Miller powinien odejść między wejściem Polski do UE a wyborami do Parlamentu Europejskiego. Wtedy byśmy mieli szansę na sensowny wynik w wyborach europejskich - mówi Krzysztof Martens, szef podkarpackiego SLD, gość popołudniowych Faktów.

REKLAMA

Konrad Piasecki: Czy nie wydaje się panu, że najbardziej przydatnym atrybutem na sobotniej konwencji SLD będzie świeca?

Krzysztof Martens: Mnie się wydaje, że bardziej złota rybka.

Konrad Piasecki: Złota rybka, która spełni wszystkie życzenia delegatów?

Krzysztof Martens: Złota rybka, która spełni wszystkie życzenia przyszłego przewodniczącego.

Konrad Piasecki: A mnie się wydaje, że świeca, z którą będziecie go szukać.

Krzysztof Martens: Myślę, że grupa straceńców się znajdzie. Straceńców dlatego, że to jest niezwykle trudna rola. Prawdopodobnie tylko na kilka miesięcy, bo przewidywany jest nadzwyczajny kongres w drugiej połowie roku.

Konrad Piasecki: Leszek Miller mówił niedawno, że przywództwo Sojuszu nie wabi urokiem cichego cmentarza tylko nadzieją na życie z perspektywami, a mnogość kandydatów na szefa partii ma dowodzić tejże właśnie żywotności. Czy nie jest jednak tak, że ten potencjalny szef widzi i czuje ten urok cichego cmentarza i boi się, że on będzie grabarzem tej partii?

Krzysztof Martens: Tak, jak mówiłem, mnie się wydaje, że to jest wybór na pół roku, na siedem miesięcy, w związku z tym do pogrzebu jeszcze bardzo daleko, jeżeli nawet ktoś takie rzeczy wieszczy. Wydaje mi się, że SLD ma szanse, tylko problem w tym, że nie ma woli politycznej, aby robić to dynamicznie.

Konrad Piasecki: Panie przewodniczący, pan jest specjalistą od licytacji, od przewidywania ruchów innych, jak się ta sobotnia konwencja partii potoczy. Kto w niej wygra?

Krzysztof Martens: Tak, jak mówiłem, zależy, kto wystartuje. Dzisiaj jeżeli sytuacja miałaby być taka, jak to wygląda, tzn. wszyscy wiceprzewodniczący pozostają, to prawdopodobnie poważnym kandydatem będzie Marek Dyduch. Jeżeli wiceprzewodniczący – przynajmniej ci związani z rządem ustąpią – duże szanse ma Jolanta Banach.

Konrad Piasecki: A nie będzie tak, że tam dojdzie do jakiegoś klinczu, pata, paraliżu i skończy się to tym, że któryś z tych starych liderów – Krzysztof Janik, Józef Oleksy, Jerzy Szmajdziński zostanie poproszony na kolanach, żeby zgodził się powalczyć o schedę po Leszku Millerze i łaskawie się zgodzi?

Krzysztof Martens: Może tak być. Może też tak być, że sprawę rozstrzygnie sala. Istnieje wotum zaufania. Żeby uzyskać wotum zaufania trzeba uzyskać 50 % głosów. Być może, że delegaci przyjadą na konwencję i zabiorą ze sobą dwa długopisy, żeby przypadkiem jeden im się nie zaciął.

Konrad Piasecki: A te długopisy kogo będą skreślały najchętniej?

Krzysztof Martens: Zobaczymy. To jest właśnie dynamika sali. Nastroje są takie, że ja mam wrażenie, że ta pierwsza brygada jest troszkę przestraszona.

Konrad Piasecki: Przestraszona, bo czuje że może dojść do rewolucji?

Krzysztof Martens: Bo czuje, że może dojść do rzeczy nieprzewidywalnych, a zazwyczaj wszystkie tego typu konwencje i zjazdy były dosyć dobrze wyreżyserowane.

Konrad Piasecki: A czy w ramach rzeczy nieprzewidywalnych, acz przewidywalnych, potrafi pan przewidzieć kres premierowania Leszka Millera.

Krzysztof Martens: Moim zdaniem to będzie albo jesień przyszłego roku – ponieważ szans na wcześniejsze wybory nie ma żadnych – mówię to z pewnością analityka, albo to będą pierwsze dni maja. To będzie znaczyło, że Sojusz poderwał się, stara się obudzić nadzieje i wykreować pewne źródła zysków politycznych.

Konrad Piasecki: Pan waża, że Leszek Miller powinien odejść między wejściem Polski do Unii Europejskiej a wyborami do Parlamentu Europejskiego?

Krzysztof Martens: Wtedy byśmy mieli szansę na sensowny wynik w wyborach europejskich.

Konrad Piasecki: A czuje pan w Leszku Millerze taki nastrój, który sprostałby pańskim marzeniom i oczekiwaniom?

Krzysztof Martens: Ja jestem zaskoczony, że zostawia się tylko i wyłącznie do decyzji Leszka Millera tak kluczową decyzję dla SLD. On mówi: „nie zrezygnuję”, ale na ten temat powinny się wypowiadać ciała statutowe.

Konrad Piasecki: Pan uważa, że partia powinna wypowiedzieć mu posłuszeństwo?

Krzysztof Martens: Nie, partia powinna zdecydować głosem większości, co sobie życzy. Bo partia może sobie życzyć Leszka Millera do końca kadencji, ale partia może także sobie życzyć jakiś radykalnych kroków, radykalnego odświeżenia, rewolucji.

Konrad Piasecki: Pan sobie nie życzy Leszka Millera jako premiera?

Krzysztof Martens: Trzeba budować źródła nadziei. Jeśli się gra starą sztukę przy starych aktorach, trudno się spodziewać, aby publiczność do teatru waliła drzwiami i oknami.

Konrad Piasecki: Myślę, że wyraźniej pan tego nie powie. Ja zrozumiałem, słuchacze pewnie też. A na koniec. Pamięta pan taki wiersz Herberta „Potęga smaku”?

Krzysztof Martens: Mówi pan o koalicji?

Konrad Piasecki: „To wcale nie wymagało wielkiego charakteru, mieliśmy odrobinę niezbędnej odwagi, lecz w gruncie rzeczy była to sprawa smaku.” Mi się ten wiersz Herberta przypomniana, gdy patrzę na pańskich kolegów, którzy negocjują z Federacyjnym Klubem Parlamentarnym.

Krzysztof Martens: SLD jest teraz w pewnym takim „musiku”, jak przy tysiącu. Musimy podjąć jakieś decyzje: albo wcześniejsze wybory, albo koalicja mało estetyczna. Ja byłym zwolennikiem wcześniejszych wyborów. Natomiast zdaję sobie sprawę, że jest to niemożliwe do przeprowadzenia w Sejmie.

Konrad Piasecki: A ten smak, ta estetyka się w panu nie burzy? Pan widzi te negocjacje z ludźmi, którzy po pijanemu biją się z innymi posłami, którzy ostrzegają przed policją przestępców, którzy wysyłają bojówkarzy na fotoreportera.

Krzysztof Martens: Jest to nieestetyczne, ale polityka jest to sztuka robienia tego co możliwe.

Konrad Piasecki: Dziękuję za rozmowę.

Fot. Marcin Wójcicki RMF