Dyskutowali kiedyś o wierze - Stanisław Lem ze Stanisławem Obirkiem. Jeden posiadający dar niewiary a drugi obdarzony łaską wiary.

W rozmowie padło wiele mądrych zdań. Jedno szczególnie poruszające sformułował Lem zatroskany tym, że skrzywdził Obirka u którego w trakcie dyskusji pojawiła się "całkiem natrętna pokusa niewiary". Lem napisał wtedy "ten, kto nadwątla wiarę, nawet jeśli jej nie gasi, odbiera drugiemu człowiekowi cenność, której niczym nie potrafi zastąpić" ("Co nas łączy. Dialog z niewierzącymi", WAM, Kraków 2002).

Przypomniała mi się tamta rozmowa w związku z wydaniem książki Antoniego Libery i Janusza Pydy (OP) zatytułowanej "Jesteście na Ziemi, na to rady nie ma! Dialogi o teatrze Samuela Becketta". Autorzy w rozprawiają w niej o Bogu, metafizyce i skrajnym pesymizmie Becketta. Dialogują o tym, co z twórczości tego irlandzkiego dramaturga wynika dziś dla nich (dla nas) patrzących na tę twórczość z różnych perspektyw - kogoś obdarzonego łaską wiary i kogoś posiadającego dar niewiary.

Ta teologiczna analiza twórczości Becketta wydaje się ciekawa i warta uwagi. Jego niepokojące pytania na temat spraw ostatecznych - sensu życia i możliwości zbawienia są uniwersalne i większość z nas od czasu do czasu je sobie zadaje.

Antoni Libera i Janusz Pyda (OP) piszą, że Becketta często niesłusznie sprowadza się wyłącznie do płaszczyzny dyskredytacji religii. Celniejsze wydaje się być tutaj słowo polemika. Jego twórczość bowiem, jak piszą, jest jedną wielką dyskusją z chrześcijańską teologią, a ściślej przede wszystkim z eschatologiczną nadzieją chrześcijaństwa.

Teologiczne ujęcie twórczości Becketta posiada - zdaniem Libery - ważny koloryt, który stanowi to, że nie krytykuje on religii jako prześmiewca, demaskator, triumfator. Można powiedzieć, że nie głosi swoich prawd głosem wojującego ateisty. Beckett pisze o "odczarowanym świecie" z ogromnym żalem, nieledwie z rozpaczą.

Kluczowym wydaje się sposób ogłaszania przez Becketta tego, że świat w którym żyjemy jest już światem postchrześcijańskim, że pewien porządek metafizyczny już upadł, że brak już nadziei -  pisał o tym z bólem, z poczuciem utraty. To postawa pełna powagi, wrażliwości i szacunku, których dziś niekiedy brakuje.

*****

Antoni Libera i Janusz Pyda OP, 2015, "Jesteście na Ziemi, na to rady nie ma! Dialogi o teatrze Samuela Becketta",  Dominikańskie Studium Filozofii i Teologii.

*****

Poniżej dwa cytaty z "Czekając na Godota" Becketta, czyli poniekąd "Czekając na Bogusia".

 

Cisza VLADIMIR: O czym to ja mówiłem... Jak twoja noga?

ESTRAGON: Puchnie.

VLADIMIR: Aha, o dwóch łotrach. Pamiętasz tę historię?

ESTRAGON: Nie.

VLADIMIR: Opowiedzieć ci?

ESTRAGON: Nie.

VLADIMIR: Czas zejdzie. (Pauza) Chodzi o tych dwóch łotrów ukrzyżowanych razem ze Zbawicielem. Jeden z nich....

ESTRAGON: Z czym?

VLADIMIR: Ze Zbawicielem. Dwaj złoczyńcy. Jeden z nich został podobno zbawiony, a drugi... (szuka przeciwieństwa) potępiony.

ESTRAGON: Zbawiony od czego?

VLADIMIR: Od piekła.

ESTRAGON: Idę.

Nie rusza się.

***

POZZO: (rozwścieczony nagle): Przestanie mnie pan  wreszcie zamęczać tym przeklętym czasem? To obłędne! Kiedy! Kiedy! Któregoś dnia, nie wystarcza to panu, któregoś dnia takiego jak inne oniemiał, któregoś dnia ja oślepłem, któregoś dnia staniemy się głusi, któregoś dnia urodziliśmy się, któregoś dnia umrzemy, tego samego dnia, w tej samej chwili, nie wystarcza to panu? (Spokojniej) One rodzą okrakiem na grobie, światło świeci przez chwilę, a potem znów noc, znów noc.

***

Samuel Beckett, "Czekając na Godota", w tłumaczeniu Antoniego Libery, Warszawa 1992.