Świat potrzebuje takiego papieża, który jasno i zdecydowanie będzie głosił orędzie Kościoła. Jestem przekonany, że kard. Ratzinger będzie z takiego zadania umiał się wywiązać - mówi Marek Zając z \"Tygodnika Powszechnego\".

REKLAMA

Agnieszka Milczarz: Zwykło się mówić, że kto wchodzi do Kaplicy Sykstyńskiej jako papież, wychodzi z niej jako kardynał. Czy ten wybór zaskoczył pana?

Marek Zając: I tak, i nie. W świetle tych słów nie należało się spodziewać wyboru kardynała Josepha Ratzingera na papieża. Z drugiej strony już od kilku tygodni wymieniano go w gronie „papabile”, wśród prawdopodobnych następców św. Piotra. Należał do zdecydowanie murowanych kandydatów. Co mogło zaskakiwać, to fakt, że konklawe trwało stosunkowo krótko. Świadczy to, jak wielkim autorytetem kardynał Joseph Ratzinger cieszył się wśród kardynałów. Tak szybko udało mu się zebrać większość dwóch trzecich głosów, biorąc pod uwagę, że wielu kardynałów dość niechętnie podchodziło do jego kandydatury. Okazało się jednak, że większość stanęła za nim murem i kardynał Joseph Ratzinger, prawdopodobnie już w piątym głosowaniu, został wybrany na następcę Jana Pawła II.

Agnieszka Milczarz: Dlaczego niechętnie podchodzono do tej kandydatury?

Marek Zając: Myślę, że kardynała Ratzingera gubi nieco łatka, którą przypięły mu media. Ta etykietka przedstawia Ratzingera jako żelaznego strażnika wiary. Prasa niemiecka pisze o nim „pancerny kardynał”, pokazując, że jest on człowiekiem o poglądach raczej konserwatywnych i tradycyjnych, zwolennikiem twardego kursu w Watykanie. Moim zdaniem te sądy są w dużym stopniu uproszczone.

Agnieszka Milczarz: Ale czy można się spodziewać, że to będzie kontynuacja pontyfikatu Jana Pawła II? Kardynał Ratzinger był uważany za bliskiego przyjaciela poprzedniego papieża.

Marek Zając: Tak, możemy się spodziewać kontynuacji stylu pontyfikatu Jana Pawła II. Jak rozmawiałem z dziennikarzami z Polski, Polacy liczyli na ową kontynuację, dlatego nas – Polaków – wybór kardynała Ratzingera cieszy, a nie martwi. Kardynał Joseph Ratzinger był nie tylko jednym z najbliższych współpracowników Jana Pawła II, należał także do grona jego przyjaciół. Należał do tych wielkich ludzi w Kościele – powiedziałbym nawet, którzy chcą klarownie i jasno mówić, na straży jakich wartości, dogmatów, idei stoi Kościół katolicki. Wbrew wszelkim modom, trendom, wbrew wszelkim naciskom świata zewnętrznego. Karol Wojtyła nigdy nie bał się głosić, w gruncie rzeczy bez ogródek, tego, czego Kościół naucza od 2000 lat, choć wielu te twierdzenia mogły się wydawać niepopularne czy nieprzystające do ducha naszych czasów. I takim papieżem będzie także kardynał Joseph Ratzinger.

Agnieszka Milczarz: Skoro to ma być kontynuacja, to dlaczego – pana zdaniem – Joseph Ratzinger nie przybrał imienia Jana Pawła III, a Benedykta XVI?

