Intencjonalność ataku Newsweeka na Piotra Dudę wydaje się oczywista. Rzecz jasna nie może to automatycznie dezawuować postawionych Dudzie zarzutów. Te podważył - przynajmniej w znacznej większości - sam zainteresowany, a fakt, że kieruje sprawę do sądu wzmacnia jego wiarygodność.

REKLAMA

W całej tej sprawie nie chodzi o naruszanie prawa, ale o "standardy". Powinny one obowiązywać wszystkich aktorów sceny publicznej. I tu pojawia się drastyczna asymetria: ci, którzy są narażeni na niechęć establishmentu, są na celowniku. Ci, którzy do establishmentu nie należą - niekoniecznie. Owszem zdarzają się takie "incydenty" jak "taśmy prawdy", ale generalnie ludzie należący do tej grupy korzystają z ochrony. Tymczasem jest masa rzeczy, które - moim zdaniem - powinny być znane opinii publicznej. Trzy sprawy z brzegu: dochody za doradztwo byłego prezydenta A. Kwaśniewskiego, "przekształcenie własnościowe" Agory i - z oczywistych powodów - standardy zarabiania pieniędzy przez niektórych dziennikarzy (osobliwie Lisa).

Wiemy, że A. Kwaśniewski doradza azjatyckiemu dyktatorowi Nazarbajewowi, a także doradzał zmarłemu niedawno J. Kulczykowi (z którym miał bliskie relacje, gdy był prezydentem). Czy i jakie otrzymuje (otrzymywał) z tego tytułu dochody i czy (oraz w jakiej wysokości) odprowadzał z tego tytułu podatki? A. Kwaśniewski powinien te informacje ujawnić choćby dlatego, że z budżetu państwa nadal otrzymuje wynagrodzenie, a przede wszystkim na koszt budżetu jest utrzymywane jego biuro (i chyba korzysta z kosztownej ochrony osobistej).

Parę lat temu spółka z o.o. Agora przekształciła się w spółkę akcyjną, a grupa jej czołowych "animatorów" (nie tylko dziennikarzy) otrzymała praktycznie bezpłatnie ogromne pakiety zbywalnych akcji, których wartość (liczona według kursów giełdowych) w niektórych przypadkach szła nawet w dziesiątki milionów złotych. Myślę, że opinia publiczna powinna wiedzieć, kto z nadzielonych i w jakiej ilości sprzedał akcje (jaki uzyskał z tego tytułu dochód i jaki zapłacił podatek). Gdy już będzie to wiadome, teksty "Gazety" o przywilejach związków zawodowych na pewno zyskają na wiarygodności.

Od znajomych dziennikarzy wiem, że dochody w tym segmencie rynku pracy są skrajnie nierówne. Ale nie wiem, czy prawdziwe są pogłoski, że np. sposobem nagradzania "gwiazd" jest przydzielanie im do osobistej dyspozycji dobrych samochodów osobowych i unikanie z tego tytułu podatków. Na mieście słyszałem też, że T. Lis za każdą ze swoich dyskusji w publicznej telewizji kasuje kilkadziesiąt tysięcy złotych. Może to nieprawda, ale myślę, że po "sprawie Dudy" są szczególne powody, by redaktor Lis ujawnił swoje dochody - powiedzmy za ostatnie trzy lata.

Wiem, że żaden z moich postulatów nie musi być zrealizowany - prawo chroni "prywatność". Ale wiem, że dla poprawienia fatalnej atmosfery społecznej warto by je zrealizować.