Premier Donald Tusk wytworzył taki mechanizm, że nikt poważny nie chce skorzystać z jego propozycji wejścia do rządu - mówi w Kontrapunkcie RMF FM i Newsweeka Paweł Piskorski. Europoseł dodaje, że decyzja o dymisji Andrzeja Czumy prawdopodobnie już zapadła, ale nie ma poważnego następcy na ministra sprawiedliwości. Zdaniem Piskorskiego Platforma się sypie, duża część ministrów będzie chciała uciekać do europarlamentu.

REKLAMA

Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla video

Agnieszka Burzyńska: Andrzej Czuma stracił coś ze swojej szlachetności?

Paweł Piskorski: To nie jest problem szlachetności. To jest szanowana – ze względu na swoją przeszłość – postać. Moim zdaniem jest problem ze sprawowaniem przez niego urzędu.

Andrzej Stankiewicz: Powołując Andrzej Czumę na ministra, Donald Tusk wyrządza krzywdę szlachetnemu człowiekowi. To są pańskie słowa.

Agnieszka Burzyńska: A może jednak premier wyrządził krzywdę głównie sobie?

Paweł Piskorski: Sądzę, że obie strony będą poszkodowane po tym eksperymencie.

Andrzej Stankiewicz: Brak spłacania długów, jakieś opowieści o unikaniu wierzycieli i nadal pan sądzi, że Czuma to szlachetny człowiek?

Paweł Piskorski: To jest szlachetny człowiek, który potrafił się dzielnie zachować w czasach komunistycznych i człowiek, który popadł w bardzo duże tarapaty, w tym finansowe, nie wywiązując się ze swoich długów, o czym już dzisiaj wiemy. W związku z tym nigdy nie powinien, pamiętając o tym epizodzie swojego życia, zgodzić się zostać ministrem sprawiedliwości.

Andrzej Stankiewicz: Ma pan świetne kontakty w Platformie. Czy premier wiedział o tych amerykańskich kłopotach Czumy?

Paweł Piskorski: Trudno mi powiedzieć. Docierają do nas informacje o dokumentach, które koledzy z Platformy otrzymywali. Ja tego nie wiem. Ale sądzę, że jeśli nie wiedział, to tym gorzej dla niego.

Agnieszka Burzyńska: A kto podsunął premierowi Andrzeja Czumę?

Paweł Piskorski: Nie potrafię powiedzieć. Uważam, że osobami najbliższymi w Platformie Andrzejowi Czumie jest Bronek Komorowski i Stefan Niesiołowski. Ale nie wiem, czy oni uczestniczyli w podjęciu tej decyzji.

Andrzej Stankiewicz: Czumie zarzuca się również nepotyzm, czyli ściągnięcie syna do ministerstwa, zasiadanie we władzach jego spółki, czyli łamanie ustawy antykorupcyjnej.

Agnieszka Burzyńska: Dlaczego premier to wszystko darował?

Paweł Piskorski: Moim zdaniem główny problem jest taki, że premier wytworzył taki mechanizm, który powoduje, że nikt poważny nie chce skorzystać z jego propozycji wejścia do rządu i po prostu Tusk nie ma następcy Czumy. Jeśli porównujemy to nepotystyczne zachowanie Czumy z tym, jak Zyta Gilowska była usuwana z partii, to w ogóle nie ma porównania.

Andrzej Stankiewicz: Przypomnijmy: jej synowa pracowała w biurze poselskim. Wszyscy o tym wiedzieli.

Paweł Piskorski: Dziewczyna, która pracowała w jej biurze poselskim wyszła za mąż za jej syna. Takie było następstwo wypadków. Mimo to Tusk zrobił z tego awanturę i aferę.

Agnieszka Burzyńska: Pracowała, brała pieniądze - teraz tak brzmi uzasadnienie. A tutaj syn nie bierze pieniędzy.

Paweł Piskorski: Nowy rzecznik, który z tego co wiem, jest blisko związany z jego córką, też miał brać pieniądze. To nie jest sytuacja, która w jakimkolwiek normalnym standardzie powinna być przyjęta. Uważam, że Tusk nie ma następcy.

Andrzej Stankiewicz: Czyli mówi pan, że jeżeli stosować takie standardy z Gilowskiej, to i podobne standardy powinny obowiązywać w przypadku Czumy?

Paweł Piskorski: W Platformie niestety coś złego się porobiło. Standardy są dobierane pod osoby i pod określone sytuacje.

Andrzej Stankiewicz: A może decyzja o odejściu Czumy już zapadła?

Paweł Piskorski: Jest to bardzo prawdopodobne. W moim przekonaniu największy problem Tuska ze zdymisjonowaniem Czumy to jest następca. Nie ma poważnego następcy, dlatego że Tusk - to w jaki sposób się zachowuje - zraża wszystkich poważnych kandydatów.

Agnieszka Burzyńska: A mamy pierwszy otwarty konflikt na szczycie Tusk konta Schetyna przy tej okazji?

Paweł Piskorski: Moim zdaniem nie pierwszy. Pierwszy ujawniony i spodziewam się, że w drodze do dojścia do tego ich wymarzonego projektu, czyli prezydent Tusk, premier Schetyna takich rzeczy będzie bardzo wiele.

