Trwający 27 lat aborcyjny kompromis nie polegał na treści samego przepisu, umożliwiającego usunięcie zagrożonego ciężkimi wadami płodu, ale na tym, by tego przepisu nie zmieniać. Wyrok TK w tej sprawie kompromis naruszył, a przedstawiona przez prezydenta propozycja jego zmiany także byłaby przez Trybunał odrzucona.

REKLAMA

Do postawienia takiej tezy wystarczy lektura kilku zaledwie artykułów konstytucji i ustawy o ochronie płodu ludzkiego itd.

RP chroni każde życie

Konstytucja w art. 38 stwierdza, że "Rzeczpospolita Polska zapewnia każdemu człowiekowi prawną ochronę życia", a Trybunał dodał, że w jego ocenie "dziecko w prenatalnym okresie życia, jako istota ludzka, której przysługuje przyrodzona i niezbywalna godność, jest podmiotem mającym prawo do życia, zaś system prawny musi gwarantować należytą ochronę temu centralnemu dobru, bez którego owa podmiotowość zostałaby przekreślona".

Trybunał nie wspomniał o wyjątkach od tego stwierdzenia. A ponieważ zaskarżono do niego tylko jeden z trzech artykułów ustawy, umożliwiających przeprowadzenie aborcji - ocenił (i uznał za niekonstytucyjny) tylko ten jeden przepis.

Jest jednak niemal pewne, że gdyby zaskarżono inny - np. możliwość usunięcia płodu, będącego efektem gwałtu - on także byłby uznany za niezgodny z przepisem art. 38 konstytucji. Przecież nie jest winą posiadającego prawa i niezbywalną godność płodu, że pochodzi z przestępstwa, a polskie państwo zapewnia prawną ochronę życia każdemu, a nie tylko ludziom poczętym... legalnie.

Kompromis przymkniętego oka

Istnienie trzech możliwości legalnego usunięcia płodu zawiera ustawa z 1993, a więc sprzed uchwalenia konstytucji w 1997. Zawarta wokół niego umowa społeczna przez 27 lat pozwalała zachować równowagę w tej ideologicznej kwestii - środowiska tolerujące dopuszczalność aborcji nie podnosiły skutecznie kwestii liberalizacji zasad jej przeprowadzania, środowiska obrońców życia także nie otwierały ideologicznego sporu.

Wszyscy wiedzieli, że interpretacja art. 38 konstytucji jest nieubłagana - skoro RP zapewnia prawną ochronę życia wszystkim, to zapewnia ją wszystkim, a nie niektórym.

Wyrok? Nieuchronny

To, co przez dekady dzięki swoistej zmowie dawało się zmilczeć - za sprawą poselskiego wniosku wybuchło. Trybunał w wyjątkowo złym społecznie momencie podjął decyzję. Przewidywalną i zapewne nieuchronną. Wybuchły protesty, także nieuchronne, bo Polska nie jest wyizolowanym z otoczenia krajem, a to, jak podobne sprawy regulowane są za granicą nie jest żadną tajemnicą. Rządzący stanęli w obliczu niespotykanego dotąd społecznego wzburzenia. Próbując być jednocześnie za i przeciw niemu proponują rozwiązania z gruntu fałszywe.

Byle załagodzić spór

Po pierwsze - rządzące od pięciu lat Prawo i Sprawiedliwość mogło w tym czasie przeprowadzić niezbędne jego zdaniem zmiany ustawowe bez sięgania po decyzje TK. Nie zrobiło tego.

Po drugie - idiotyczne twierdzenia, że dopiero wyrok TK otworzył drogę do takich regulacji jest próbą wciskania z powrotem zawleczki, kiedy granat już wybuchł.

Po trzecie - przedstawiona przez prezydenta Dudę propozycja rzekomego kompromisu ma dokładnie te same wady, jakie miał przepis, uznany przez TK za niezgodny z konstytucją:

Konstytucyjny przepis art. 38 mówiący, że Rzeczpospolita Polska zapewnia każdemu człowiekowi prawną ochronę życia nie zostawia możliwości interpretacyjnych. Każdy człowiek to każdy człowiek, niezależnie od tego, co wynika z badań płodu, z którego on się wykształci. Tym bardziej, jeśli decydujące o jego życiu wnioski miałyby być oparte na bliżej nieokreślonym "prawdopodobieństwie".

Przedstawiając swój projekt prezydent musi mieć świadomość, że jego propozycja, w wypadku uchwalenia - nie przetrwa zaskarżenia do Trybunału Konstytucyjnego. Dokładnie tak samo, jak poprzednia wersja tego przepisu, właśnie przez TK uznana za niezgodną z konstytucją.

Mamy bowiem do czynienia z kwestią, którą dotąd regulowała swoista umowa społeczna. Umowa, której treści świadom był zawsze ją wspierający prezydent Lech Kaczyński, i którą wraz z wnioskiem posłów PiS właśnie trafił szlag.

Jak z problemu, który sami ściągnęli sobie na głowę chcą dziś wybrnąć rządzący - nie wiem.

Wątpię jednak, czy to w ogóle możliwe, zważywszy, że to oni naruszyli dyskretny i kruchy kompromis, dzięki któremu przez 27 lat sprawa aborcji nie wyprowadzała setek tysięcy ludzi na ulice.