Moim zdaniem logo polskiej prezydencji w UE wygląda nieźle. Głównie dlatego, że można je skojarzyć z mnóstwem zjawisk. Z czym Wam się kojarzy?

REKLAMA

Zobacz również:

Pierwsze skojarzenie – płot z kolorowymi sztachetami i zatkniętą szturmówką, czyli pozostałość po przemarszu pochodu pierwszomajowego. Słabe.

Kolejne, po momencie zastanowienia i z podpowiedzią premiera – trzymające się za ręce ludziki. Uwaga na boku – szkoda, że ludziki bez głów…

Następne, podrzucone przez znajomego – połamane tęczowe krzyże. Co najmniej wieloznaczne.

A może to tylko raz-dwa-trzy-cztery-pięć-sześć – próba flamastrów?

Kolejne skojarzenie – łoże fakira… o tolerancyjnym podejściu do różnych orientacji seksualnych. Dyskusyjne.

Powrót do koncepcji ludzików – właściwie dlaczego ten pierwszy, z flagą, jest czerwony? A czarny tak daleko i taki malutki? – podejrzliwe.

A może to ludziki nie bez głów, ale z głowami pochylonymi? A jeśli tak, to z pokory, czy gościnności?

Kiedy odwrócić logo do góry nogami, można się w nim dopatrzyć statku z dumnie sterczącymi, wielobarwnymi kominami. Niestety, rozprutego na dziobie, zapewne przez górę lodową, jak Titanic. Jednak nie zgadza się liczba kominów.

A może przesadziłeś, redaktorku, i teraz wszędzie widzisz kolorowe grzybki?

:-)

Jeśli ktoś ma ochotę, zapraszam do podzielenia się poniżej swoimi skojarzeniami. Nagród nie będzie, ale może będzie zabawnie…