Właśnie się dowiedziałem, że szef FBI napisał list wyjaśniająco-przepraszający do polskiego ambasadora, ale sprawa jest nieprzyjemna i problem istnieje nadal. Jaki problem? Opinii o Polsce - gorszej niż na to zasługujemy.

REKLAMA

W Polsce był oczywiście antysemityzm i pewnie nadal jest. Ale kluczowa sprawą jest to, czy polski antysemityzm był bardziej nasilony niż w innych krajach naszego kręgu cywilizacyjnego - bo przecież antysemityzm występował (i występuje) powszechnie. Rozpowszechnione w Stanach Zjednoczonych i Europie Zachodniej oceny sugerują, że u nas jest (było) gorzej niż u nich. To ewidentnie niezgodne z rzeczywistością, a gdy uwzględnić szczególne okoliczności (bardzo duży przed wojną udział ludności żydowskiej i bardzo niski poziom edukacyjny ogółu ludności), to oceny te uznać należy za szczególnie krzywdzące.

Nie ma powodu by uznać, że antysemityzm w Ameryce miał mniejsze znaczenie niż w Polsce. Także odpowiedzialność za Holocaust tego państwa (odmowa przyjmowania uchodźców przed wojną, bezczynność w czasie wojny) była ewidentnie większa niż polskiego państwa. Bardziej drastyczny jest przykład Francji. Rząd Vichy (cieszący się długo całkiem powszechnym poparciem Francuzów) organizował przecież transporty do gazu. Ale samopoczucie elit tych krajów jest dobre, a i opinia o nich zła nie jest. Dlaczego więc to Polska jest na cenzurowanym i co z tym zrobić?

Myślę, że to splot kilku okoliczności. Polska jest postrzegana (niezgodnie z rzeczywistością) jako kraj prawie ultrakatolicki, a nasilony antysemityzm jest stereotypowo wiązany z Kościołem katolickim. W ostatni czasie ukazało się kilka książek eksponujących i wyolbrzymiających przejawy antysemickich zachowań Polaków. Szczególne "zasługi" ma tu Jan Tomasz Gross i "Gazeta Wyborcza". Rzecz nie w tym, by te fakty przemilczać, ale by ich bezzasadnie nie uogólniać, a z tym mieliśmy do czynienia. Za otwartość nas nieraz chwalono, ale w praktyce umocnił się stereotyp Polski antysemickiej. Niestety ma to praktyczne negatywne znaczenie dla naszej międzynarodowej pozycji.

Powinniśmy twardo reagować, choć w krótkim okresie może to być niekomfortowe. Reagować powinien prezydent - np. listem do Obamy. To by nadało rangę naszemu sprzeciwowi. Reagować powinien Sejm i intelektualiści. Świat powinien wiedzieć, że jesteśmy oburzeni. Niestety, wiele wskazuje, że i tym razem (jak przy poprzedniej wypowiedzi prezydenta USA), sprawa po prostu się przedawni. To niedobrze.