Rzeczywiście mamy do czynienia z rodzajem boomu gospodarczego. Tyle że, to jest boom bardzo specyficzny – mówi profesor Witold Orłowski, gość Faktów RMF. Jak dodaje jest w znacznej mierze ciągnięty przez eksport, co oznacza, że jest słabo odczuwalny w kraju.

REKLAMA

Konrad Piasecki: Panie profesorze, czytam o ekonomicznym boomie, słyszę o gospodarczym cudzie, czytam, że Polska jest znów tygrysem Europy Środkowo-Wschodniej. Ile w tym jest prawdy, a ile „hurra” optymizmu i propagandy?

Witold Orłowski: Wolałbym o tym tygrysie nie wypowiadać się i o tego typu stwierdzeniach. Te tygrysy, które potem okazały się wyliniałe – mieliśmy już ich parę. Natomiast bez wątpienia, gospodarka polska jest gospodarką bardzo szybko się rozwijającą. To jest tempo wzrostu produkcji przemysłowej rzędu 20, 25 procent – to jest świadectwo, że mamy rzeczywiście do czynienia już z rodzajem boomu gospodarczego. Tyle że, to jest boom bardzo specyficzny. On jest cały czas w znacznej mierze ciągnięty przez eksport, a to oznacza, że to jest boom, który będzie bardzo niewiele odczuwany jest w kraju. Dopóki nie ruszy lepiej rynek wewnętrzny, dopóty nie będziemy tak naprawdę widzieli w kraju jego efektów. Chociaż one na papierze są już oczywiście widoczne.

Konrad Piasecki: No właśnie, ale jest to boom papierowy, czy boom rzeczywisty?

Witold Orłowski: Nie, to jest boom rzeczywisty. Tyle że, taka bardzo prosta rzecz – jeśli produkty wytworzone wędrują za granicę, no to my ich nie zjadamy.

Konrad Piasecki: No dobrze. W takim razie, ile lat takiego boomu potrzeba, żeby zauważyli go nie tylko ci, którzy chodzą po tym szklano-chromowo-niklowym budynku, ale także ci, którzy chodzą tam za oknami – po tej w sumie biednej, przemysłowej, warszawskiej Woli?

Witold Orłowski: Myślę, że w ciągu roku powinniśmy już mieć wyraźne efekty. I to trzy rodzaje efektów. Po pierwsze, powinniśmy mieć do czynienia ze wzrostem inwestycji w kraju. Po drugie, powinniśmy mieć do czynienia z wyraźnym już spadkiem bezrobocia. I po trzecie, powinniśmy widzieć, że na rynku w ogóle zaczyna się wszystko jeszcze szybciej ruszać. Bo to wszystko są zależności ze sobą powiązane. Prędzej, czy później, gospodarka, która rośnie tak szybko jak polska, zacznie tworzyć nowe miejsca pracy netto – czyli zmniejszać bezrobocie. Ona zacznie inwestować. To jest tyle, że to nie następuje z dnia na dzień. Niestety z tym się trzeba liczyć, że są opóźnienia w reakcji.

Konrad Piasecki: Czyli mniej więcej za rok będzie tak, że Kowalski, który tu właśnie przechodzi obok, znajdzie prace, a Nowak dostanie podwyżkę?

Witold Orłowski: Prawdopodobnie za pół roku Kowalski już będzie wiedział, że Nowak, który mieszka obok, znalazł pracę. I oczywiście to jest tak, że Kowalski na początku będzie to interpretował tak, że Nowak miał szczęście, że dostał. Ale z czasem tych Nowaków zacznie być coraz więcej. Ja naprawdę uważam, że gdzieś za rok od dzisiaj spadek bezrobocia będzie już bardzo wyraźny. Tu w Warszawie oczywiście bardziej wyraźny niż gdzieś w małych miastach, tam pewnie trzeba poczekać jeszcze dłużej.

Konrad Piasecki: Dla Pana wyraźny spadek, to spadek o ile, o 2. procent czy o 5. procent?

Witold Orłowski: Amerykanie mają taką znakomitą definicję co to znaczy recesja, co to znaczy spowolnienie gospodarcze. Spowolnienie gospodarcze jest wtedy, kiedy pracę traci twój sąsiad, a recesja jest wtedy, kiedy pracę tracisz ty. Zauważalny spadek bezrobocia jest wtedy, kiedy widzimy że coraz więcej naszych sąsiadów zyskuje pracę, a niewykluczone, że my również kiedy się pojawiają szanse na podwyżkę.

Konrad Piasecki: A czy to nie jest tak, że firmy, które dzisiaj mają tak imponujące wyniki, produkują przy tym zmniejszonym zatrudnieniu, to one również i za rok będą chciały oszczędzać na kosztach pracy i również za rok, nie będą chciały nikogo zatrudniać?

Witold Orłowski: Na tym cała rzecz polega, że one w tej chwili mogą sobie zwiększać wydajność, mogą sobie zwiększać produkcję o 25 procent nie zatrudniając nowych ludzi, dlatego że maję po prostu niewykorzystane zdolności. Ludzie, którzy nie pracowali na 100 procent skutkiem recesji. W którymś momencie, firmy zderzają się z barierą zdolności produkcyjnych i muszą zatrudniać.

Konrad Piasecki: Panie profesorze a ten boom to dzięki polityce, czy mimo polityki?

Witold Orłowski: Nie chcę się narażać rządowi. Uważam, że boom w gospodarce rynkowej rodzi się w sposób naturalny, są okresy boomu. Oczywiście, że z drugiej strony gdyby cokolwiek, jakiekolwiek oskarżenia pod adresem rządu ostatniego miotać, to jednak trzeba powiedzieć, że to jest rząd, który w pewnym sensie ustabilizował sytuację, nie dopuścił do czegoś co wydawało się 2-3 lata temu grożącym załamaniem finansów publicznych. Myślę, że to się przyczyniło oczywiście do tego, że ten boom się rozpoczął szybciej, natomiast podejrzewam, że przy polityce bardziej wiarygodnej, bardziej nakierowanej na przekonywanie ludzi, że rząd panuje nad sytuacją, być może można by to było jeszcze szybciej zrobić.

Konrad Piasecki: A propos rządu. Nie dostał pan jakiejś rządowej propozycji od Marka Belki?

Witold Orłowski: No i co ja mam na to pytanie odpowiedzieć? Proszę Marka Belki pytać kogo on prosi, a komu on proponuje stanowiska.

Konrad Piasecki: Pytam pana. Dostał pan czy nie?

Witold Orłowski: Nie. Ja nie dostałem.

Konrad Piasecki: A myśli pan, że pan nie dostanie?

Witold Orłowski: Nie mam pojęcia i nie mam zamiaru zgadywać.

Konrad Piasecki: Dziękuję bardzo za rozmowę.

Fot. Adam Flak RMF