Mnie się wydaje, że jeżeli się bardzo chce, jeżeli się bardzo dużo pracuje, jeżeli się wie czego się chce to to jest możliwe - tak o zdobyciu głównej nagrody festiwalu Filmowego w Gdyni mówi Magdalena Piekorz, reżyserka filmu "Pręgi".

REKLAMA

Konrad Piasecki: Już tylko 12 dni.

Magdalena Piekorz: 12 dni do czego?

Konrad Piasecki: Do pani 30 urodzin.

Magdalena Piekorz: A tak faktycznie.

Konrad Piasecki: Ma pani niespełna 30 lat, robi pani najlepszy film roku, pokonuje takich reżyserów jak Krauze, Piwowarski, Gliński. To jest obalenie mitu, że w Polsce młody człowiek nic nie może zrobić jeśli nie przebije się przez gąszcz układów, albo jeśli w te układy nie wejdzie.

Magdalena Piekorz: Ja jestem innego zdania, chociaż wydaje mi się że to jest po prostu kwestia wytrwałości i takiej wielkiej, ślepej wręcz czasami wiary w to że może się udać. Mnie się wydaje, że jeżeli się bardzo chce, jeżeli się bardzo dużo pracuje, jeżeli się wie czego się chce to to jest możliwe.

Konrad Piasecki: Czyli upór, determinacja a może szczęście. Zwykłe ludzkie szczęście.

Magdalena Piekorz: Na pewno też łut szczęścia jest potrzebny. Ja miałam akurat bardzo dużo szczęścia. Po pierwsze trafiłam w odpowiednim czasie na odpowiednich ludzi, bo mam swoich mistrzów i myślę, że to też jest bardzo ważne.

Konrad Piasecki: Krzysztof Zanussi, Andrzej Fidyk?

Magdalena Piekorz: Krzysztof Zanussi, Andrzej Fidyk, Joanna Krauze, Hanna Krall.

Konrad Piasecki: Jednego pani na pewno nie brakuje – odwagi, bo 30-latka, która prowadzi reżysersko takich aktorów jak Jan Frycz, Jan Peszek, a na dokładkę jeszcze Michał Żebrowski musi być chyba odważna.

Magdalena Piekorz: Odważna, ale też pełna tremy. Ja się cieszę, ponieważ oni mnie też obdarzyli kredytem zaufania. To była fantastyczna współpraca. Oni mi bardzo dużo od siebie dali.

Konrad Piasecki: Ale czy to nie jest tak, że w takim układzie następuje zamiana ról, że trochę to aktorzy reżyserują reżysera. Oni mu pomagają oni mu podpowiadają, dzielą się z nim swoimi doświadczeniami.

Magdalena Piekorz: W tym przypadku to była współpraca. Oczywiście takich rad z ich strony, pomocy, czasami takich słów jak Jana Frycza, że powinnam się cofnąć i jeszcze raz na coś spojrzeć, żeby wiedzieć, czy to jest rzeczywiście to na czym mi zależy. To była fantastyczna nauka i na pewno dużo się od nich nauczyłam, ale też wydaje mi się, że jest to też jakaś moja koncepcja każdej z tych ról, i że była to bardziej współpraca.

Konrad Piasecki: Nie usłyszała pani w każdym razie „Dziecko co Ty wiesz o aktorstwie i co Ty wiesz o Filmie?”.

Magdalena Piekorz: Nie. Nie było takich sytuacji.

Konrad Piasecki: Przeżyła pani piękne dni i cieszy się pani nagrodą to zrozumiałe, ale z drugiej strony jest tak, że starcie z rzeczywistością kinową może te wszystkie piękne marzenia rozwiać. Wie pani ile osób obejrzało zeszłorocznego laureata Festiwalu Filmów w Gdańsku?

Magdalena Piekorz: Nie wiem dokładnie.

Konrad Piasecki: 30 tysięcy osób.

Magdalena Piekorz: No nie jest to duża liczba, ale ja wierzę w to, że z roku na rok będzie lepiej i myślę, że to wszystko jednak zależy od promocji. Ja mam bardzo dobrego dystrybutora, więc tutaj się akurat tego nie obawiam. Ja mam jakąś taką nadzieję i wiarę w to, że może z ciekawości chociaż ludzie pójdą.

Konrad Piasecki: Czyli to 30 tysięcy widzów „Warszawy” to nie jest taka podcinająca skrzydła świadomość?

Magdalena Piekorz: Ale jakie jest wyjście?

Konrad Piasecki: Można sobie powiedzieć: „Nie obchodzi mnie to ile osób zobaczy mój film. Ja po prostu chcę robić dobre filmy”.

Magdalena Piekorz: I tak myślę. Dla manie najważniejsze jest przede wszystkim to, aby ludzie ten film przeżyli. Kilka rzeczy, które usłyszałam wczoraj w Gdyni było dla mnie naprawdę bardzo miłe, że ktoś odnalazł w tym filmie siebie, albo że opowiedziałam o jakimś problemie, który dotyczy tego czy innego pana, który do mnie podszedł. To są takie chwile, to jest najważniejsze.

Konrad Piasecki: Obok na stole Złote Lwy gdańskie. Dlaczego się pani z nimi nie rozstaje? Ze strachu, że zginą? Czy z poczucia nierzeczywistości, że pani jednak je dostała?

Magdalena Piekorz: Ciągle nie mogę w to uwierzyć. Nawet wczoraj po przebudzeniu pierwsze pytanie, które zadałam mamie, to żeby mnie uszczypnęła, bo do tej pory nie mogę uwierzyć, że to się wszystko wydarzyło. Nie rozstaję się z nimi, bo to jest dla mnie takie niezwykłe zupełnie. Chcę to czuć namacalnie.

Konrad Piasecki: Euforia?

Magdalena Piekorz: Tak. Jeszcze się nie otrząsnęłam, chociaż zdaje sobie też sprawę, że teraz muszę po prostu spokojnie to przeżyć.

Konrad Piasecki: Jak się przed 30 taki sukces odnosi, to człowiek może spocząć na laurach.

Magdalena Piekorz: Ja się będę starała robić swoje. Postaram się, żeby następny film, który będzie dotyczył jakiegoś innego tematu był też mój. Żeby był autorski, osobisty, przeżyty przeze mnie i z nadzieją realizowany, że właśnie to znajdzie swoich odbiorców.

Konrad Piasecki: Dziękuje bardzo za rozmowę.

Fot. Marcin Wójcicki RMF