Janusz Kurytka mówiąc o „liście 500” nie popełnił błędu – powiedział RMF FM Sławomir Radoń z kolegium Instytutu Pamięci Narodowej. Jego zdaniem prezesa IPN nie powinna spotkać za sobotnią wypowiedź żadna kara.

REKLAMA

W sobotnim „Kontrapunkcie RMF FM i tygodnika Newsweek” Janusz Kurtyka ujawnił, że w IPN istnieje długa lista osób, które miały być tajnymi współpracownikami specsłużb PRL, a obecnie „kreują się bądź też występują w roli autorytetów”.

W rozmowie z Konradem Piaseckim Sławomir Radoń podkreślił, że Kurtyka nie popełnił żadnego błędu i - jako prezes IPN – ma prawo mówić o tym, co dzieje się w Instytucie. Zdaniem gościa RMF FM najlepszym rozwiązaniem sprawy byłoby ujawnienie wszelkich informacji o osobach, które funkcjonują w życiu publicznym. Myślę, że to by oczyściło bardzo atmosferę - zaznaczył Radoń.

Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla audio

Konrad Piasecki: Czy pańskim zdaniem Janusz Kurtyka mówiąc o „liście 500” – jak została ona ochrzczona w mediach – popełnił błąd?

Sławomir Radoń: Moim zdaniem, nie popełnił żadnego błędu. Janusz Kurytka jest prezesem Instytutu Pamięci Narodowej i ma prawo mówić o tym, co się dzieje w Instytucie, jakie tam są prowadzone prace, bo przecież „lista 500” to po prostu wynik pewnych prac, które IPN prowadził zgodnie z prawem.

Konrad Piasecki: Czy dziś lista ważkich w państwie osób, będących współpracownikami SB, może ujrzeć światło dzienne?

Sławomir Radoń: Okazuje się, że wszyscy są bezradni. Wszyscy się zastanawiają, czy nie dałoby się tego zrobić w postaci jakieś publikacji naukowej.

Konrad Piasecki: A dałoby się?

Sławomir Radoń: Wydaje mi się, że tak, że jest tu jakaś szansa. Dla mnie najlepszym rozwiązaniem byłoby, gdyby była taka podstawa prawna – nad czym należy się zastanowić – generalnie ujawnienie tego typu zasobów. Nie chodzi mi tu o ujawnienie w Internecie całości zasobów IPN, bo to jest po prostu fizycznie i technicznie niemożliwe, ale o ujawnienie wiedzy o pewnych osobach, które funkcjonują w życiu publicznym. Myślę, że to by oczyściło bardzo atmosferę. Byłoby tydzień, może dwa tygodnie tzw. szumu medialnego. Potem można byłoby się zająć innymi sprawami.

Konrad Piasecki: A nie boi się pan, że podejrzenia czy oskarżenia przy publikacji takich list mogłyby paść na osoby, które nawet nie miały świadomości, że były dla Służby Bezpieczeństwa źródłami informacji, że one były tam wpisane bez swojej zgody i wiedzy, i dzisiaj byłoby to dla nich szokiem i krzywdą?

Sławomir Radoń: Może to jest ryzykowne, co powiem za chwilę, ale ja osobiście nie znam przypadku zarejestrowania jako tajnego współpracownika osoby, która byłaby tego nieświadoma. To są takie bajki rozpowszechniane na użytek opinii publicznej. Innym problemem jest to, że znaczną część materiałów zniszczono i w przypadku szeregu osób są takie zapisy, że najpierw rejestrowano go jako kandydata, następnie na tajnego współpracownika i wreszcie jest zapis, że materiały zostały zniszczone. Dla mnie – jako historyka – ta sprawa nie budzi wątpliwości, że taka osoba musiała wyrazić zgodę na to, żeby być współpracownikiem.

Konrad Piasecki: Tylko, że kończy się to takimi sytuacjami, jak sytuacja Zyty Gilowskiej, która została wpisana na tą listę zapewne, sąd lustracyjny ją uniewinnił. Teraz mamy ją traktować jako tajnego współpracownika czy nie?

Sławomir Radoń: Historyk na podstawie analizy tego typu dokumentów może wyrazić sobie zdanie na ten temat, że ktoś współpracował. Sąd potrzebuje oczywiście dowodów materialnej współpracy, więc potrzebuje w tym momencie raportów, pokwitowań za odebrane np. pieniądze.

Konrad Piasecki: Czy pańskim zdaniem za tę wypowiedź Janusza Kurtykę powinny spotkać kary czy nagrody?

Sławomir Radoń: Absolutnie nie powinny go spotkać żadne kary. Chciałbym podkreślić, że Janusz Kurtyka jest bardzo dobrym historykiem, naukowcem. Wypowiada się w sposób bardzo wstrzemięźliwy. To co powiedział – uważam – było całkiem normalne i ja nie widzę tutaj żadnej winy prezesa.

Konrad Piasecki: Prezes Kurtyka jest wstrzemięźliwy, inni wstrzemięźliwi nie są. Ryszard Kalisz dzisiaj w RMF FM powiedział, że IPN jest instytucją zideologizowaną, kontrolowaną przez Prawo i Sprawiedliwość, a Janusz Kurtyka zwielokrotnia tę atmosferę podejrzliwości, jaka panuje w Polsce.

Sławomir Radoń: Nie obrażając pana Kalisza powiedziałbym tak: „Psy szczekają, karawana idzie dalej”.

Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla audio