby odwołany. Nie tylko siłami opozycji, ale zapewne przede wszystkim - własnego środowiska politycznego, które swoimi działaniami kompromituje. Marszałek Kuchciński od dłuższego już czasu nie dysponuje możliwościami skompromitowania się większego niż dotąd, niemniej jak widać wciąż podejmuje takie próby.

Nienależny przychód

To prawda, że dodatkowe osoby w Gulfstreamie nie wpływają na koszty samego przelotu. Samolot, jeśli jest w nim podróżujący służbowo marszałek, i tak przecież leci. Sejm zatem nie traci.

Zabierani na pokład członkowie jego rodziny jednak ewidentnie uzyskują z tytułu ufundowanego przez Sejm przelotu przychód, którym być może powinien się zainteresować jakiś organ skarbowy. Bo latają przecież za darmo. Gdyby nie to, za podróż musieliby zapłacić.

Jeśli marszałek Kuchciński uważa, że to jest w porządku - już dawno powinien za darmo wozić Gulfstreamem wszystkich chętnych na przelot do Rzeszowa. Przecież jest człowiekiem wielkodusznym, a "obecność dodatkowych osób na pokładzie nie wpływa na koszt przelotu".

Przecież marszałek i tak tam leci.