Marek Zając: Zapewne pojawi się wiele interpretacji tego imienia, przybranego zaraz po wyborze przez kardynała Josepha Ratzingera. To jest moja prywatna interpretacja. Po pierwsze, Benedykt XV był papieżem czasu I wojny światowej, która zamieniła Europę w wielkie gruzowisko i była wielkim szokiem dla ludzi. Wojny, która okazała się dla Europy wielką traumą. Podobno tuż po śmierci Jana Pawła II, podczas Kongregacji, na której zbierali się kardynałowie, bardzo wiele dyskutowano na temat zaangażowania Karola Wojtyły na rzecz pokoju. Żyjemy w czasach, gdy wieści się zderzenie cywilizacji i wielką wojnę między cywilizacją zachodnią – w domyśle chrześcijańską – a cywilizacją muzułmańską. Jan Paweł II w ostatnich latach wykonał naprawdę fantastyczną pracę na rzecz tego, aby przekonać świat, że chrześcijaństwo dąży do pokoju. Chrześcijaństwo w tych wszystkich sporach o charakterze politycznym nie jest graczem, angażującym się po jednej ze stron. I mam wrażenie, że kardynał Joseph Ratzinger chciał przekazać światu taki właśnie komunikat. Poza tym, kiedy mówimy o imieniu Jan Paweł, należy pamiętać, że wynika ono z pewnego określonego kontekstu. Po pontyfikacie Pawła VI zastanawiano się, jakie imię przyjmie jego następca. Jan, co wskazywałoby na kontynuację dosyć odważnej myśli soborowej za Jana XXIII, czy Paweł, a więc kontynuacje pewnego umiaru i wyciszenia reform soborowych za pontyfikatu Pawła VI. Następca wybrał imię Jan Paweł, pokazując, że te dwie tradycje i dwie wielkie myśli w historii Kościoła można połączyć. Mam wrażenie, że tym razem kardynał Joseph Ratzinger poszedł jeszcze dalej. Sięgnął bowiem do czasów przed Soborem Watykańskim II, chcąc zapewne pokazać, że już wtedy myśl Kościoła była bardzo wartościowa, a Sobór był po prostu kontynuacja owej myśli.

Agnieszka Milczarz: Przeprowadzał pan wywiad z Josephem Ratzingerem jeszcze jako kardynałem. Jaki to jest człowiek w kontaktach osobistych? Czy on myślał o tym, żeby zostać kiedyś papieżem?

Marek Zając: Myślę, że kardynałowi Josephowi Ratzingerowi obce były zawsze niezdrowe ambicje, myśli o karierze. On przyjął urząd papieski w duchu zawierzenia Kościołowi, a przede wszystkim Jezusowi Chrystusowi. Na pewno nie zdecydował się na przyjęcie owego wyboru, kierując się niezdrowymi ambicjami. O ile go znam, na pewno nie lobbował na rzecz swojej kandydatury, nie szukał wyboru na papieża. To jest człowiek bardzo ciepły i bardzo serdeczny. Dla mnie ogromnym zaskoczeniem było, kiedy spotkaliśmy się twarzą w twarz, zorientowanie się, że ów człowiek nie ma w sobie nic z tego pancernego kardynała, którego przedstawiały dotychczas media zachodnioeuropejskie. To właśnie człowiek ciepły, otwarty serdeczny, bardzo klarowny i zdecydowany w swoich wypowiedziach. Ale na pewno nie agresywny. Na pewno nie człowiek, który chciałby budzić lęk w innych. To nie jest człowiek, który czułby, że Kościół znalazł się w wielki niebezpieczeństwie i jedyne, co powinien zrobić papież, to bronić go przed tym zewnętrznym zagrożeniem. W tym wywiadzie, który przeprowadzałem z kardynałem Josephem Ratzingerem, padały bardzo mocne i bardzo ważne stwierdzenia. Przypominał słowa, którymi Jan Paweł II otwierał własny pontyfikat: „Nie lękajcie się”. I w tym duchu, wówczas Prefekt Kongregacji Nauki Wiary o Kościele, opowiadał mi o tym, że ludzie nie powinni bać się Jezusa Chrystusa. Bo Jezus Chrystus nie jest tym, który ograniczy ich wolność, ale tym, który przyniesie jej pełnię. Mówił o ty, że nauczanie Kościoła, również nauczanie moralne, w gruncie rzeczy nie jest zbiorem ponurych zakazów. Jest bardzo pozytywną i radosną wizją człowieka i świata. Kardynał Joseph Ratzinger mówił o tym, że oczywiście nie tylko Europa Zachodnia, ale z czasem także i inne kontynenty, będą musiały zmierzyć się z zagrożeniem sekularyzacji. Ale mówił o tym bardzo ciepło i optymistycznie. Mówił, że obok sekularyzacji, zauważamy jednocześnie rodzący się w tych sytych i bogatych społeczeństwach głód Boga. Mówił o tym wszystkim w głębokim przekonaniu, że Kościół, na którego czele stanął wczoraj, będzie ów głód potrafił zaspokoić.

Agnieszka Milczarz: Czyli świat potrzebuje w tej chwili właśnie takiego papieża?

Marek Zając: Myślę, że świat potrzebuje takiego papieża, który jasno i zdecydowanie będzie głosił orędzie Kościoła. Jestem głęboko przekonany, że kardynał Joseph Ratzinger będzie z takiego zadania umiał się wywiązać.

Agnieszka Milczarz: Dziękuję za rozmowę.