Papież już wielokrotnie pokazywał, że wszystko, co go spotyka, przyjmuje z ogromną godnością. Już nieraz byliśmy w sytuacji, gdzie wydawało się, że papież umiera. Przypomnę: 13 maja 1981 roku - mówi Janusz Poniewierski, autor książki "Pontyfikat 25 lat".

REKLAMA

Tomasz Skory: "Umierający papież", "Dramatyczna noc w Watykanie", "Łzy na Placu św. Piotra" to są tytuły z pierwszych stron włoskich gazet. Czy możemy liczyć, że papież pokona ułomności ciała, czy już powinniśmy się zamartwiać tym, co nieuchronne?

Janusz Poniewierski: Na pewno nie zamartwiać. Postawą chrześcijanina, człowieka wierzącego jest modlitwa. Natomiast będzie to, co będzie. Panem historii jest Bóg, Jezus Chrystus i wszystko jest w jego rękach.

Tomasz Skory: Jan Paweł II przyjął ostatnie namaszczenie po wczorajszej dramatycznej nocy, zawale. Czy zwycięstwo ducha nad ciałem – wielokrotnie już obserwowane – jest jeszcze możliwe?

Janusz Poniewierski: Chciałbym sprostować nazwę sakramentu. On w Kościele nazywa się sakramentem chorych i jest przez chorych przyjmowany wielokrotnie, w momencie, gdy chory czuje, że jest w kiepskim stanie i chce prosić o pomoc Jezusa Chrystusa. Kiedyś przyjmowano go ze strachu, właśnie jako ostatni sakrament. Dzisiaj to jest całkowicie błędna nazwa. Myślę, że taka byłaby wola Jan Pawła II - nazywać to sakrament chorych.

Tomasz Skory: Leży przede mną depesza, w której rzecznik Watykanu powiedział, że papież otrzymał ostatnie namaszczenie.

Janusz Poniewierski: Postawa rzecznika Stolicy Apostolskiej budzi moje najwyższe zdumienie. Wczoraj późno w nocy Watykan dementował informacje o przyjęciu sakramentu chorych. Ja nie wiem, ci ludzie nie dorastają do postawy papieża, który wielokrotnie mówił o sensie cierpienia, o sensie śmierci. Albo jesteśmy chrześcijanami i chcemy modlić się za naszego papieża i wtedy Stolica Apostolska powinna podać jak najwcześniej do publicznej wiadomości stan, w jakim on się znajduje. Albo to jest dziwna organizacja, gdzie przetrzymujemy to do późna w nocy.

Tomasz Skory: Może to jest dyplomatyczne przygotowywanie świata na to, co nieuchronne – na śmierć Jana Pawła II.

Janusz Poniewierski: Śmierć w chrześcijaństwie jest nie tylko czymś naturalny, jest także spotkaniem z Bogiem. Wszystko jest w rękach Boga. Papież wielokrotnie dał wyraz przekonaniu, że modlitwa może odmienić los świata, los człowieka. Jeśli teraz możemy pomóc papieżowi, to właśnie modląc się. I tego Stolica Apostolska powinna być świadoma.

Tomasz Skory: Stan Jana Pawła II jest „bardzo poważny”, „krytyczny”, ale również – ze słów Joaquina Navarro-Vallsa – wynika, że papież jest przytomny, spokojny, pogodny. Czy to możliwe, by to wszystko naraz było prawdą?

Janusz Poniewierski: Każdy z nas spotkał się w swoim życiu, jeśli nie osobiście, to w opowieściach ze śmiercią świętych, ludzi, którzy wchodzili na spotkanie Boga. I to bardzo często nie była śmierć dramatyczna, to była śmierć - zwieńczenie życia, wyjście na spotkanie tego, który jest największy.

Tomasz Skory: O godności w cierpieniu, o pokorze, z jaką papież przyjmuje swoje przeznaczenie – można by powiedzieć.

Janusz Poniewierski: Ten papież już wielokrotnie pokazywał, że wszystko, co go spotyka, przyjmuje w ogromną godnością. Także rzeczy dobre, przyjemne. Już nieraz byliśmy w sytuacji, gdzie wydawało się, że papież umiera. Przypomnę 13 maja 1981 roku. Ta ogromna godność, ta ogromna siła wewnętrzna. Ktoś napisał – czytałem to w Wielkim tygodniu – że to, co dziś dzieje się w Watykanie - to być może najważniejsza encyklika Jana Pawła II. Ja się z tym zgadzam. Papież czegoś nas uczy i nie przestaje uczyć nawet teraz, gdy leży na łożu śmierci.

Tomasz Skory: Znając Jana Pawła II, napisał pan książkę o jego pontyfikacie, powiedziałby pan, że to z jego woli pozostaje w Watykanie czy raczej ze względu na ryzyko, z jakim wiązałoby się przewiezienie do szpitala?

Janusz Poniewierski: Papież wielokrotnie podkreślał, że z jego obowiązków może go zwolnić tylko Jezus Chrystus i kto wie, czy nie myśli o tym teraz, że przewożenie go do szpitala co kilkanaście godzin, co kilkanaście dni, to takie sztuczne podtrzymywanie egzystencji. Z drugiej strony wiadomo, że jego pokój tam w Watykanie jest bardzo dobrze wyposażony, że tak naprawdę to jest sala reanimacyjna. Zostawmy sprawę panu Bogu. Zobaczymy.

Tomasz Skory: Dziękuję za rozmowę.