Po pierwszych doniesieniach medialnych o spaleniu 18 listopada kukły Żyda na rynku we Wrocławiu chciałem myśleć, że to tylko jednostkowy incydent, odosobniony ponury performance jakiegoś żałosnego antysemity i ksenofoba. Zdarzenie zdawali się bagatelizować też niektórzy nacjonaliści, gdy usprawiedliwiali je skrajną głupotą jednego człowieka.

Po pierwszych doniesieniach medialnych o spaleniu 18 listopada kukły Żyda na rynku we Wrocławiu chciałem myśleć, że to tylko jednostkowy incydent, odosobniony ponury performance jakiegoś żałosnego antysemity i ksenofoba. Zdarzenie zdawali się bagatelizować też niektórzy nacjonaliści, gdy usprawiedliwiali je skrajną głupotą jednego człowieka.
Chazan Avromi Freilich (L) z Hampstead Garden Suburb Synagogue i łódzki rabin pomocniczy Dawid Szychowski (P) dopisuje jeden z ostatnich znaków w nowym zwoju Tory ofiarowanej Gminie Wyznaniowej Żydowskiej w Łodzi / Grzegorz Michałowski /PAP/EPA

Niestety, sytuacja nie wyglądała tak niewinnie. Nagrania przebiegu tej ponurej parady nienawiści, którą zorganizowały Obóz Narodowo-Radykalny i Młodzież Wszechpolska, nie pozostawiają wątpliwości - eksces z kukłą Żyda był integralną częścią całego wydarzenia. Wszystko wskazuje na to, że kukłę spalono za zgodą i wiedzą organizatorów.

Na upublicznionych nagraniach manifestacji widać jak narodowcy przemawiają i wykrzykują kolejne antyimigranckie i antyislamskie hasła. Nikt z uczestników nie zaprotestował, gdy kukła ortodoksyjnego Żyda została ustawiona przed szpalerem manifestantów. Żaden z manifestantów nie zareagował, gdy została oblana łatwopalnym płynem i wiadomo było, że lada chwila zostanie spalona. Nikt nie powstrzymał tego, który ją podpalał. Gdy kukła płonęła wraz z przyczepioną do niej flagą UE, uczestnicy manifestacji skandowali "Bóg, honor i ojczyzna". Przerażający spektakl szowinizmu, antysemityzmu i nienawiści. Wstyd i żenada.

Manifestacje nienawiści do mniejszości narodowych i etnicznych, uchodźców i imigrantów to wydarzenia smutne i budzące niepokój. Oczywiście spalona kukła to nie człowiek, flaga UE to tylko kawałek materiału, a po polskich ulicach nie biegają bojówki neonazistów, by wyławiać z tłumu osoby o niewłaściwym pochodzeniu lub podejrzanej karnacji, które nie są godne stąpać po polskiej ziemi przeznaczonej tylko dla Polaków.

Niemniej ekscesy takie jak te we Wrocławiu, choć dokonują się w przestrzeni symbolicznej, to przesuwają granice pomiędzy tym co można, a tym czego się nie godzi mówić i robić. Takie symboliczne akty nienawiści przynoszą potem realne owoce - wykluczenia, dyskryminacje i akty przemocy wcale nie symbolicznej - fizycznej. Nie można ich bagatelizować i usprawiedliwiać.

*****

Czy organizatorom wrocławskiej akcji i jej podobnych nie przeszkadza to, że propagują nienawiść rasową, etniczną i narodowościową? Powinni wiedzieć, że taka działalność jest przestępstwem i jest niezgodna z polską Konstytucją.  

Artykuł 13 Konstytucji Rzeczpospolitej Polskiej stanowi:

"Zakazane jest istnienie partii politycznych i innych organizacji odwołujących się w swoich programach do totalitarnych metod i praktyk działania nazizmu, faszyzmu i komunizmu, a także tych, których program lub działalność zakłada lub dopuszcza nienawiść rasową i narodowościową, stosowanie przemocy w celu zdobycia władzy lub wpływu na politykę państwa albo przewiduje utajnienie struktur lub członkostwa."