Agnieszka Burzyńska: A komu pan kibicuje w tej wojence? Obecnemu premierowi, czy przyszłemu premierowi?

Paweł Piskorski: Nie kibicuje żadnemu z nich. Proszę wybaczyć, mam osobiste powody, żeby sądzić, że żaden z nich nie powinien zasiadać w tak ważnych funkcjach.

Agnieszka Burzyńska: Wicepremier miał być również przeciwnikiem wyrzucenia ministra Ćwiąkalskiego w związku z samobójstwem trzeciego porywacza Krzysztofa Olewnika. Nam owa dymisja pachniała nieco histerią.

Andrzej Stankiewicz: Zna pan takiego Donalda Tuska? Trochę histerycznego?

Paweł Piskorski: Znam. Donald Tusk też ma takie zachowania. Satrapie, że się tak wyrażę. Tak jak satrapa wschodni potrafi zademonstrować swoją wszechpotęgę usuwając kogoś, wyrzucając z gabinetu w ciągu 15 minut. To jest niestety charakterystyczne dla Donalda. Ale to, że tak się zachowuje powoduje, że poważni kandydaci nie chcą z nim współpracować.

Andrzej Stankiewicz: Czy Schetyna jest nadal najpoważniejszym kandydatem i na premierowski fotel po Tusku i na przewodnictwo w partii?

Paweł Piskorski: Jeśli nic się nie wydarzy, jeśli Platforma będzie – w co nie wierzę – utrzymywała tak wysokie poparcie 60-procentowe, to tak się stanie. Tusk będzie miał następcę Schetynę.

Agnieszka Burzyńska: Ale co musiałoby się wydarzyć, żeby tak nie było?

Paweł Piskorski: Chociażby to, żeby notowania Platformy spadły, co sądzę, że jest blisko. Wydaje mi się, że Platforma w tej chwili przechodzi bardzo głęboki kryzys. I gabinet i Platforma.

Agnieszka Burzyńska: Andrzej Czuma jest takim pierwszym sygnałem, że to jest równia pochyła czy jeszcze nie?

Paweł Piskorski: Sprawa pana ministra Ćwiąkalskiego, sprawa Andrzeja Czumy to są cegiełki z sypiącego się budynku. Następnym sypiącym się elementem będą wybory europejskie, gdzie duża część ministrów będzie chciała po prostu uciekać z tego gabinetu. Tusk będzie ich trzymał. Będą wokół tego przepychanki. Moim zdaniem ten budynek zaczął się sypać.

Andrzej Stankiewicz: Podpowiemy panu nazwiska. Kopacz, Klich, Grabarczyk to są podobno ci ministrowie, którzy rwą się do europarlamentu. Jest coś na rzeczy?

Paweł Piskorski: Uważam, że jest więcej ministrów, którzy chcieliby kandydować do europarlamentu.

Andrzej Stankiewicz: Kto jeszcze?

Paweł Piskorski: Oni wszyscy obawiają się sytuacji, że z tego gabinetu można bardzo łatwo wylecieć pod lada pretekstem jeśli tylko jest następca. Bo przy Czumie, Tusk nie ma żadnego następcy. Mogą zostać zdymisjonowani i nie będą nawet mogli kandydować w wyborach europejskich.

Andrzej Stankiewicz: Ewa Kopacz dostanie na przykład dobre miejsce w Warszawie?

Paweł Piskorski: Ewa Kopacz, która była broniona przez Donalda Tuska jako dobry minister zdrowia za chwilę będzie odchodziła moim zdaniem z gabinetu z przyzwoleniem Donalda Tuska. Dlatego, że Donald Tusk zdaje sobie sprawę, że ona wcale nie jest dobrym ministrem zdrowia, a z racji osobistych chce jej zapewnić „miękkie lądowanie”.

Agnieszka Burzyńska: Poznaje pan Jana Rokitę w roli krzyczącego, wyprowadzanego w kajdankach pasażera samolotu Lufthansy?

Paweł Piskorski: To jest bardzo przykre bo Rokita był rozsądnym, umiarkowanym człowiekiem.

Agnieszka Burzyńska: Coś złego się z nim stało?

Paweł Piskorski: Chyba tak, ale nie potrafię wejść w te emocje. Przenoszenie emocji nawet jeśli do jakiegoś incydentu doszło, przenoszenie tej sprawy na relacje polsko-niemieckie, okrzyki :”Biją Polaka”, „Niemcy biją Polaka” to jest żenujące.

Agnieszka Burzyńska: Czyli nie stanie pan w obronie Jana Rokity w tym chórze obrońców?

Paweł Piskorski: Nie. Nie stanę w obronie Jana Rokity. Latając bardzo często też Lufthansą nie wierzę - nawet jeśliby był jakiś spór z obsługą samolotu, w co nie wierzę - żeby do jakiegoś chamskiego zachowania doszło. Jan Rokita nie powinien tak na to odpowiadać.

