Powołanie się w uchwalonej przez Sejm i Senat ustawie na nieistniejące przepisy nie może być naprawione inaczej niż przez jej nowelizację. Jeśli podpisze ją prezydent, ustawę można tylko wydrukować z błędem. Inne poprawianie uchwalonych już przepisów byłoby wprowadzeniem do nich zmian, takich jak sławne "lub czasopisma" przed laty.

REKLAMA

Uchwalając piątą już nowelizację przepisów, dotyczących m.in. sądów powszechnych i Sądu Najwyższego zarówno Sejm, jak legislatorzy w Sejmie i Senacie przeoczyli błąd, który znalazł w ustawie dopiero Rzecznik Praw Obywatelskich. Adam Bodnar poinformował senatorów, że jeden z nowelizujących ustawę przepisów odsyła do nieistniejącego artykułu tej nowelizacji. W wyniku jej przyjęcia znika podstawa prawna do uzupełnienia przez kandydatów do SN, którzy już złożyli swoje zgłoszenia, dokumentów składanych w KRS.

Wiedzieli, że błądzą

Senatorowie mimo wiedzy o błędzie przyjęli ustawę bez wprowadzenia do niej poprawek, dzięki czemu trafiła już do podpisu prezydenta. Wprowadzenie jakiejkolwiek zmiany oznaczałoby konieczność odesłania ustawy do Sejmu, który musiałby albo tylko w celu jej przyjęcia zebrać się na specjalnym, dodatkowym posiedzeniu, albo zająłby się sprawą w połowie września.

Przewodniczący klubu parlamentarnego PiS Ryszard Terlecki oświadczył wczoraj, że jego zdaniem uchybienie "ma charakter raczej redakcyjny" i zdaniem Biura Analiz Sejmowych nie wymaga nowelizacji, zatem "dość spokojnie trzeba patrzeć na tę pomyłkę".

Senat nie jest od patrzenia

Wicemarszałek najwyraźniej nie akceptuje tego, że zadaniem ustrojowym Senatu nie jest wcale "dość spokojne patrzenie na pomyłkę", ale poprawianie pomyłek, jeśli zostaną wykryte w tym, co uchwalono w Sejmie. Po to m.in. Senat istnieje.

Nie ma też mowy o tym, jak świadomie popełniony błąd nazywa Terlecki - "pomyłce". Kiedy ktoś wie, że błąd popełnia - a senatorowie wiedzieli to przed głosowaniem - nie popełnia pomyłki, tylko właśnie świadomy błąd, o ile nie dość poważne przewinienie związane z naruszeniem standardów stanowienia prawa.

Jak to naprawić?

W tej sprawie prawnicy nie mają wątpliwości: albo ustawa zostanie opublikowana z błędem, albo konieczna jest jej nowelizacja. Sugerowanie określeniem "pomyłka" tego, że ewidentny i świadomie popełniony błąd da się naprawić jakoś inaczej jest co najmniej niebezpieczne.

To "inaczej" musiałoby oznaczać wprowadzenie do uchwalonej przez obie izby parlamentu ustawy zmiany na etapie jej publikacji. Choćby pod pozorem prac redakcyjnych, naprawienia oczywistej pomyłki pisarskiej itp. To byłoby jednak niedopuszczalne, tak samo jak przed laty dopisanie do projektu ustawy o radiofonii i telewizji słów "lub czasopisma" - zmieniających jej zamierzony sens i stwarzających pole do nadużyć (afera Rywina). Mówiąc wprost - byłby to kryminał.

Ustawę można więc albo ogłosić z błędem, albo znowelizować.

O ile oczywiście prezydent nie wykorzysta tej jawnej przecież wpadki - do jej zawetowania.