Część przypartych do muru przedsiębiorców może wyrejestrować działalność, przenieść się do „szarej strefy” albo zaniżać dochody – komentuje rządowy pomysł podwyższenia składek ZUS gość RMF FM, Jeremi Mordasewicz z PKPP.

REKLAMA

Tomasz Skory: Rozmawiamy w dniu, kiedy sejmowa komisja nadzwyczajna ma się zająć rządową propozycją podniesienia składek ZUS dla przedsiębiorców. Minister Gronicki, uzasadniając potrzebę podniesienia tych składek, powiedział: „Trudno, żeby przysłowiowy szewc płacił tyle samo, co właściciel salonu Mercedesa.” Co przedsiębiorcy mają przeciwko temu?

Jeremi Mordasewicz: My uważamy, że zarówno ten szewc, jak i właściciel salonu samochodowego – choć to tendencyjny przykład – powinni inwestować w swój warsztat pracy, a nie odprowadzać składki na fundusze emerytalne. Już dzisiaj przedsiębiorcy płacą minimalną składkę, która zapewnia im minimalną emeryturę, i niech tak pozostanie. Resztę niech inwestują w rozwój swojego warsztatu pracy, dzięki temu będą tworzyć miejsca pracy.

Tomasz Skory: Ale emerytury mogą sobie załatwić jeszcze dodatkowymi składkami w innych instytucjach finansowych.

Jeremi Mordasewicz: Oczywiście, już dzisiaj kto chce, może do państwowego systemu wnosić więcej, inni mogą wnosić to do systemów dobrowolnych. Przede wszystkim można powiedzieć, że rzemieślnicy inwestują np. w swój warsztat stolarski, w szlifiernię – w to, co robią.

Tomasz Skory: I to przynosi korzyści nam wszystkim.

Jeremi Mordasewicz: Oczywiście, bo dzięki temu powstają miejsca pracy, a rzemieślnicy w ten sposób budują sobie emeryturę.

Tomasz Skory: Zapewne rząd, pod wpływem takich akcji, jak dzisiejsza Radia RMF FM, serwisu biznes.interia.pl i „Super Expressu”, łagodzi te swoje propozycje podnoszenia składek. Dlaczego przedsiębiorcy powtarzają, żeby wycofać projekt? Może można się dogadać?

Jeremi Mordasewicz: Jeżeli złamiemy zasadę, zgodnie z którą przedsiębiorcy dziś wpłacają składki zapewniające im minimalną emeryturę, a ponadto mogą inwestować, w co chcą, to już pozostaje tylko rozważanie składek. Obecny rząd może powiedzieć, że np. podnosimy z 60 do 150 procent czy 180 procent. Kolejny rząd może powiedzieć, że podnosi do 240 procent. Kiedy złamie się już zasadę, wtedy pozostaje całkowita dobrowolność.

Tomasz Skory: W takim razie, dlaczego przedsiębiorcy z rządem rozmawiają, zamiast postawić na twardą konfrontację i np. wszcząć akcję obywatelskiego nieposłuszeństwa?

Jeremi Mordasewicz: Rozmawiamy z rządem, starając się przedłożyć swoje racje i przekonać rząd, żeby wycofał się z tego pomysłu. Nie targujemy się o procenty – czy to będzie 160 czy 240 procent wysokości składki. My stoimy na twardym stanowisku: pozwólmy rzemieślnikom i przedsiębiorcom inwestować w swój warsztat pracy.

Tomasz Skory: Myśli pan, że RMF FM, Interia, „Super Express”, które perswadują decydentom to, o czym pan mówi, mogą was wesprzeć?

Jeremi Mordasewicz: Oczywiście, bez państwa nie trafimy do szerokiej opinii publicznej. Nie wszyscy uwierzyli, że w systemie demokratycznym to my wszyscy mamy szansę na wywieranie presji na rząd, żeby podejmował decyzje takie, jakich oczekują obywatele.

Tomasz Skory: Ale ktoś może się dziwić, że ci sami przedsiębiorcy, którzy wspierali rząd w wysiłkach o utrzymanie jak największej części tzw. planu Hausnera, kiedy ten plan ma dotknąć ich samych, przez racjonalizację wydatków emerytalnych, zaczynają protestować. To nie to samo?

Jeremi Mordasewicz: To nieporozumienie, ponieważ plan Hausnera początkowo w ogóle tego nie ujmował. Ja akurat byłem bardzo zaangażowany w realizację tego planu i prace nad nim. Cały ten plan opierał się na obniżeniu wydatków publicznych w celu obniżenia pozapłacowych kosztów pracy, czyli tych wszystkich narzutów na pracę: podatków, składek. To jest, natomiast, pomysł, który wystrzelił jak fajerwerk podczas procesu legislacyjnego. To nie było konsultowane ze środowiskiem związków zawodowych i środowiskiem przedsiębiorców, kiedy było wprowadzane do planu Hausnera. Nas postawiono przed faktem dokonanym.

Tomasz Skory: A czy zapowiedzi zamykania firm, przechodzenia do „szarej strefy”, wypowiadane przez przedsiębiorców, nie są rodzajem szantażu?

Jeremi Mordasewicz: To nie jest kwestia szantażu, to jest życie. Nie można komuś podnieść składki dwu- czy trzykrotnie i oczekiwać, że wszyscy ci ludzie zachowają się uczciwie. Mamy podejrzenia, że część tych ludzi, przypartych do muru, całkowicie wyrejestruje swoją działalność i przejdzie do „szarej strefy” albo będzie zaniżała dochody. Rząd musi sobie zdać sprawę, że ludzie przyparci do muru będą tak reagować.

Tomasz Skory: Kogo ta propozycja najbardziej uderzy po kieszeni?

Jeremi Mordasewicz: Szczególnie przedsiębiorców o dochodach rzędu 3-4 tys. złotych miesięcznie.

Tomasz Skory: A tych jest najwięcej...

Jeremi Mordasewicz: To jest ten środek. Może nie jest ich najwięcej, bo najwięcej jest tych o jeszcze niższych dochodach. Wbrew temu, co się sądzi, rzemieślnicy czy osoby prowadzące działalność gospodarczą, szczególnie na prowincji, nie zarabiają kokosów. Tych osób o dochodach 3-4 tysiące jest sporo, ale przede wszystkim to są osoby, które mają pewne perspektywy rozwoju. Oni mogą stworzyć miejsca pracy w swoich warsztatach.

Tomasz Skory: Podsumowując - apel do rządu: dbajmy o swoich przedsiębiorców.