Agnieszka Burzyńska: Po co chce pan wrócić do rodzimej polityki na dodatek przez wskrzeszenie Stronnictwa Demokratycznego określanego przez polityków Platformy: „politycznym upiorem”?

Andrzej Stankiewicz: Czy żądza zemsty na Tusku jest aż tak potężna?

Paweł Piskorski: Nie. Dla mnie kluczową motywacją jest to, że jestem wśród wielu wyborców w Polsce, którzy nie chcą powrotu PiS-u do władzy i zastanawiają się nad tym, na kogo mogą dzisiaj oddać swój głos.

Andrzej Stankiewicz: Panie pośle ale wiele takich politycznych haseł politycy mówią, ale teraz mamy pytanie o konkrety. Jest kryzys. Co by pan zrobił?

Agnieszka Burzyńska: Gdyby pan był na miejscu rządzących, co by pan zaproponował?

Paweł Piskorski: Państwo oczekujecie odpowiedzi najlepiej w ciągu 20 sekund, prawda? Nie ma magicznej różdżki.

Andrzej Stankiewicz: Czy rząd dobrze robi, że nie chce zwiększać deficytu, że tnie wydatki? Czy to jest dobry kierunek?

Paweł Piskorski: Ideowo cięcie wydatków jest oczywiście dobrym kierunkiem, tylko że ja uważam, że oni tną wydatki na spinaczach i nie zajmują się poważnym kryzysem. Oni cały czas jeszcze zachowują się tak, jakby uważali, że ten kryzys przejdzie obok. Wiemy, że z tych oszczędności, z tych 20 miliardów połowa to jest kreatywna księgowość, to znaczy przesunięcie na Bank Gospodarstwa Krajowego.

Agnieszka Burzyńska: Dziwi pana mocna pozycja Jacka Rostowskiego? Premier broni go jak niepodległości. Czy zasłużenie go broni?

Paweł Piskorski: To jest na pewno dobry ekonomista, ale nie ma wyobraźni polityka. Uważam, że premier broni go z przyczyn pozamerytorycznych.

Agnieszka Burzyńska: Czyli jakich?

Paweł Piskorski: Jacek Rostowski znalazł się tutaj na zasadzie rekomendacji, silnej rekomendacji ludzi, którym Tusk ufa.

Andrzej Stankiewicz: Jana Krzysztofa Bieleckiego i Leszka Balcerowicza.

Paweł Piskorski: Uważam, że ta rekomendacja jest utrzymana.

Agnieszka Burzyńska: To wystarczy, tak?

Paweł Piskorski: Obawiam się, że tak.

Andrzej Stankiewicz: Czy pańskim zdaniem kryzys może pogrążyć ambicje prezydenckie Donalda Tuska?

Paweł Piskorski: Tak jest. Kryzys może spowodować, że Donald Tusk i jego taka niezachwiana droga do prezydentury za 20 miesięcy zostanie zachwiana, ponieważ Tusk może zostać prezydentem, jeżeli będzie dobrym premierem i po 20 następnych miesiącach będzie dobrze oceniany jako premier. Uważam, że rysy na tym wizerunku wyluzowanego, miłego, sympatycznego ale kompetentnego człowieka, zwłaszcza na tej drugiej części, już są bardzo głębokie.

Agnieszka Burzyńska: Czy pańska partia wystawi jakiegoś kandydata w wyborach prezydenckich?

Paweł Piskorski: Na pewno SD w wyborach prezydenckich będzie obecne i w każdych następnych. Na pewno wystawimy kandydata albo będziemy kandydata popierać.

Agnieszka Burzyńska: Pozyskał pan już jakieś wielkie nazwiska?

Andrzej Stankiewicz: Andrzej Olechowski na przykład?

Paweł Piskorski: Cieszę się z bardzo pozytywnych relacji i z pozytywnych komentarzy takich ludzi jak Andrzej Olechowski. Jestem w stałej rozmowie z wieloma moimi przyjaciółmi, którzy poszukują w Polsce alternatywy. Jeśli nie chcecie głosować na PiS nie musicie głosować na Platformę.

Agnieszka Burzyńska: Ale ktoś zadeklarował chęć współpracy? Wejścia w ten projekt?

Paweł Piskorski: Jeśli takie deklaracje są, to nie byłoby sensu, żebyście je państwo słyszeli z moich ust. Lepiej je słyszeć z ust takich osób, którzy takie deklaracje składają.

Agnieszka Burzyńska: Oni na razie tak nie bardzo chcą.

Paweł Piskorski: I doskonale.

Andrzej Stankiewicz: A za tydzień, gdy będzie pan zastawał szefem SD usłyszymy te deklaracje ważnych ludzi?

Paweł Piskorski: Nie. Za tydzień ja będę zostawał szefem SD i to jest początek długiej drogi, która ma przynieść poważny efekt za 20 miesięcy. Gwarantuje państwu, że w ciągu tych 20 miesięcy dużo dobrych informacji z SD będzie państwo słyszeć.

Andrzej Stankiewicz: Andrzej Olechowski może być waszym kandydatem w wyborach prezydenckich?

Paweł Piskorski: Absolutnie może.

Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla audio