*****

Czy narodowcy są w stanie pogodzić katolicyzm deklarowany okrzykami "Wielka Polska katolicka" z nienawiścią i antysemityzmem? Mam wrażenie, że nawet nie próbują, a religię rzymskokatolicką traktują przede wszystkim instrumentalnie.

Ogłoszony niedawno, bo 6 października 2015 roku, List pasterski Episkopatu Polski zatytułowany został "Wspólne duchowe dziedzictwo chrześcijan i Żydów". Powstał z okazji 50. rocznicy deklaracji Soboru Watykańskiego II "Nostra aetate", która stanowi o stosunku Kościoła do religii niechrześcijańskich.  Deklaracja ta ogłoszona w 1965 roku była bodźcem do rozwijania dialogu międzyreligijnego w duchu uniwersalizmu i "na rzecz jedności rodzaju ludzkiego, pokoju i współpracy między narodami".

W liście z 2015 roku czytamy, że pół wieku wcześniej Sobór dowartościował w deklaracji znaczenie "pierwiastka duchowego, obecnego we wszystkich religiach, uznając go za konieczny fundament jedności wspólnoty ludzkiej na obszarze całej naszej planety. Opowiedzenie się za dialogiem międzyreligijnym stało się profetycznym głosem Kościoła u progu epoki globalizacji".

Deklaracja ta była też prawdziwym przełomem we wzajemnych relacjach chrześcijan i Żydów. To "Nostra aetate" wyznaczyło kierunek, którym podążał potem polski papież na drodze dialogu chrześcijan i Żydów, o których za Adamem Mickiewiczem mówił "starsi bracia w wierze".

"Rozwijając myśl Soboru, Jan Paweł II uczył, że kto spotyka Jezusa Chrystusa, spotyka również judaizm. Sprawia to, że religia Żydów nie jest dla chrześcijan religią zewnętrzną, lecz religią wewnętrzną" (List pasterski Episkopatu Polski).

Polscy biskupi podkreślili w swoim liście przełomowość soborowej deklaracji dla wzajemnych relacji chrześcijan i Żydów. Wyraźnie zaznaczyli, że antyjudaizmu i antysemityzmu nie da się połączyć z wiarą Kościoła rzymskokatolickiego. Antysemityzm zatem to grzech.

"Antyjudaizm i antysemityzm są grzechem przeciwko miłości bliźniego, grzechem niweczącym prawdę o chrześcijańskiej tożsamości i dlatego ich kategorycznego potępienia nie można łagodzić przez uwarunkowania kulturowe, polityczne czy ideologiczne, w jakich antyjudaizm i antysemityzm występowały w przeszłości" (List pasterski Episkopatu Polski).

Dla porządku warto zaznaczyć, że deklaracja "Nostra aetate" mówi też o relacji chrześcijan z muzułmanami.

"Kościół spogląda z szacunkiem również na mahometan, oddających cześć jedynemu Bogu, żywemu i samoistnemu, miłosiernemu i wszechmocnemu, Stwórcy nieba i ziemi, Temu, który przemówił do ludzi" (Deklaracja Nostra aetate).

Polscy biskupi w swoim liście wezwali do postawy sprzeciwu wobec stereotypów na temat Żydów i polskiego zjawiska "antysemityzmu bez Żydów". Co ważne, nie napisali o Polsce, że jest "tylko dla Polaków", tylko że "wielonarodowa" i "wieloreligijna".

*****

Zło może urosnąć

"Pozwalamy, żeby na ulicach miast demokratycznych krajów, w imię swobód demokratycznych, odbywały  się parady nienawiści i nietolerancji. To zły znak. I to nie jest demokracja, bo demokracja nie polega na przyzwoleniu na zło, nawet najmniejsze, bo ono może nie wiadomo kiedy urosnąć. Musimy uczyć w szkołach, w przedszkolach, na uniwersytetach, że zło jest złem, że nienawiść jest złem i że miłość jest obowiązkiem. Musimy walczyć ze złem tak, żeby ten, który czyni zło, zrozumiał, że nie będzie dla niego litości."

 Marek Edelman, 2009, I była miłość w getcie, Warszawa: Świat Książki.